Wojna w Ukrainie. Wagnerowiec w ukraińskiej niewoli. Jest nagranie rozmowy
Ukraińscy żołnierze opublikowali nagranie, na którym rozmawiają z jednym z okupantów. Ranny mężczyzna trafił do ich niewoli. Jak się okazało Rosjanin był częścią prywatnej armii, tzw. grupy Wagnera. Na wojnę trafił prosto zza więziennych krat wraz z 50 innymi więźniami. - Ocalało nas 12 - tłumaczył.
Wagnerowiec przyznał, że odsiadywał w Rosji wyrok zabójstwa. Stwierdził, że działał w samoobronie, ale sąd mu nie uwierzył.
Mężczyzna dodał też, że trafił na wojnę prosto z więzienia podobnie jak pozostali, z którymi przyjechał na front. W jego ugrupowaniu znaleźli się więźniowie z różnych kolonii karnych.
Wagnerowiec w ukraińskiej niewoli
- Gdy tu przyjechaliśmy było nas 50. Ocalało 12 - mówił, leżąc na ziemi we krwi. Pytany przez Ukraińca, o inne ich oddziały, powiedział, że w Ukrainie jest pod totalną kontrolą dowódców. - Mieszkamy tam wszyscy razem. Jak stado 15 osób. Nie możemy oddalać się więcej niż 100 metrów od bazy - mówił Rosjanin.
Po pierwszych trzech fazach wysyłania kolejnych wojsk na front, Rosja zaczęła rekrutować na wojnę więźniów, w tym tych, którzy odsiadują wyroki za zabójstwa i inne ciężkie zbrodnie.
Jak podawały ukraińskie media pierwsza tura wysyłanych na front żołnierzy składała się głównie z młodych mężczyzn. Część z nich nie zdawała sobie sprawy, że jedzie na Ukrainę. "Niektórzy, jak sami zresztą mówili, wierzyli, że jadą na szkolenie" - relacjonowali ukraińscy analitycy.
Druga tura, to ludzie nieco starsi, którym proponowano mieszkania i wsparcie dla rodzin w zamian za uczestnictwo w wojnie. Kolejną, desperacką fazą było zbieranie ludzi z marginesów: więźniów i bezdomnych, każdego, kto się "napatoczył". Kolejnym krokiem była "częściowa mobilizacja", którą Putin ogłosił 21 września.
Czytaj więcej