Wojna w Ukrainie. W Chersoniu radość po powrocie do Ukrainy. "Ludzie byli porywani i znikali"
- W Chersoniu i obwodzie chersońskim ukraińska armia poszukuje rosyjskich żołnierzy i zbiegów, którzy nie opuścili tego obszaru. Według lokalnych mieszkańców bezpieczeństwu zagrażają miny. Pojawiają się także doniesienia o zbrodniach przeciwko cywilom - mówił w programie "Dzień na Świecie" Mateusz Lachowski, korespondent Polsat News w Ukrainie.
Armia ukraińska rozpoczęła w Chersoniu i obwodzie chersońskim przywracanie porządku i spokoju. Wojsko poszukuje m.in. dezerterów z rosyjskiej armii i rosyjskich maruderów, czyli żołnierzy, którzy nie zdążyli przeprawić się przez Dniepr ze swoimi oddziałami.
Ukraińcy muszą zająć się rozminowaniem
O sytuacji w Chersoniu i zagrożeniach związanych z wciąż niepewną sytuacją w mieście mówił w programie "Dzień na Świecie" korespondent Polsat News w Ukrainie, Mateusz Lachowski. Reporter nie dotarł do miasta.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie: Apel, by nie gromadzić się w centrum Chersonia. "Wróg zaminował prawie wszystko"
- Dlatego mnie, między innymi, nie wpuszczono, żeby zakończyć to święto, żeby móc wyszukiwać rosyjskich maruderów i móc zająć się minami, bo ich zostało sporo - mówił dziennikarz.
"Ludzie znikali", "torturowano ich prądem"
- Mieszkańcy ostrzegają, że miny znajdują się poza drogami, którymi się jeździ - mówił Lachowski.
- Są też inne złe informacje. Kiedy rozmawiam z mieszkańcami, pojawiają się informacje, że ludzie znikali. Cywile byli aresztowani, wywożeni, porywani i słuch po nich zaginął - mówił dziennikarz.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Zełenski: Rosjanie popełnili ponad 400 zbrodni wojennych w obwodzie chersońskim
- Co gorsza, cywile mówili mi, że były miejsca, gdzie Rosjanie robili prowizoryczne więzienia, gdzie torturowano ludzi, używano do tego prądu - powiedział korespondent Polsat News.
- Musimy pamiętać, że Rosjanie nie stosują się do żadnych konwencji, zwłaszcza żołnierze rosyjscy - podkreślił reporter.
Czytaj więcej