"Interwencja". Płynął skuterem, wpadł w wędkarską żyłkę. "Mogła mi odciąć głowę"

Polska
"Interwencja". Płynął skuterem, wpadł w wędkarską żyłkę. "Mogła mi odciąć głowę"
Interwencja
Artur Czechowski wpadł na wędkarską żyłkę płynąc na skuterze wodnym na Odrze

Pod koniec lipca doszło do groźnego wypadek na Odrze. Płynący skuterem Artur Czechowski wpadł na rozstawione przez wędkarza zestawy połowowe. Jak twierdzi, rozpostarta w poprzek rzeki żyłka, mogła mu obciąć głowę. Wędkarz tłumaczy, że łowił zgodnie z przepisami. Materiał "Interwencji".

Do zdarzenia doszło 26 lipca na Odrze. Rozpędzony do znacznej prędkości skuter wodny wpadł w zestawy do połowu suma.

 

- Płynąłem w dół rzeki Odry i przed Brzegiem Dolnym, przed śluzą, nagle coś dotknęło mojej szyi, zapiekło. Odruchowo odchyliłem głowę, zatrzymałem się. Potem to coś przeleciało nad głową. Otarło mi głowę, plecy, a po zatrzymaniu się okazało się, że to była linka, która była rozciągnięta w poprzek rzeki. Nigdy w życiu bym się nie spodziewał w tym miejscu, na śródlądowej drodze żeglownej takiej przeszkody - opowiada Artur Czechowski, motorowodniak.

 

- No miałem wędki pozarzucane na suma no i siedzieliśmy z żoną, z kolegą i żeśmy odpoczywali sobie, jak co weekend nad wodą. Ja łapię na zrywkę, ale ciężarek mam na dnie i z automatu kij stoi pionowo, a plecionka schodzi. Ona się zatapia 10-12 metrów od brzegu, jest pod wodą - tłumaczy z kolei wędkarz Marek Konarski.

Sprzeczne przepisy

- W tym miejscu Odra ma 185 metrów szerokości. Śródlądową drogę wodną, farwater, możemy porównać do drogi lądowej. Czyli mamy dwa pasy ruchu w każdym kierunku. Mamy oznaczenie lewej strony szlaku żeglownego, prawej strony szlaku żeglownego i tak zwyczajowo tę połówkę mojego pasa ruchu dzielę na pół i tamtędy płynę. To było w tamtym przypadku między 30 a 50 metrów od brzegu - zaznacza Artur Czechowski.

 

ZOBACZ: Warszawa: Pijany atakował przechodniów i krzyczał "kocham Putina". Interweniowały służby

 

Jak się okazuje przepisy wędkarskie i motorowodne stoją ze sobą w sprzeczności. W miejscu, w którym doszło do zdarzenia, nie ma ograniczenia prędkości dla jednostek pływających, a wędkarze, zgodnie z przepisami mogą rozstawiać tam swoje zestawy - ale tylko do połowy rzeki.

 

- To zdarzenie znane jest nam tylko z publikacji medialnych. Ja się mogę odnieść do naszego zezwolenia na amatorski połów ryb wędką i w tym naszym zezwoleniu mamy stosowne zapisy dotyczące właśnie połowu na tzw. zrywkę. Maksymalne dozwolenie przegradzania jest do połowy cieku wodnego, czyli do połowy rzeki. W tym przypadku do 100 m - wyjaśnia Robert Suwada z Polskiego Związku Wędkarskiego.

"Mogło mi odciąć głowę"

Co jednak w sytuacji, gdy wędkarze pojawią się w tym samym miejscu z dwóch stron rzeki i zajmą do połowy rzeki?

 

- Obecnie to casus, który jest nierozwiązany - odpowiada przedstawiciel Polskiego Związku Wędkarskiego.

 

ZOBACZ: Zmarła kobieta „osobiście” rozmawiała z żałobnikami na własnym pogrzebie – jak to możliwe?

 

- Nikomu do głowy nie przychodzi żeby rozciągać linę w poprzek jezdni. Ja nie sądziłem, że ktoś może wpaść na taki pomysł, żeby grodzić drogę wodną. Gdybym schylił głowę, to prawdopodobnie, by mi odcięło głowę albo przynajmniej przecięło tętnicę - podkreśla Artur Czechowski.

"Gdzie ja mam wędki zarzucać?"

- To gdzie ja mam te wędki zarzucić? W krzaki? Całkiem przy brzegu? Czy w ogóle ich nie zarzucać? - pyta Marek Konarski.

 

Sprawę wyjaśni prokurator. Dziennikarze "Interwencji" poinformowali o sprzecznych ze sobą przepisach Ministerstwo Infrastruktury, nadzorujące żeglugę śródlądową. Jednak spór wędkarzy i motorowodniaków trudno będzie rozwiązać.

 

Materiał wideo "Interwencji" można zobaczyć tutaj

jsd / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie