"Minister Moskwa beztrosko pojechała na wakacje. Miliony Polaków zostawiła na pastwę losu"
- Na razie rząd niczego nie przyjął, a pani minister Moskwa beztrosko pojechała sobie na wakacje. W sytuacji kryzysu energetycznego (...) po prostu wyjechała - mówiła posłanka w "Graffiti" Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica). - Zostawiła miliony polskich rodzin na pastwę losu - dodała, mówiąc, że jeśli dodatek grzewczy nie zostanie szybko uchwalony, to rodziny nie zdążą się przygotować na zimę.
Rząd zajmie się we wtorek projektem ustawy "O szczególnych rozwiązaniach w zakresie niektórych źródeł ciepła", która ma dotyczyć pozawęglowych dodatków grzewczych.
"Trzeba skończyć z podziałem na sort węglowy i pozostałych"
Zapytana o to, co powinno być w ustawie, by opozycja mogła ją bez problemu poprzeć posłanka Nowej Lewicy powiedziała, że powinna to być ustawa, w której "raz na zawsze powinno się zakończyć niesprawiedliwe dzielenie Polek i Polaków".
- Powinno skończyć się niesprawiedliwe dzielenie na sort węglowy, któremu należy się wsparcie i na sort energetyczny, gazowy, pelletowy, olejowy. Jest to po prostu niesprawiedliwe, że władza PiS zdecydowała się wesprzeć te rodziny, które ogrzewają swoje gospodarstwa domowe węglem, bez względu na to jakie maja dochody, czy one są wysokie czy niskie, a cała resztę Polaków zostawiła z niczym na zimną jesień i zimę - powiedziała.
ZOBACZ: Premier: Ocieplajcie domy przed sezonem grzewczym. Jak to wygląda i ile kosztuje?
- Nasza propozycja, którą zgłaszaliśmy już, gdy w Sejmie procedowany był dodatek węglowy zakłada wsparcie finansowe dla wszystkich rodzin w których dochód na jedną osobę nie przekracza 4 tys., zł netto. Bo to tez nie chodzi o to, żeby państwo z budżetu wspierało osoby bardzo dobrze sytuowane dla których nawet znaczny wzrost rachunków problemem nie jest - powiedziała.
Dodała, że oprócz wsparcia dla wszystkich rodzin z uwzględnieniem progu dochodowego, ważne jest, kiedy ustawa wejdzie w życie.
- Miesiąc temu apelowaliśmy o to, żeby szybko procedować dodatek grzewczy - mówiła.
"Minister Moskwa beztrosko pojechała na wakacje"
Marcin Fijołek przypomniał, że Sejm miałby się w tej sprawie zebrać na początku września w przyspieszonym, nadzwyczajnym trybie.
- My jako lewica dwa tygodnie temu złożyliśmy wniosek o przyspieszone nadzwyczajne posiedzenie Sejmu jeszcze w sierpniu. I to nie jest tylko wyścig "kto da więcej:, tylko ma bardzo poważne uzasadnienie. Jeżeli Sejm miałby się zebrać we wrześniu, przyjąć projekt ustawy, przeprocedować go przez komisje, to później jest Senat, który ma 30 dni na prowadzenie poprawek, potem ustawa wraca do Sejmu, później jest prezydent, który musi ustawę podpisać - przypomniała.
- Jeżeli teraz we wrześniu dopiero zajmiemy się dodatkiem grzewczym, to wsparcie pojawi się w samym środku tego okresu - wyjaśniła. - Rząd nie da wtedy szansy polskim rodzinom, żeby na tę zimę się przygotować - mówiła.
ZOBACZ: Dodatek węglowy. Minister Moskwa podpisała rozporządzenie. Wnioski można składać od środy
- Na razie rząd niczego nie przyjął, a pani minister Moskwa beztrosko pojechała sobie na wakacje. W sytuacji kryzysu energetycznego, już nie wspominam o katastrofie na Odrze, po prostu wyjechała - powiedziała. - Wyjechała zaledwie po kilku miesiącach pracy na tym stanowisku. Zostawiła miliony polskich rodzin na pastwę losu - mówiła posłanka Lewicy.
- Dziś mówimy "do roboty rządzie", a później "do roboty" parlamencie. My jesteśmy w pełnej gotowości, możemy się spotkać, w tym tygodniu, w przyszłym, na pewno trzeba to zrobić jak najszybciej, bo polskie rodziny czekają - dodała.
Przyznała, że po stronie Lewicy jest gotowość poparcia dodatku grzewczego, ale na razie nie wiadomo, co jest w projekcie.
Dodała, że konieczne jest wsparcie dla podmiotów publicznych, takich jak szkoły, przedszkola, kupujących węgiel. - Jest konieczne wsparcie tych podmiotów, jest konieczne zapewnienie tych źródeł ciepła, chociażby węgla, dla ciepłowni, dla dostawców ciepła systemowego - powiedziała.
- Mam nadzieję, że to wszystko znajdzie się w tej ustawie - mówiła.
WIDEO - Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w "Graffiti"
Dymisje za katastrofę ekologiczną na Odrze
Zapytana o zanieczyszczenie Odry powiedziała, że po wysłuchaniu społecznym na Dolnym Śląsku jest jasne, że amy do czynienia w Polsce z trzema katastrofami.
- Po pierwsze z katastrofa ekologiczna na Odrze, po drugie z katastrofą komunikacyjną władzy, (...) a ta trzecia katastrofa to katastrofa społeczna - mówiła.
Według niej są poszkodowani przez katastrofę rolnicy, rybacy, pracownicy sektora turystycznego terenów nadodrzańskich i należy im się wsparcie.
- Dla nich to jest kolejny kryzys - powiedziała.
- Jest prosty systemowy sposób by wypłacić te odszkodowania, wystarczy ogłosić stan klęski żywiołowej - powiedziała.
- Jeśli rząd nie chce tego zrobić, można na wzór ustaw covidowych przygotować specustawę, która pozwoliłaby wypłacać te odszkodowania - powiedziała.
Dodała, że jeśli jest tak jak twierdzi wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba, że doszło do przestępstwa, to są środki z Funduszu Sprawiedliwości, po które też te osoby mogłyby sięgnąć.
ZOBACZ: Wojewoda dolnośląski w "Graffiti": W kwestii Odry nie mam sobie nic do zarzucenia
- Bez względu na to, jaka będzie przyczyna (katastrofy ekologicznej na Odrze) to ryby nie zmartwychwstaną, katastrofy cofnąć się nie da - powiedziała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
- W mojej ocenie można było nie dopuścić do katastrofy o tej skali, gdyby rząd PiS nie był na wakacjach, gdyby wojewoda dolnośląski mimo swojego urlopu przerwał go - dodała.
Jak stwierdziła, skoro wojewoda dolnośląski wiedział o zagrożeniu pod koniec lipca, to "dlaczego nie podjął żadnych działań do 10 sierpnia".
- Dlaczego nie złożył wniosku do RCB i po prostu nie ostrzegł mieszkańców i mieszkanek Dolnego Śląska przed katastrofą - pytała, dodając, że obserwuje teraz "przepychankę".
- Nas to mało obchodzi kto zawalił. Widzimy, że nie zadziałała administracja państwowa - wyjaśniła. Uznała, że powinni zostać zdymisjonowani m.in. wojewodowie, wiceministrowie, być może do dymisji powinien podać się sam premier.
- Czy gdyby okazało się, że katastrofę wywołał atak obcego państwa, to ministrowie też byliby na wakacjach? To sprawia, że nie czujemy się bezpiecznie - dodała.
"Trzeba wycofać z obiegu podręcznik do HiT"
Zapytana o podręcznik do HiT i burzę, którą wywołała jego publikacja, powiedziała, że zgadza się z ministrem edukacji i nauki Przemysławem Czarnkiem, który powiedział, że to nauczyciel decyduje, z jakiego podręcznika korzysta.
- Mam pełne zaufanie do nauczycieli, że nie będą korzystać z podręcznika prof. Roszkowskiego, a przynajmniej nie w takim sensie, w jakim chciałby tego minister Czarnek - powiedziała.
- To co jest w tym podręczniku paradoksalnie bardzo wiele nam dziś mówi, może nie o historii, ale o teraźniejszości. Jest to doskonały przykład tego jak władza polityczna próbuje zideologizować szkołę, indoktrynować młode pokolenie manipulować faktami i dezinformować młodych ludzi - powiedziała, uznając, że podręcznik to dobry materiał do krytycznej analizy "chociażby na lekcjach wiedzy o społeczeństwie, wycofywanych w tej chwili".
Wypomniała, że szef resortu edukacji zachwalał podręcznik jako "doskonały", a potem okazało się, że "go nie czytał" i to "jest to dla niego kompromitacja".
ZOBACZ: Burmistrz o podręczniku do HiT: Moje miasto jest w nim poza Polską, poza jurysdykcją PiS
Przypomniała, że podręcznik jest także formą autoplagiatu, a autor prof. Wojciech Roszkowski przekleił do niego fragmenty swoich poprzednich publikacji.
Pytała także o sens wycinania fragmentu książki w sytuacji, gdy jest on wydrukowany i w obiegu. - Czy minister będzie siedział z korektorem, nożyczkami i wycinał te fragmenty? - pytała.
- Ten podręcznik trzeba wycofać z obiegu - zaznaczyła. - Ewentualnie zostawić kilka egzemplarzy do krytycznej analizy tego, w jaki sposób władza wykonuje zamach na edukację - powiedziała.
Dotychczasowe wydania programu "Graffiti" można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej