Protesty w Rosji po decyzji o mobilizacji. "Mój syn ma 18 lat. Nie chcę, żeby moje dziecko zginęło"
- Sięgają po życie naszych dzieci. Mój syn ma 18 lat. Nie chcę, żeby moje dziecko zginęło - wykrzykiwała jedna z mieszkanek Moskwy, która brała udział w środowych protestach przeciwko mobilizacji.
- Nie ma strachu! Jest nienawiść do tego reżimu - mówiła podczas demonstracji. - Sięgają po życie naszych dzieci! Mój syn ma 18 lat. Nie chcę, żeby moje dziecko zginęło. Pragnę, by żyło - dodawała.
- Ja już niczego się nie boję! Najcenniejsze, co mogą nam odebrać, to życie naszych dzieci. Nie oddam życia mojego dziecka. Nikomu! Czy ten protest coś zmieni? Wiem, że nie, ale bycie tutaj to mój obywatelski obowiązek. Nie dla wojny! - tłumaczyła.
Mobilizacja powodem paniki i popłochu
Środowa decyzja o mobilizacji wywołała popłoch i protesty. Wielu młodych ludzi nie nie ma zamiaru wyjeżdżać na front i ucieka przed powołaniem za granicę.
ZOBACZ: Wymiana jeńców. Ukraina odzyskała obrońców Azowstalu, do Rosji trafił Wiktor Medwedczuk
- Kiedy masz żonę i dzieci, to myślisz o tym, nie chciałbym ich zostawić na wypadek, gdyby coś mi się stało - mówił Denis, niepodający swojego nazwiska, uczestnik protestów.
Ruch opozycyjny "Wesna", wzywając do protestów, przekazał: Tysiące rosyjskich mężczyzn, naszych ojców, braci i mężów, zostanie wrzuconych do maszyny wojny. Za co będą umierać? Za czym będą płakać matki i dzieci?
Czytaj więcej