Tajemnicze zbrodnie w Bieszczadach. Dziennikarz Interii Dawid Serafin o kulisach sprawy
Tadeusz P. został zatrzymany i usłyszał zarzuty zabójstwa Krzysztofa Pyki i Marka Pomykały. To zbrodnie, które od niemal czterech dekad owiane były tajemnicą. Powiązani z ich tuszowaniem są byli milicjanci, prokuratorzy i policjanci. O tym, jak po 37 latach bieszczadzka zmowa milczenia zaczęła pękać, a w sprawie nastąpił długo oczekiwany przełom,opowiada dziennikarz Interii Dawid Serafin.
Po 37 latach od tragicznych wydarzeń w Bieszczadach, śledczy mogą mówić o prawdziwym przełomie w sprawie zabójstw trzech osób, które przez dekady owiane były tajemnicą.
Wszystko zaczęło się w listopadzie 1985 roku w niewielkiej miejscowości Łączki koło Leska (woj. podkarpackie). Wtedy to pod kołami samochodu zginął Edward Krajnik. Pojazdem kierował Tadeusz P. ówczesny wicekomendant milicji obywatelskiej w Lesku.
ZOBACZ: Nowe ustalenia w sprawie Iwony Wieczorek. Policja szuka tego mężczyzny
Jeden ze świadków - taksówkarz, który mijał miejsce wypadku miał tam zauważyć dwóch mężczyzn, usłyszał też fragment ich rozmowy. - Nie przejmuj się, nic z tego nie będzie - miał mówić jeden z nich.
Milicjant chciał się wyłamać. Po trzech miesiącach znaleziono jego ciało
Na miejscu wypadku pojawili się milicjanci - prawda o tym zdarzeniu nigdy jednak nie miała wyjść na jaw. Funkcjonariusze z pewnością nie mieliby problemów z "zamieceniem sprawy pod dywan", gdyby nie Krzysztof Pyka, milicjant, który nie chciał włączać się w "zmowę milczenia". Trzy miesiące później z Jeziora Solińskiego wyłowiono jego ciało.
- Sprawa tej śmierci - mimo wielu wątpliwości - została szybko zatuszowana. Powiązany z nią był wicekomendant z Leska, ten sam, który potrącił Edwarda Krajnika. To on bowiem prowadził poszukiwania - mówił na antenie Polsat News dziennikarz Interii Dawid Serafin.
ZOBACZ: Dolnośląskie: Bus uderzył w radiowóz zabezpieczający cysternę. Dwóch policjantów w szpitalu
Temat niewyjaśnionych zgonów przypomniał o sobie 11 lat później. Kiedy to dziennikarz z Sanoka Marek Pomykała zainteresował się śmiercią Edwarda Krajnika i Krzysztofa Pyki. Do jakich informacji udało mu się dotrzeć? Tego nigdy się nie dowiemy, Pomykała zaginął pod koniec kwietnia 1997 roku. Jego ciała nigdy nie odnaleziono.
Zgubiła go pewność siebie
Można przypuszczać, że ta sprawa zostałaby w pewnym sensie zapomniana, gdyby nie pewność siebie Tadeusza P., który od początku był podejrzewany. Informacje o jego możliwych powiązaniach z tajemniczymi śmierciami przewijały się w rozmowach mieszkańców. Nikt nie miał jednak na tyle odwagi, by powiedzieć o tym śledczym.
- Po 30 latach od śmierci Krzysztofa Pyki Tadeusz P. wysłał list do jednego z wydawnictw, w którym zaoferował, że opowie o tym, co wydarzyło się w Bieszczadach - mówił Dawid Serafin.
ZOBACZ: Sochaczew. Policja znalazła ciało zabójcy ekspedientki. Prawdopodobnie popełnił samobójstwo
Wyjaśnił też, że "Tadeusz P. opowiedział o wszystkim swoim najbliższym - byłej żonie, oraz późniejszej partnerce. Obie panie zdecydowały, że przekażą te informacje policji, udało im się także wykraść rękopis książki sporządzonej przez P".
Dzięki zeznaniom kobiet, policjanci z krakowskiego Archiwum X zatrzymali Tadeusza P., a Prokuratura Okręgowa w Krakowie postawiła mu zarzuty zabójstwa Krzysztofa Pyki i Marka Pomykały.
Czytaj więcej