Dymisja Norberta Kaczmarczyka. "Nie ma merytorycznego uzasadnienia"
"Decyzja o moim odwołaniu nie ma merytorycznego wyjaśnienia. Zapadła w atmosferze nagonki, która dotknęła mnie i moich bliskich w najważniejszym momencie życia, gdy wstępowałem w związek małżeński" - oświadczył Norbert Kaczmarczyk, zdymisjonowany wiceminister rolnictwa.
O Kaczmarczyku zrobiło się głośno po tym, gdy na swoje wesele otrzymał ciągnik za półtora miliona złotych. W internecie zaczął wówczas krążyć filmik z ceremonii.
Ciągnik za półtora miliona i dymisja
Wesele odbyło się 20 sierpnia, wzięło w nim udział 500 osób, a wśród nich politycy Solidarnej Polski. W mediach zawrzało, gdy Kaczmarczyk otrzymał od swojego brata warty 1,5 miliona ciągnik John Deere. Pojazd został przekazany parze młodej przez samego dilera, a wideo z momentu wręczenia szybko trafiło do sieci.
Kaczmarczyk tłumaczył, że właścicielem ciągnika jest brat, który kupił go na kredyt i dał mu w użytkowanie podczas wesela.
Po fali krytyki ze strony opozycji i medialnej burzy prezydium Komitetu Politycznego PiS zdecydowało o dymisji wiceministra rolnictwa Norberta Kaczmarczyka, a kilka godzin później premier Mateusz Morawiecki przyjął dymisję.
Kontrowersje wzbudziły także doniesienia Wirtualnej Polski dotyczące poddzierżawy ziemi przez brata ministra, a także zgłoszenia szkód na polu soi po gradobiciu, których nie stwierdziła powołana komisja.
Dymisja wiceministra rolnictwa. Reakcja Kaczmarczyka
Norbert Kaczmarczyk, były już wiceminister Rolnictwa i Rozwoju Wsi odniósł publicznie do tej decyzji. "Jestem rolnikiem i pochodzę z rolniczej rodziny. Wszystko co mamy, zawdzięczamy wyłącznie naszej ciężkiej pracy. Ani ja, ani nikt z moich bliskich nie złamaliśmy prawa. Insynuacje, które ukazały się w mediach, są nieprawdziwe" - napisał.
Podkreślił, że skala tych insynuacji jest "niewyobrażalna". "To zaplanowane, świadome działanie, mające na celu zniszczenie mojej osoby" - ocenił i zaznaczył, że cierpi przy tym cała jego rodzina i środowisko polityczne Zjednoczonej Prawicy. Kaczmarczyk zapowiedział, że z "oszczercami spotka się w sądzie".
Norbert Kaczmarczyk stwierdził też, że decyzja o jego odwołaniu nie ma merytorycznego uzasadnienia i jest to jedynie "polityczno-medialna intryga".
Kaczmarczyk: Decyzja zapadła w atmosferze nagonki
"Decyzja ta zapadła w atmosferze nagonki, która dotknęła mnie i moich bliskich w najważniejszym momencie życia, gdy wstąpiłem w związek małżeński" - napisał we wpisie.
Polityk przypomniał, że "zawsze z determinacją występował przeciw każdemu złemu pomysłowi", który był wymierzony w polskich rolników. Jako przykład podał "piątkę dla zwierząt". Przypomnijmy, że najważniejszymi założeniami ustawy, którą popierał m.in. Jarosław Kaczyński i która wywołała swego czasu rozłam w Zjednoczonej Prawicy, był zakaz hodowli zwierząt futerkowych, zakaz uboju rytualnego, zakaz trzymania zwierząt na uwięzi i trzymania zwierząt w złych warunkach dla rozrywki, np. w cyrkach.
"Głosowałem przeciwko temu pomysłowi i dziś ponoszę również tego konsekwencje" - podkreślił Kaczmarczyk.
Na koniec były wiceminister oświadczył, że utrata rządowego stanowiska "nie zawróci go z drogi i nadal będzie pracował na rzecz polskiego rolnictwa".
Czytaj więcej