"Raport": Kierowca, który śmiertelnie potrącił ciężarną w Lubieni, był wcześniej karany
Jadąc pod wpływem alkoholu i narkotyków Daniel C. staranował swoim autem, idącą po chodniku rodzinę. Zginęła kobieta w 8. miesiącu ciąży, nie udało się uratować też jej nienarodzonego dziecka. O dramatycznej akcji ratunkowej, podczas której na miejscu wypadku przeprowadzono cesarskie cięcie, po pierwszy raz opowiadają medycy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Materiał "Raportu".
Daniel C. - 61-letni kierowca, który 1 września spowodował wypadek w Lubieni - był w przeszłości karany - ustaliła reporterka "Raportu", Beata Glinkowska. - Była to karalność za przestępstwo przeciwko wolności. Mówimy tutaj o kierowaniu gróźb wobec ustalonej osoby. To było postępowanie, w którym mężczyzna został prawomocnie skazany - przyznaje Daniel Prokopowicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
Kobieta w 8. miesiącu ciąży szła z bratem i dwójką swoich małych dzieci - prawidłowo chodnikiem, oddzielonym od drogi pasem zieleni i rowem. Miała urodzić córkę za kilka tygodni.
Cesarskie cięcie na miejscu wypadku
- Po przybyciu na miejsce w karetce była 32-letnia kobieta w 8. miesiącu ciąży, która miała ostatnie oznaki życia. To była osoba odchodząca, ta pacjentka doznała rozległych obrażeń wielonarządowych - relacjonuje Robert Gałązkowski, Dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Tylko "Raportowi" - o tej niezwykle trudnej akcji - zgodził się opowiedzieć Michał Kopka, lekarz, który na miejscu przeprowadził operację cesarskiego cięcia. - Pomimo naszych szybkich działań po kilku minutach u pacjentki doszło do nagłego zatrzymania krążenia. Decyzja była wyjątkowo ciężka, do tej pory nie słyszałem w Polsce o cesarskim cięciu w miejscu wypadku. Chcąc ratować matkę i dziecko musieliśmy podjąć się ratunkowego wydobycia płodu. Dziecko nie dawało oznak życia - powiedział.
W jednej karetce ratownicy prowadzili reanimację matki, w drugiej karetce, z drugimi ratownikami Michał Kopka prowadził reanimację dziecka: - Wiedzieliśmy, że zrobiliśmy wszystko na 200 procent, natomiast obrażenia były na tyle ciężkie, że nie dało się uratować ani dziecka, ani matki. Było nam się wyjątkowo ciężko z tym pogodzić.
ZOBACZ: Lubienia. Kierowca zabił ciężarną kobietę i jej dziecko. Szokujące ustalenia
- Dzieciątko, kiedy je wyciągnęliśmy było sine, kilkadziesiąt minut resuscytacji, no i niestety porażka. Niestety porażka. Nie udało się uratować ani mamy, ani nie udało się uratować dziecka - z bólem mówi Robert Gałązkowski, Dyrektor Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Brat kobiety ze złamaniami kończyn trafił do szpitala. Jej dzieci w wieku dwóch i czterech lat, cudem uniknęły śmierci. Sprawca po wszystkim próbował uciec z miejsca zdarzenia.
WIDEO: Pijany kierowca śmiertelnie potrącił ciężarną. Dramatyczne kulisy akcji ratunkowej
- 61-latek był nietrzeźwy, a dodatkowo badanie testerem, które będzie jeszcze wymagało potwierdzenia badaniem krwi wykazało obecność narkotyku. Bezpośrednio przed tym zdarzeniem w miejscowości Młynek kolidował z innym pojazdem, najechał na tył tego pojazdu i uciekał z miejsca tej kolizji. Uciekając wjechał w pieszych - mówi Daniel Prokopowicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach.
"On całe życie pił. Dla mnie to nie był człowiek"
Jeszcze kilka lat temu mężczyzna mieszkał w niewielkiej wsi, w województwie świętokrzyskim. Niedaleko miejsca wypadku. Dziennikarka Raportu Beata Glinkowska dotarła do osoby, która bardzo dobrze go zna.
Reporterka: - Czy on robił takie rzeczy wcześniej, że jeździł pod wpływem alkoholu?
Znajoma Daniela C: - Tyle powiem, że on całe życie pił. Dla mnie to był człowiek... To nie był człowiek.
Reporterka: Ale czy on jeździł wcześniej pod wpływem alkoholu?
Znajoma Daniela C: - On nie miał w ogóle prawa jazdy dopóki się nie wyprowadził do byłej kochanki, do Ostrowca. Tam bynajmniej, ja to odczułam w ten sposób, że to nie było prawo jazdy zdane, tylko to było prawo jazdy - bynajmniej w moim odczuciu kupione. Bo ze względu na to, że tu w Radomiu zdawał kilkanaście razy i nie zdał, a tam poszedł i tak, na pstryknięcie palcem było prawo jazdy.
Ostatnio mężczyzna mieszkał w Ostrowcu Świętokrzyskim. Dziennikarze Polsat News rozmawiali też z jego sąsiadami. Ci twierdzą, że mężczyzna już wcześniej jeździł pod wpływem alkoholu. Wskazują też na jakieś problemy psychiczne mężczyzny, które miały się pojawić w związku z kłopotami małżeńskimi.
Dwa zarzuty dla 61-latka
61-latek został tymczasowo aresztowany. Usłyszał dwa zarzuty. Pierwszy związany jest ze spowodowaniem w stanie nietrzeźwości i pod wpływem narkotyku wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym oraz ucieczki z miejsca zdarzenia, natomiast drugi z zarzutów związany jest z kierowaniem w stanie nietrzeźwości i pod wpływem narkotyków. Prowadzący sprawę czekają jeszcze na ostateczne wyniki sekcji zwłok dziecka.
- Oczekujemy na protokół z sekcji zwłok, w którym powinniśmy poznać odpowiedź na to, czy dziecko urodziło się żywe, czy zmarło w ciele matki. Jeśli dziecko urodziło się żywe, będziemy mogli mówić o spowodowaniu wypadku i śmierci dwóch osób - mówi rzecznik Prokuratury w Kielcach.
ZOBACZ: Bielsk. Zabił ciężarną żonę. Prokuratura złoży apelację
Nawet jeśli kierowca odpowiadałby za śmierć dwóch osób, a nie jednej jak obecnie - grozi mu ten sam wymiar kary. W tym przypadku to maksymalnie 12 lat więzienia za spowodowanie wypadku po pijanemu ze skutkiem śmiertelnym i dwa lata za jazdę pod wpływem. Tyle przewidują postawione zarzuty. Gdyby zostały poszerzone o zabójstwo z zamiarem ewentualnym, co zdarzało się w podobnych przypadkach, wtedy groziłoby mu 25 lat więzienia.