Tusk w samochodzie o inflacji i odpływie inwestycji z giełdy. Internauci o... pasach
Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zamieścił na Twitterze wideo, w którym martwi się, że z polskiej giełdy odpłynęło 70 mld zł, a euro kosztuje prawie 4,90 zł. - Jak długo wierzymy, że tę władzę da się zmienić, tak długo jest nadzieja - zakończył były premier. Internauci wytknęli jednak politykowi, że jedzie na tylnym siedzeniu bez zapiętych pasów. "Kierowca do ukarania" - komentowali.
- Wracam właśnie z Białobrzegów do Warszawy i przypominam sobie, moje nagranie sprzed dwóch dni - powiedział Donald Tusk w opublikowanym na Twitterze w piątek wideo.
Tusk: Z giełdy wyparowało 70 miliardów złotych
Były premier przypomina jak mówił, że z giełdy "wyparowało w ciągu tygodnia 40 mld złotych i że euro jest po 4,80 zł".
- Minęło raptem kilkadziesiąt godzin i z giełdy to już jest nie 40, ale 70 mld zł, które wyparowało, a euro jest prawie po 4,90 zł - mówił Tusk jadąc samochodem na tylnej kanapie.
Wspomniał, że gdy w Białobrzegach rozmawiał z samorządowcami "dotarła dramatyczna informacja, ze inflacja wynosi już 17,2 proc." i "jest jeszcze wyższa niż spodziewali się najwięksi pesymiści".
- Sytuacja jest naprawdę bardzo poważna, ale jest też nadzieja. Jak długo wierzymy, że tę władzę da się zmienić, tak długo jest nadzieja - zakończył były premier.
Internauci: A gdzie pas bezpieczeństwa?
W komentarzach pojawiły się jednak wpisy dotyczące stosunku byłego premiera do przepisów obowiązujących w ruchu drogowym. Nakazują one zapinanie pasów bezpieczeństwa przez kierowcę i pasażerów.
"Zaraz będzie zadyma o niezapięte pasy. Tak się podkładać" - napisał jeden z internautów w komentarzu pod materiałem zamieszczonym przez byłego szefa Rady Europejskiej.
O pasy bezpieczeństwa zapytał m.in. dziennikarz Interii i Polsatnews.pl Mateusz Patyk.
"Panie Donaldzie, bardzo pana szanuję, ale proszę zapiąć pas, bo ryzykuje pan zdrowie, a nawet życie osoby siedzącej przed panem!" - napisał kolejny internauta.
"A dlaczego pan premier nie ma zapiętych pasów w samochodzie. Kierowca do ukarania" - napisano w innym komentarzu oraz "Pasy na miłość boską..." - w kolejnym.
Inny internauta zwrócił uwagę, że z przedniego fotela został najprawdopodobniej wyjęty zagłówek, który powinien chronić głowę jadącej autem osoby w razie wypadku.
Zareagował także wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba, który przytoczył obowiązujące przepisy.
Za jazdę bez pasów mandat dla kierowcy
Zgodnie z przepisami art. 39. Kodeksu drogowego "Kierujący pojazdem samochodowym oraz osoba przewożona takim pojazdem wyposażonym w pasy bezpieczeństwa są obowiązani korzystać z tych pasów podczas jazdy". Te same przepisy mówią o konieczności dzieci w określonym wieku zabezpieczonych w adekwatnym do wzrostu i ciężaru foteliku.
Bez pasów mogą jeździć osoby: mające zaświadczenie lekarskie o przeciwwskazaniu do używania pasów bezpieczeństwa, kobiety o widocznej ciąży, taksówkarze jadący taksówką podczas przewożenia pasażera, instruktorzy lub egzaminatorzy podczas szkolenia lub egzaminowania.
Pasów nie muszą także zapinać podczas przewożenia osoby zatrzymanej: policjant, funkcjonariusz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Straży Granicznej, Służby Celno-Skarbowej i Służby Więziennej, żołnierz Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej.
ZOBACZ: Pasy bezpieczeństwa wycięto nożem, a skrzynia ładunkowa ociekała olejem
Obowiązek nie dotyczy funkcjonariusza Służby Ochrony Państwa podczas wykonywania czynności służbowych, a żołnierza Żandarmerii Wojskowej podczas wykonywania czynności ochronnych.
Pasów nie zapina także zespół medyczny w czasie udzielania pomocy medycznej, konwojent podczas przewożenia wartości pieniężnych oraz osoba chora lub niepełnosprawna przewożona na noszach lub w wózku inwalidzkim.
Za jazdę bez pasów zgodnie z nowym taryfikatorem grozi 100 zł dla kierowcy, który nie zastosował się do wymagań ustawy. Dodatkowe 100 zł grozi za niedopilnowanie pasażerów jadących bez zapiętych pasów w samochodzie.
Lider PO stracił prawo jazdy za prędkość
106 km/h - z taką prędkością miało się poruszać po Warszawie auto, w którym jako pasażerowie podróżowali przewodniczący PO Donald Tusk oraz rzecznik Platformy Obywatelskiej Jan Grabiec.
- Nic nie wiem, żeby nasz kierowca łamał przepisy. Ja nie miałem tego świadomości - powiedział rzecznik PO w grudniu zeszłego roku.
Deklarował wtedy, że sprawa będzie wyjaśniona, a dozwolonej prędkości nie należy przekraczać.
ZOBACZ: Warszawa: auto z Donaldem Tuskiem miało jechać 106 km/h
20 listopada zeszłego roku Interia jako pierwsza informowała, że Donald Tusk stracił prawo jazdy. Policja zatrzymała go do kontroli, bo - mając na liczniku 107 km/h - jechał przez teren zabudowany, a dokładniej mazowiecką miejscowość Wiszniewo nieopodal Mławy.
Przewodniczący PO otrzymał 500 zł mandatu, a ponadto zakazano mu kierować pojazdami przez trzy miesiące.
"Jest przekroczenie przepisu drogowego, jest kara zatrzymania prawa jazdy na trzy miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji" - pisał Tusk tamtego dnia na Twitterze.
Czytaj więcej