Polacy coraz częściej odwiedzają lumpeksy i lombardy. Przyczyną inflacja
Inflacja zaprowadziła Polaków do sklepów z używaną odzieżą i lombardów. Zdaniem Macieja Samcika, autora bloga "Subiektywnie o finansach" ludzie zaczęli korzystać z podobnych usług, bo przestali wierzyć w spowolnienie inflacji i jest to z ich strony odruch oszczędnościowy.
- Zdecydowanie więcej jest teraz klientów z racji inflacji - przyznała w rozmowie z Polsat News Ewelina Pietrzak, kierowniczka sklepu z odzieżą używaną.
Sami klienci nie ukrywają, że do odwiedzin zachęcają ich głównie koszt ubrań. - Mogę sobie zmienić kolor, fason. A w galerii cena jest niestety około 400 zł za taka kurteczkę - powiedziała jedna z kupujących.
Spodnie za dwa złote
- Tu możemy spodnie przykładowo kupić za 2, za 5 zł, a za takie pieniądze nie kupimy w sklepie. Nawet na rynku się nie kupi - dodała inna.
ZOBACZ: Bary mleczne podnoszą ceny. Może być drożej
Nie wszyscy jednak zwracają uwagę jedynie na ten aspekt. Są osoby, które poszukują w takich sklepach niepowtarzalnych ubrań, którymi mogą wzbogacić garderobę. - Nie lubię się powtarzać. Np. pójdę i zobaczę znajomą w tej samej sukience - powiedziała kolejna z pań.
Przekrój wiekowy klientów lumpeksów jest bardzo szeroki. - Są to osoby w zasadzie w różnym wieku dużo młodzieży, rodzin z dziećmi i osoby starsze - tłumaczy pani Beata, sprzedawca w sklepie z odzieżą używaną.
- Bardzo dużo ludzi prosi o rabaty - twierdzi Ewelina Pietrzak i dodaje, że mowa tutaj głównie o butach, kurtkach, swetrach, "bo to jest najcięższe".
- Nam się wydawało, że ta inflacja sobie pójdzie. Teraz już powoli tracimy wiarę co do tego i zaczynamy mieć odruchy oszczędnościowe. Kupowanie rzeczy w obrocie wtórnym jest jednym z takich odruchów - powiedział Maciej Samcik, autor bloga "Subiektywnie o finansach".
Lombard "ostatnim dżokerem"
Inflacja sprawia, że coraz więcej ludzi nie ma środków na bieżące potrzeby. To skłania do zastawiania swoich kosztowności, żeby szybko dostać gotówkę.
Ewelina Widz, pracownica sieci lombardów zdradziła, że coraz częściej pojawiają się małżeństwa, które zostawiają swoje obrączki. - Młode mamy przychodzą, bo ciężko im dociułać z miesiąca na miesiąc. Mleko, pampersy wszystko trzeba kupić. Osoby starsze tak samo - tłumaczy.
ZOBACZ: Rekordowa inflacja w Polsce. "GUS bada tysiące produktów"
- Widzę coraz więcej nowych twarzy. Przynoszą telefony, złoto, srebro - wymieniała Marlena Kamińska, sprzedawca lombardu w Lublinie.
Coraz częściej zdarza się, że ludzi nie stać na wykupienie zastawu.
- Te kilkadziesiąt procent polskiego społeczeństwa, które nie ma żadnych oszczędności wykorzystuje ostatniego dżokera, którego ma w swojej talii kart i po prostu zaczyna pozbywać się cennych rzeczy ze swojego domu - podsumowuje Maciej Samcik.
Czytaj więcej