Niemcy: Przeprowadzono symulację wybuchu bomby atomowej w Berlinie

Świat
Niemcy: Przeprowadzono symulację wybuchu bomby atomowej w Berlinie
Pixabay/Gerd Altmann
Podczas wybuchu atomowego wytwarza się temperatura kilku milionów stopni/ Zdj. ilustracyjne

Wybuch bomby atomowej w Berlinie spowoduje natychmiastową śmierć dziesiątek tysięcy ludzi. Kolejne setki tysięcy umrą w wyniku chorób popromiennych - wynika z symulacji. Konsekwencje globalnej wojny jądrowej byłyby jeszcze bardziej drastyczne. Według szacunków ponad połowa ludzkości umarłaby z głodu - informują media.

Przez długi czas po zakończeniu zimnej wojny uważano, że niebezpieczeństwo użycia broni jądrowej zostało zażegnane. Jednak od czasu rosyjskiego ataku na Ukrainę i towarzyszących mu gróźb pod adresem NATO, zagrożenie znów wzrosło. Raz po raz rosyjscy politycy wraz z Władimirem Putinem straszą uderzeniem jądrowym. Skutki wybuchu bomby atomowej i konsekwencje globalnego konfliktu nuklearnego byłyby katastrofalne - informuje portal infranken.de.

 

Od 1945 roku w żadnym konflikcie zbrojnym nie użyto broni jądrowej. Atak na Hiroszimę i Nagasaki był jedynym uderzeniem atomowym w historii. Dziś byłoby to drastycznym naruszeniem prawa międzynarodowego. Jednak mocarstwa atomowe, na czele z Rosją i USA, wciąż mają w swoich arsenałach dużo głowic nuklearnych. Według danych z 2019 roku jest ich około 13 900.

 

ZOBACZ: Szokujący plan Putina? "Zrzuci bombę atomową na Rosję, a nie na Ukrainę"


Broń nuklearna działa na zasadzie rozszczepienia jądra atomowego lub fuzji jądrowej. W przeciwieństwie do pokojowego wykorzystania energii jądrowej w elektrowni, rozszczepienie w bombie odbywa się w sposób niekontrolowany i z ogromną prędkością. Wyzwala to gigantyczną ilość energii w postaci ciepła, promieniowania i fali uderzeniowej.

 

Ponadto impulsy elektromagnetyczne broni jądrowej uszkadzają urządzenia elektryczne w promieniu kilku kilometrów. Masowe użycie broni jądrowej może nawet doprowadzić do ochłodzenia atmosfery ziemskiej. Efektem byłaby tzw. "zima nuklearna", a wraz z nią klęski nieurodzaju i głód.

Podczas wybuchu wytwarza się temperatura kilku milionów stopni

Aby oszacować, jak niebezpieczna i niszcząca jest bomba atomowa, należy wziąć pod uwagę jej wielkość i sposób rozmieszczenia. Swoją maksymalną siłę niszczącą ma, gdy wybucha w powietrzu. W ten sposób fala uderzeniowa może rozchodzić się najdalej.


Dla wielkości bomb atomowych energię wybuchu oblicza się w równoważnikach wybuchowego trotylu. Na przykład bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę ("Little Boy") miała siłę wybuchu około 12,5 kiloton trotylu. Dziś najmniejsza broń jądrowa ma siłę wybuchu około 0,3 kilotony. Największą bombą, jaką kiedykolwiek testowano, była bomba "Car" Związku Radzieckiego, która miała siłę wybuchu ponad 50 megaton (50 mln ton) trotylu.

 

ZOBACZ: Szef ukraińskiej armii o III wojnie światowej: Bezpośrednie zagrożenie użyciem broni atomowej

 

W momencie detonacji bomby atomowej w centrum wybuchu wytwarza się temperatura kilku milionów stopni i gigantyczne ciśnienie kilku bilionów paskali. Około 50 procent energii uwalnia się w postaci fali uderzeniowej, ponad jedna trzecia w postaci ciepła, a 10 procent jako promieniowanie opadowe. Około 5 procent energii uwalnia się w postaci chwilowego promieniowania.

 

W pierwszym momencie powstaje jasny błysk światła, który może oślepić ludzi nawet z dużej odległości. W bezpośrednim sąsiedztwie wybuchu wszystko wyparowuje. W dalszym promieniu zapalają się wszystkie łatwopalne przedmioty i materiały, a ludzie doznają ciężkich poparzeń.

Konsekwencje wybuchu bomby atomowej w Berlinie

W badaniu z 2020 roku eksperci pracujący dla Greenpeace obliczyli, co by się stało, gdyby Niemcy stały się celem ataku nuklearnego. Berlin i Frankfurt zostały wzięte jako przykłady, aby zobrazować konsekwencje.

 

W badaniu przyjęto, że 20-kilotonowa bomba wybuchnie bezpośrednio przed budynkiem Reichstagu w Berlinie. W wyniku eksplozji wszystko w promieniu 260 metrów wyparowałoby. Śmierć poniosłoby bezpośrednio co najmniej 1000 osób.

 

W promieniu 590 metrów budynki zostałyby poważnie uszkodzone, a prawie wszyscy ludzie - około 4500 - zginęliby. W dalszej odległości od miejsca wybuchu, do około 1,4 kilometra, ludzie przebywający na otwartej przestrzeni otrzymaliby śmiertelną dawkę promieniowania, a fala uderzeniowa i fala cieplna zabiłyby kolejne tysiące.

 

W promieniu do około dwóch kilometrów ludzie doznawaliby ciężkich poparzeń, a poszkodowanych byłoby około 50 tysięcy osób. W sumie obliczenia modelowe dla opisanego przypadku zakładają około 27 tys. zabitych i ponad 70 tys. rannych w bezpośrednim wyniku wybuchu.

 

ZOBACZ: Korea Północna. Kim Dzong Un za kilka dni może przeprowadzić próbę atomową

 

Daleko idących konsekwencji należałoby się spodziewać po opadzie nuklearnym, w który skaziłby obszar prawie 150 kilometrów kwadratowych. Około 318 tysięcy osób otrzymałoby śmiertelną dawkę promieniowania.

 

W odległości do ok. 100 km łącznie ponad 600 tys. osób zostałoby dotkniętych wysokimi dawkami promieniowania, które mogłyby powodować choroby popromienne, najczęściej ze skutkiem śmiertelnym. Symulacja zakłada, że należałoby się spodziewać około 120 tys. zgonów z powodu opadu, plus około 50 tys. późniejszych zgonów z powodu raka.

 

Skutki byłyby jeszcze bardziej drastyczne, gdyby strategiczna broń jądrowa została wycelowana we Frankfurt. Tutaj badanie zakłada ok. 500 tys. zgonów jako bezpośredni skutek i kolejne 165 tys. zgonów z powodu raka. W tym przypadku obszar skażenia radioaktywnego rozciągałby się przez dużą część Niemiec.

 

ZOBACZ: Były dyrektor CIA ostrzega Putina. Atak jądrowy może grozić też krajom NATO

 

W rosyjskiej telewizji Rossija 1, już w kwietniu tego roku, zaproszeni goście straszyli Zachód rakietami z ładunkiem jądrowym. Tłumaczyli, że Rosjanie mogą wystrzelić z Kaliningradu pociski, które dotrą do Berlina w ciągu 106 sekund. Dodali, że rakiety z ładunkiem jądrowym mogą spaść na Paryż 200 sekund po wystrzeleniu, zaś do Londynu w dwie sekundy później.

 

Z fragmentu programu zamieszczonego w mediach społecznościowych przez Julię Davis wynika, że uczestnicy programu widzą w broni nuklearnej głównie narzędzie do odstraszania.

 

 

Globalny konflikt nuklearny spowodowałby śmierć ponad połowy ludzkości

Zagrożeń jest więcej niż tylko bezpośrednie skutki wybuchu bomb atomowych. Wojna atomowa miałaby wpływ na zaopatrzenie w żywność całego świata. Jak wynika z badania opublikowanego w czasopiśmie "Nature Food" przez naukowców kierowanych przez Lili Xia i Alana Robocka z Rutgers University w New Brunswick (USA) życie wielu milionów ludzi "byłoby zagrożone nawet przez regionalny konflikt nuklearny".

 

"W czasie wojny nuklearnej bomby wycelowane w miasta i obszary przemysłowe wyrzuciłyby do górnej atmosfery duże ilości pyłów, która gwałtownie ochłodziłyby planetę" - piszą naukowcy, z których trzech pracuje w Poczdamskim Instytucie Badań nad Wpływem Klimatu (PIK). Postępy w modelowaniu globalnych zmian w następstwie zmian klimatu umożliwiły symulacje takie jak ta w tym badaniu. Jednak konsekwencje wojny jądrowej wystąpiłyby znacznie szybciej niż w przypadku zmian klimatycznych.

 

ZOBACZ: Broń jądrowa pojawi się w Polsce? Będą rozmowy z NATO

 

Skutkiem konfliktu, w którym badacze założyli zdetonowanie ok. 100 bomb atomowych o mocy wybuchu 15 tys. ton każda, byłyby ogólnoświatowe klęski głodu spowodowane zanieczyszczeniem górnych warstwach atmosfery i wynikającymi z niej klęskami nieurodzaju. Badanie zakłada około 255 milionów zgonów z powodu głodu na całym świecie.

 

Konsekwencje globalnej wojny jądrowej byłyby jeszcze bardziej drastyczne. W tej symulacji - opartej na około 4400 wybuchach atomowych o mocy eksplozji 100 tys. ton każdy - ponad połowa ludzkości umarłaby z głodu.

 

"Te dane pokazują nam jedno: musimy uczynić wszystko, aby wojna nuklearna nigdy nie miała miejsca" - powiedział Robock.

mbl/grz / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie