Pielęgniarki masowo przechodzą na L4. Pacjenci onkologiczni bez zabiegów
Od początku tygodnia pielęgniarki z OIOM-u masowo przechodzą na zwolnienia lekarskie. To wstrzymuje pracę niemal całego bloku operacyjnego. Przewodnicząca związków zawodowych w Świętokrzyskim Centrum Onkologii podkreśla, że to nie jest strajk, bo "pielęgniarka to też człowiek i może pójść na L4". Chorobę wywołać miały zbyt niskie wynagrodzenia. Wszystko przez "furtkę" w ustawie.
W wielu szpitalach w woj. świętokrzyskim stawka pielęgniarki nie zależy od wykształcenia. W ustawie, która określa, jak ma wyglądać wynagrodzenie dla pracowników w ochronie zdrowia, jest furtka dla dyrektorów, którzy zamiast posiadanego przez pracownika wykształcenia mogą brać pod uwagę to wymagane na określonym stanowisku. Dlatego 232 pielęgniarki ze Świętokrzyskiego Centrum Onkologii chociaż mają najwyższe możliwe wykształcenie - magistra ze specjalizacją - nie otrzymały najwyższego możliwego minimalnego wynagrodzenia.
Poziom frustracji narasta
- Poziom frustracji narasta. Szczególnie w grupie pielęgniarek, które przez całe życie dbały o poziom swojego wykształcenia. Ich pracodawcy - przynajmniej w naszym województwie - masowo odmawiają pielęgniarkom uznania tego wykształcenia. Ja się nie dziwię, bo to tak, jakby ktoś im mówił, że nie są im potrzebne pielęgniarki z wyższym wykształceniem - powiedziała w rozmowie z Polsat News Ewa Mikołajczyk, przewodnicząca Świętokrzyskiej Izby Pielęgniarek i Przełożonych.
ZOBACZ: Groźba strajków w szpitalach. Pielęgniarki czekają na podwyżki, dyrektorzy nie mają środków
Średnia wieku pielęgniarek, którym odmawia się pożądanej stawki, wynosi ponad 50 lat. Fakt, że pielęgniarki żyją krócej o 20 lat od przeciętnej kobiety w Polsce jeszcze bardziej potęguje niezadowolenie w tej grupie zawodowej.
Pielęgniarki na L4. Pacjenci onkologiczni bez zabiegów
Choć od poniedziałku pielęgniarki masowo udają się na zwolnienia lekarskie w wyniku czego odwołanych zostało kilkanaście planowych zabiegów, przewodnicząca związków zawodowych w Świętokrzyskim Centrum Onkologii podkreśla, że to nie jest strajk ani żadna forma protestu, bo "pielęgniarka to też człowiek i może pójść na L4".
- I tak dzieje się od początku tygodnia. Do tej pory zachorowało już ponad 50 pielęgniarek. Konsekwencje dla pacjentów są takie, że szpital musiał wstrzymać zabiegi planowe. Zwykle dziennie na bloku operacyjnym odbywa się średnio około 20 operacji chorych onkologicznie. W tym momencie te operacje się nie odbywają - relacjonowała na antenie Polsat News.
Przewodnicząca związków zawodowych wylicza, że w sam poniedziałek odwołano 16 zabiegów. - Pielęgniarki, które poszły na zwolnienie są anestetyczkami albo instrumentariuszkami. To górna półka tego personelu medycznego z najlepszym możliwym wykształceniem. Tych pielęgniarek w tej chwili nie ma - mówiła.
Pielęgniarki czują się zdegradowane. 5,700 zł zamiast 7,330 zł
- To nie jest strajk. To zgromadzenie, które ma na celu pokazanie społeczeństwu, jakie wynagrodzenia są od 1 lipca w naszym szpitalu. Na dzień 10 sierpnia, czyli wypłaty za lipiec zostały wypłacone po staremu, zgodnie z ustawą z ubiegłego roku. Dyrekcja zobligowała się jednak do wypłaty różnic do końca sierpnia - mówiła Lucyna Sznajder, przewodnicząca Zakładowej Organizacji Związkowej OZZiP.
Jak wyjaśniła, według ustawy z 1 lipca tego roku pielęgniarka z wyższym wykształceniem, czyli z tytułem magistra i specjalizacją, powinna dostawać 7,330 zł. - Dyrekcja natomiast zaszeregowała pielęgniarkę w tym niższym współczynniku, czyli w kwocie 5,700 na co my się nie zgadzamy, nie wyrażamy zgody. Czujemy się zdegradowane przez pracodawcę - podkreśliła.
"Wszystko zgodnie z ustawą"
Choć ustawa przewiduje taką możliwość, pielęgniarki obserwują sytuację w szpitalach powiatowych, w których miesięczna stawka została pielęgniarkom wypłacona "normalnie". - Jesteśmy zszokowane postępowaniem pracodawcy, bo w powiatowych szpitalach można było ustawę wykonać prawidłowo, czyli pielęgniarki z wykształceniem wyższym i specjalizacją otrzymały na dzień 10 sierpnia wypłatę w kwocie 7,330 złotych - mówiła Sznajder.
Pytana, jakie są dalsze kroki, skoro "to nie jest strajk", odpowiedziała, że związek dąży do do podpisania protokołu rozbieżności. - Jeśli go podpiszemy w najbliższym czasie, wtedy mamy wolną rękę do pikiet, strajków, odejścia od szpitalnych łóżek. A na to jesteśmy gotowe - zapowiedziała.
- Od wczoraj zostały wstrzymane zabiegi planowane. Każdy ma prawo do zwolnienia. Koleżanki poczuły się chore. Nie było to planowane, dziewczyny po prostu były zestresowane, ponieważ nie zostały docenione i odeszły na chorobowe. Jak długo będzie to trwało? Nie wiem - dodała na koniec.
Czytaj więcej