Wojna w Ukrainie. Rosyjski jeniec dla Polsat News: Obiecali nam uniewinnienie
Rosyjski kryminalista, który przyznał, że był skazany za zabójstwo i odsiedział w więzieniu w obwodzie riazańskim 23 lata, powiedział reporterowi Polsat News jak został zwerbowany do armii. - Obiecali nam uniewinnienie - mówił jeniec wzięty do niewoli w okolicy Iziumu. - Werbował nas sam Prigożyn, ten od Putina. Obiecywał piękne rzeczy - dodał żołnierz. - Na froncie poznałem inną prawdę - dodał.
- Siedziałem w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Miałem jeszcze parę lat odsiadki. Ale pojawiła się szansa na wyjście - mówił rosyjski kryminalista reporterowi Polsat News o tym, jak znalazł się w armii Kremla.
Uniewinnienie i wolność w zamian za walkę w Ukrainie
- Obiecali nam uniewinnienie. Dużo chłopaków się na to nabrało - powiedział korespondentowi Polsat News Jewgienij, rosyjski więzień, który został zwerbowany do służby w rosyjskiej armii i wysłany do walki w Ukrainie.
- Tylko z naszego więzienia na wojnę zabrano prawie 100 osób. Werbował nas sam Prigożyn, ten od Putina. Obiecywał piękne rzeczy. Ale tutaj rozumiesz już, że uniewinnienie i wolność jest możliwa, ale tylko poprzez śmierć. To co tam w naszej telewizji mówią, to same kłamstwa. Putin mówi te swoje bzdury. Tutaj na froncie poznałem zupełnie inną prawdę - wyznał kryminalista-żołnierz w rozmowie z dziennikarzem Polsat News.
Rosyjski żołnierz powiedział, że z jego zakładu karnego w obwodzie riazańskim Rosjanie zabrali 92 mężczyzn. Byli to skazani za najpoważniejsze przestępstwa.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. "To nie koniec putinizmu". Amerykański analityk dla Polsat News
Jewgienij, z którym rozmawiał Mateusz Lachowski był skazany za zabójstwo i odbył 23 lata z wyroku.
- Jest czymś zaskakującym, że Jewgienij Prigożyn jeździł osobiście po zakładach karnych i zachęcał skazańców do tego, by przystąpili do rosyjskiej armii - mówił Mateusz Lachowski. Prigożyn to bliski współpracownik prezydenta Rosji Władimira Putina, właściciel grupy Wagnera, która rekrutuje na wojnę najemników. Polsatnews.pl informował wcześniej o nagraniu, które może potwierdzać te doniesienia.
- Widać naprawdę, że Rosjanie biorą wszystkich, a takie historie pojawiały się już wcześniej, od kilku miesięcy - dodał reporter.
Powiedział też, że w szeregach armii rosyjskiej znajdowali się "ochotnicy". - Tacy, którzy zostali zmobilizowani, kiedy poszli po dzieci do szkoły - mówił reporter.
"W momencie ofensywy Rosjanom zabrakło paliwa"
Reporter Polsat News przebywa w północno-wschodniej Ukrainie. Dziennikarz jest z żołnierzami, którzy m.in. przejmują porzucony rosyjski sprzęt pancerny.
- Mówimy o technice, która jest na chodzie. Może czasami uszkodzona, zepsuta, ale do naprawienia, niezniszczona - powiedział. Dodał, że znacznie więcej jest sprzętu zniszczonego.
- Cały czas widać te holowane porzucone pojazdy wojskowe. Wydaje się, że Rosjanom w momencie ofensywy brakowało paliwa i w momencie ofensywy porzucali sprzęt i uciekali - mówił Lachowski.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Samochód z prezydentem Ukrainy miał wypadek. Zełenskiego zbadał lekarz
- Pierwsi uciekali ci, którzy - z tego co słyszę - byli bardziej okrutni dla ludności cywilnej, czyli żołnierze z tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej - mówił dziennikarz, który dodał, że wartość bojowa tych separatystów była najniższa i to oni najczęściej zajmowali się gnębieniem ludności cywilnej.
- Dalej nie ma prądu oraz wody i to jeszcze trochę potrwa - mówił na antenie Polsat News dziennikarz. Energii w obwodzie charkowskim nie ma na linii od Czuchujewa przez Bałakliję do Izjumu. - Nie ma także zasięgu telefonii komórkowej, ale żołnierze mówią, że to się poprawia, z dnia na dzień jest trochę lepiej - powiedział Mateusz Lachowski.
- Na miejsce dotarli wolontariusze, dociera pomoc humanitarna - powiedział dziennikarz.
W Iziumie zostało około 10 tys. mieszkańców, którzy przetrwali w mieście półroczną okupację. Ludzie przeszli gehennę.
Terror Kremla wobec cywilów na podbitych terenach
- Pobicia, zwłaszcza mężczyzn w wieku poborowym były tutaj nagminne. Częste były aresztowania, ludzie rozpływali się w powietrzu - powiedział Lachowski.
Dziennikarz rozmawiał ze świadkami, którzy twierdzą, że pod koniec okupacji Rosjanie prowadzili skrępowaną dziewczynę. Nie wiadomo, co się z nią stało.
- Niebezpiecznie było być Ukraińcem na tym terenie, zwłaszcza jeśli miało się rodzinę po drugiej, nieokupowanej stronie lub kogoś, kto pracował w ukraińskim resorcie siłowym, na przykład był w policji czy wojsku - mówił dziennikarz.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Setki grobów w Iziumie. "Rozpoczęły się niezbędne procedury"
- Na początku okupacji Rosjanie rozbierali ludzi na blokpostach, zwłaszcza mężczyzn. Sprawdzali, czy nie mają tatuaży, śladów po strzelaniu z karabinów na ramionach. Zdarzało się przez cały czas, że mężczyźni byli rozbierani do naga na blokpostach i w ten sposób upokarzani.
Ale także sprawdzano czy nie mają jakiejś broni lub nie są w jakiejś partyzantce - powiedział Mateusz Lachowski.
Reporter ustalił, że kilkaset grobów, o których poinformowały ukraińskie władze, odnaleziono między miastami Izjum i Bałaklija. - W tej chwili pracują tam służby, sprawdzają co tam się wydarzyło i kto leży w tych grobach - mówił. Dodał, że mogiły są masowe i anonimowe. - Wiemy, że są to cywile - powiedział.
WIDEO - "Werbował nas sam Prigożyn". Skazaniec o tym jak z więzienia trafił na front w Ukrainie
Kiedy trzeba było walczyć, rosyjskie wojsko uciekło
- Ukraińcy zaatakowali miejsce, w którym Rosjanie najmniej spodziewali się natarcia - mówi reporter Polsat News.
- Wcześniej Ukraina sugerowała przez kilka miesięcy ostrzałami i innymi działaniami, że ofensywa będzie na południu. Rosjanie nie docenili Ukraińców, nie spodziewali się, że mogą oni próbować przeprowadzić ofensywę w dwóch różnych miejscach, że mają do tego środki - tłumaczył Lachowski.
Jak dodał, do tego doszło rozpoznanie Zachodu, który pomaga Ukrainie. W rozpoznaniu miał także pomóc ruch oporu.
ZOBACZ: Szef grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn osobiście werbuje więźniów na wojnę. Pojawiło się nagranie
- Na tym terenie działała dość dobrze zorganizowana partyzantka, ponieważ zamieszkuje tutaj ludność proukraińska - wyjaśnił Lachowski. Dodał, że w początkowym ataku duże znaczenie miał udział sił specjalnych.
Zdaniem dziennikarza w odniesieniu sukcesów militarnych pomógł także skład osobowy rosyjskiej armii. Dodał, że żołnierze ci "może chcieli okupować, przesłuchiwać, może byli gotowi walczyć z ludnością cywilną i pilnować pozycji, ale w sytuacji, kiedy trzeba się było bić z ukraińskimi czołgami i doskonałymi brygadami, nie mieli szans".
- Lepsze oddziały rozpierzchły się następnie z obawy przed wzięciem w okrążenie - dodał korespondent.
Czytaj więcej