USA. Dziadkowie lecieli na święta spotkać się z rodziną. Zginęli w katastrofie
Dziadkowie lecieli swoim samolotem do rodziny mieszkającej w Północnej Karolinie. Z okazji Święta Dziękczynienia chcieli zobaczyć się z synem i wnukami. Ich maszyna rozbiła się jednak zaledwie kilka minut od lądowiska - na podwórku Susan Harrison-Bailey. - Było dużo dymu. Widziałam, jak uderzył w drzewa - opisała kobieta.
Podróż na święta do bliskich zakończyła się tragedią. Dwoje dziadków było w drodze na rodzinny obiad z okazji Święta Dziękczynienia, gdy zginęli w katastrofie lotniczej.
Dramat przed świętami. Wnuki czekały na dziadków
Śmierć 66-letniej Patty Kreher i jej męża, 64-letniego Joe Krehera nastąpiła podczas lotu z St. Lous w stanie Missouri do Północnej Karoliny. Ich Piper PA-30 Twin Comanche spadł około godziny 11:00 w sobotę 19 listopada w pobliżu lotniska Smith Reynolds w Winston-Salem w Północnej Karolinie.
Zdruzgotana wypadkiem rodzina powiedziała lokalnej telewizji WGHP, że para pokonywała już tę trasę wielokrotnie.
Według agencji informacyjnej KSDK Kreherowie odlecieli z lotniska St. Louis Downtown Airport w Cahokia w stanie Illinois i zatrzymali się w Londynie w stanie Kentucky, zanim ich samolot ostatecznie się rozbił.
ZOBACZ: Paragwaj. Samolot wleciał w burzę. Lądował bez przodu i silnika
Pete Wentz z Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu wyjaśnił, że Kreherowie zbliżali się od zachodu. Byli gotowi do lądowania na pasie startowym, zanim zaczęli okrążać lotnisko.
- Pilot poinformował, że musi okrążyć lotnisko w drugiej próbie, a podczas manewru stracił kontrolę nad samolotem, który uderzył w ziemię – powiedział Wentz, cytowany przez "Daily Online".
Według National Association of Flight Instructors, Joseph Kreher był certyfikowanym instruktorem lotu. Jak powiedział Wentz, śledztwo w sprawie katastrofy zbada kilka czynników, które mogły spowodować upadek samolotu. - Będziemy przyglądać się otoczeniu, jaka była pogoda i jaki był wpływ na ten lot – wyjaśnił.
Zarówno Federalna Administracja Lotnictwa, jak i Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu będą zaangażowane w śledztwo.
Samolot spadł na jej podwórko. "Widziałam, jak uderzył w drzewa"
Jeden z mieszkających w pobliżu miejsca katastrofy samolotu opisał katastrofę w rozmowie z "Winston-Salem Journal".
- Nie mogłam stwierdzić, czy to był samolot – mówiła o wraku Susan Harrison-Bailey, która powiedziała, że maszyna spadła na jej podwórku.
Jak ponadto zrelacjonowała, "było dużo dymu". - Widziałam, jak uderzył w drzewa. Podczas awaryjnego lądowania leciał w górę i w dół – opisała.
W poniedziałek wrak samolotu został usunięty z miejsca zdarzenia. Żadne inne osoby nie zostały ranne w incydencie i nie wiadomo, co było przyczyną katastrofy.
Czytaj więcej