"Interwencja". Kilometr do hydrantu. Mężczyzna po amputacji nóg żyje bez wody
Niepełnosprawny mężczyzna po amputacji nóg żyje bez dostępu do bieżącej wody. 42-letni Roman Ozdoba mieszka z matką w domu bez łazienki i ubikacji. Jednak najbardziej dotkliwy jest brak wody. Studnia wyschła wiele lat temu, a rodziny nie było stać na podłączenie do miejskiej sieci. Skazana jest więc na wyprawy do oddalonego o prawie kilometr hydrantu. Materiał "Interwencji".
- Ładujemy beczki i podjeżdżam pod studnię. Napełniam wiaderko i przelewam później do beczek - powiedział Roman Ozdoba.
42-letni mężczyzna i jego 62-letnia matka muszą przejść 900 metrów do miejskiego hydrantu, by przywieźć sobie wodę. Trasę pokonują co najmniej raz w tygodniu. Pani Mariola choruje na nadciśnienie i ma zaawansowaną cukrzycę. U pana Romana zdiagnozowano chorobę Buergera, która doprowadziła do amputacji nóg.
- Najgorzej jest zimą, bo jak jest lód czy dużo śniegu, to nie ma możliwości, by tak przywieźć tę wodę. Trzeba prosić sąsiada - przekazał Roman Ozdoba.
"Jak stracił nogi, tak stracił dziewczynę"
Zanim choroba zaatakowała, mężczyzna pracował w Niemczech.
- Wykonywałem kostkę brukową. Zaczęły mnie nogi boleć i puchnąć żyły. Jak przyjechałem do Łodzi z Niemiec, to poszedłem do szpitala, żeby mi wykonali badania. Po pobraniu krwi dostałem wyniki, że mam zakrzepicę krwi, chorobę Buergera. No i lekarz stwierdził, że musi mi obciąć nogę, bo choroba postępuje dalej. Na drugi rok ucięli mi drugą nogę, bo był przerzut - tłumaczył.
ZOBACZ: Warszawa. Instytut Onkologii wstrzymał operacje. Pielęgniarki na zwolnieniu
- Miał dziewczynę i to fajną, ładną. Mieszkali ze sobą 18-20 lat. Jak stracił nogi, tak stracił dziewczynę. I wrócił do mnie, bo gdzie miał wrócić? - powiedziała Mariola Głowacka.
"Mam tylko rentę socjalną"
Studnia wyschła wiele lat temu, a rodzina nie zdecydowała się na podłączenie do miejskich wodociągów. Nigdy nie było ich na to stać. I pani Mariola i jej syn utrzymują się teraz z renty socjalnej.
- Dziadek z babką postawili ten dom. Należało do niego jeszcze dwóch wujów, bo było trzech braci - opowiadała Mariola Głowacka przyznając, że do dziedziczenia domu uprawnione są nawet trzy pokolenia - Nas nie stać, żeby teraz założyć wodę - dodała.
Dziennikarze "Interwencji" zapytali pana Romana, dlaczego nie zadbał o przyłączenie wody, gdy był jeszcze zdrowy.
- Ja też miałem swoje życie, ze swoją narzeczoną byłem 20 lat i mieszkałem z nią - tłumaczył i zaznaczył: - Mam tylko rentę socjalną i ten dodatek z NFZ w postaci wózka. Jak moja opiekunka poszła na rentę, a to było z pół roku temu, to do tej pory nikt tu nie przyszedł, a powinni co pół roku wywiad przeprowadzać.
W hydrancie brakowało jednego elementu
Razem z panią Mariolą dziennikarze próbowali ustalić w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Łodzi, kto jest asystentem rodziny. "Interwencja" chciała także złożyć wniosek o przyznanie zasiłku celowego na podłączenie wody.
Urzędnicy zadeklarowali pomoc. Pan Roman i pani Mariola mają nadzieję, że w końcu uda się podłączyć wodę i uregulować sytuację prawną ich rodzinnego domu. Po interwencji udało się uruchomić hydrant, który znajduje się kilkaset metrów bliżej.
ZOBACZ: Solec. 19-latek jechał na dachu auta. Został przez nie przygnieciony
- Okazało się, że taki czynny zdrój uliczny znajduje się niespełna 300 m od ich miejsca zamieszkania. Natomiast w ostatnim czasie nie można było z niego korzystać, bo w wyniku kradzieży zniknął jeden element. Rodzina wie, że ten zdrój jest czynny. Uzyskaliśmy informację, że już z niego korzystała. Odbyło się też pierwsze spotkanie z radcą prawnym. Uregulowanie stanu prawnego jest o tyle kluczowe, że otwiera drogę i możliwość ubiegania się o różnego rodzaju dofinansowania - przekazała Iwona Jędrzejczyk-Kaźmierczak, rzecznik MOPS w Łodzi.
- Jestem bardzo szczęśliwa, że był ten program, nasz Polsat. I chciałabym tylko tę wodę i podjazd dla syna. Więcej do szczęścia już by nam nie brakowało - zaznaczyła pani Mariola.
Materiał wideo z interwencji można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej