Kurczakom grozi śmierć, a sklepom niedobory mięsa. Branżę "dobijają" rachunki
- Nikt nie zaryzykuje wstawienia żywych zwierząt do kurnika, jeśli miałoby zabraknąć energii - stwierdził Paweł Podstawka, przedstawiciel branży hodowców. Ostrzegł tym samym, że zimą może zabraknąć drobiu, ponieważ właściciele firm nie pozwolą na "śmierć kurczaków w męczarniach". Jego zdaniem przedsiębiorcy nie poradzą sobie bez pomocy państwa, a czasu, by jej udzielić, jest "bardzo mało".
Zdaniem hodowców drobiu utrzymanie wysokiej temperatury w kurniku - nieważne czy ogrzewanym prądem, czy gazem - jest absolutną koniecznością. Rosnące koszty energii spowodowały, że mali producenci drobiu ograniczają liczbę hodowanych zwierząt.
"Śmierć w męczarniach"
- Ceny prądu tak nas dobijają, że praktycznie większość hodowców zastanawia się czy wstawiać kurczaki na fermę. Bo nie będą ich w stanie ogrzać - powiedział w Polsat News Paweł Podstawka, prezes Krajowej Federacji Hodowców Drobiu i Producentów Jaj.
Jak dodał, "nikt nie zaryzykuje" wstawienia żywych zwierząt na kurnik w sytuacji, kiedy miałoby zabraknąć energii. - To oznaczałoby dla nich śmierć w męczarniach. Pytanie, kto za to weźmie odpowiedzialność - mówił.
Branża apeluje więc, by należące do niej firmy wpisać na listę hodowców niezbędnych do zapewnienia bezpieczeństwa żywieniowego kraju.
ZOBACZ: Wielka Brytania. Każdego tygodnia przedwcześnie milion kurczaków. "Konsumenci byliby zniesmaczeni"
Według Pawła Podstawki "trzeba działać szybko, bo czasu jest bardzo mało". - Ostatni tego lata etap hodowli brojlera wypadnie w połowie października. Bez gwarancji utrzymania rozsądnych cen energii, zimą nikt brojlerów nie będzie produkował - zapowiedział.
Hodowcy przypominają, że ponoszone przez nich koszty to nie tylko ogrzanie kurników, ale również opieka weterynaryjna oraz pasze. Ich ceny również nieustannie rosną.
Problem z jajkami. Zdrożeją, a wraz z nimi makarony
Problem z rosnącymi kosztami energii nie dotyczy jednak tylko hodowców drobiu, ale również producentów jaj. Ich brak może się przełożyć na niedostatki innych produktów spożywczych, chociażby makaronów. Zdrożeją również same jaja.
Pod koniec sierpnia przed takim scenariuszem ostrzegała Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz (KIPDiP). Według jej ekspertów ceny jaj jesienią i wczesną zimą podniosą się o kilkadziesiąt procent.
ZOBACZ: Ceny jajek wzrosną, bo jest mniej kur niosek. Eksperci: Sytuacja katastrofalna
W lipcu liczba jednodniowych kur nieśnych wyniosła 1 mln 665 tys. sztuk, którą Izba nazwała "katastrofalnie niską". Gdyby zestawić ją z danymi za ten sam miesiąc w 2021 roku okazuje się, że mamy spadek przekraczający 52 procent. Z kolei różnica między lipcem a czerwcem br. sięga minus 47 procent.
– W ostatnich tygodniach niechęć hodowców do uzupełniania stad przybrała na sile w sposób nieoglądany w naszym kraju od kilkunastu lat. Szacujemy, że od początku roku baza produkcji jaj zmniejszyła się już o około 10 procent i nadal dynamicznie maleje – stwierdził Mariusz Szymyślik, dyrektor w KIPDiP.
Czytaj więcej