Grzegorz Jankowski: Bruksela wyciąga rękę do Polski ws. KPO. "Pozwólcie wyjść nam z twarzą"
Wielka polityka i wielkie interesy odbierały Polsce pieniądze z KPO. A teraz - jak to w wielkiej polityce i wielkich interesach - karta odwróciła się o 180 stopni. I wiele wskazuje na to, że niebawem (za dwa, może trzy miesiące) dziesiątki miliardów euro zaczną spływać do Polski.
Jeszcze wczoraj w swoim programie w Polsat News byłem - delikatnie mówiąc - bardzo sceptyczny w sprawie KPO dla Polski przed wyborami do Sejmu. Komisja Europejska, w której dominujący głos mają Niemcy i Francja, nie miała dotychczas żadnych interesów by wesprzeć Polskę tak ogromnym zastrzykiem pieniędzy.
Po pierwsze dlatego, że w czasach kryzysu, inflacji i wojny trudno wspierać coraz szybciej rosnącą konkurencyjną gospodarkę zza miedzy. A po drugie w imię jakich interesów Berlin i Paryż miałyby wzmacniać Warszawę, która - logicznie - strategicznych sojuszników dla swojego bezpieczeństwa upatruje w Waszyngtonie i Kijowie, a nie nad Sprewą i Loarą.
ZOBACZ: Komisja Europejska podpisała ustalenia operacyjne w sprawie polskiego KPO
Tak myślałem wczytując się od miesięcy w głosy płynące z Brukseli, Paryża i Berlina. Ale - zdaje się - oto nastąpił strategiczny zwrot. Zbieg kilku okoliczności, które musiały zrewidować politykę Niemiec i Francji, a tym samym Komisji Europejskiej.
To przede wszystkim aresztowanie wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego, Greczynki, Ewy Kaili. Pod zarzutem korupcji. Miała brać setki tysięcy euro łapówek z Kataru i Maroka. Pieniądze w gotówce chowała do worków.
Po aresztowaniu Komisja Europejska zauważyła, że ma problem. Jak to tak? Tutaj elity brukselskie grzmią o braku praworządności w Polsce, a tymczasem przedstawiciele tych elit sami biorą łapówki? Gorzej: a jeśli to nie są tylko łapówki z Kataru a z… No właśnie, spekulacje są różne, śledztwo jest rozwojowe, a każdy scenariusz skąd naprawdę były łapówki dla zachodnich polityków jest możliwy.
Do tego prezydent Francji Emmanuel Macron nic nie ugrał podczas niedawnej wizyty w USA. Więcej: dowiedział się że Ameryka nie myśli teraz o pokoju Ukrainy z Rosją i nadal będzie wspierać Kijów.
A to musiało dać do myślenia kanclerzowi Niemiec Olafowi Sholzowi, który znów rozpaczliwie namawiał przez telefon Władimira Putina, by przestał bombardować Ukrainę. Bo gaz, bo ropa, bo przemysł, bo wspólne interesy…
I to właśnie sytuacja geopolityczna (plus lepkie ręce niektórych elit w Brukseli) wymusza zmianę podejścia Komisji Europejskiej (czytaj: Niemiec i Francji) do zmiany w sprawie KPO. Mówiąc otwartym tekstem: nie da się dłużej wstrzymywać pieniędzy dla głównego sojusznika USA w Europie, przez którego terytorium przechodzi niemal cała pomoc dla Ukrainy i od którego postawy zależy rozgrywka między Waszyngtonem a Moskwą i Pekinem.
Nie da się, tym bardziej kiedy w perspektywie jest przedłużająca się wojna, rosnąca wiara Amerykanów w zwycięstwo Ukrainy nad Rosją, a tym samym niemożność do powrotu do interesów z Rosją as usual.
Wyraźnie widać, że polski rząd tę okazję dostrzegł. Stąd zarys kompromisu między Warszawą a Brukselą w sprawie sądownictwa. Sądownictwa, którego sytuację Bruksela traktowała jako pretekst do walki z Polską. Wiem, że dla niektórych brzmi to boleśnie, ale był i jest to tylko pretekst do walki politycznej.
ZOBACZ: Szymon Szynkowski vel Sęk: Jestem rozczarowany tempem prac KE w sprawie środków z KPO
Bruksela chce teraz gasić pożary korupcyjne we własnych szeregach i szukać kompromisu z USA, i dlatego zaczęła wołać do Warszawy: dajcie nam coś w sprawie sędziów, co pozwoli wyjść nam z twarzą i sprzedać to opinii publicznej jako twardo wynegocjowane warunki KPO.
Warszawa zaś podjęła tę grę mówiąc: proszę bardzo - macie co chcecie, ale w ramach polskiego prawa. I podsuwa rozwiązanie: o legalności wyboru sędziów decyduje nasz Naczelny Sąd Administracyjny (tego sądu nikt się nie czepiał tak jak Sądu Najwyższego), a legalności wyboru sędziego nie będzie decydować inny pojedynczy sędzia tylko - co trudniejsze - kolegium sędziów i - co jeszcze trudniejsze - pod określonymi warunkami.
Efekt? I wilk syty, i owca cała.
Jak to się skończy? Zobaczymy niebawem.
Wydaje się jednak, że geopolityka (oraz strach przed zarzutami korupcyjnymi dla wszech praworządnego Parlamentu Europejskiego) są ważniejsze od partykularnych interesów małej części polskich sędziów i części polskiej opozycji.
Dobrze, że polski rząd w tę grę wszedł. Bo polityka światowa to gra. Gra interesów. Pod różnymi pretekstami, flagami i ideami.
Teraz najważniejsze, by KPO wzmacniało Polskę. Co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości.
Oglądaj program Grzegorza Jankowskiego "Punkt widzenia" od poniedziałku do piątku w Polsat News o 17:30.