Holandia: Tajemnicza śmierć Polaka w Bredzie. Wpadł w szał na festiwalu muzycznym
37-letni mężczyzna z Polski zmarł po tygodniowej hospitalizacji w Holandii. Wcześniej odwiedził festiwal muzyczny, gdzie miał zachowywać się agresywnie. Gdy z interwencją przyjechała policja, Polak przestał oddychać. Niderlandzkie służby wyjaśniają, co dokładnie wydarzyło się w Bredzie.
37-letni Polak zjawił się w holenderskiej Bredzie na festiwalu muzycznym 17 września. Tam - jak opisała policja - miał zachowywać się na tyle agresywnie, że ochroniarze nie byli w stanie go uspokoić i zapewnić bezpieczeństwo innym.
ZOBACZ: Indie. 12-latek zgwałcony przez czterech mężczyzn. "Jego stan jest krytyczny"
Chwilę później, gdy na miejsce dotarli policjanci oraz ratownicy medyczni, mężczyzna przestał oddychać. Przywrócono mu funkcje życiowe, przewieziono do szpitala, lecz w niedzielę 37-latek zmarł.
Śmierć Polaka po wizycie na festiwalu. Ochroniarze przesłuchani
O tym, że zmarły był naszym rodakiem, poinformował portal nu.nl z Holandii. Dziennikarze uściślili, iż nadal trwa postępowanie mające wyjaśnić, dlaczego Polak zmarł i co wywołało jego wcześniejszy atak furii.
Czterech z sześciu ochroniarzy, którzy zajmowali się mężczyzną, zostało przesłuchanych. Są na wolności, lecz w sprawie mają status podejrzanych. Dwie pozostałe osoby przedstawią swoją wersję wydarzeń w późniejszym czasie.
Czytaj więcej