Szczecin: Fala śniętych ryb na Odrze. Akcję ich wyławiania utrudniają cofka i temperatura
W Szczecinie odnaleziono pierwsze skupiska śniętych ryb. - Niektóre martwe ryby, które widziałem na Odrze w Gryfinie, były w takim stadium rozkładu, że przelewałyby się przez zwykły podbierak - opisał w Polsat News ichtiolog prof. Adam Tański. Wyjaśnił, że naukowcy obserwują "efekt domina", bo za śmierć części zwierząt mogą odpowiadać toksyny powstające w truchłach.
Jak wyjaśnił prof. Tański, podczas patrolowania Odry w Szczecinie w poniedziałkowy wieczór badacze z uniwersytetu zauważyli pierwsze śnięte ryby.
- Były to organizmy "wskaźnikowe", wrażliwe na zanieczyszczenia: różanki, ślizy, niewielka ilość ryb karpiowatych (...). Ryb nie ma w takiej ilości jak na wysokości Widuchowej czy Kostrzyna, ale się pojawiają - wyliczył.
Jego zdaniem "to może oznaczać, że pewna ilość toksyn była już wcześniej, ale nie na tyle, by doszło do masowych śnięć".
ZOBACZ: Lubuska marszałek pisała o rtęci w Odrze. Niemiecki minister zaprzecza
- Jesteśmy codziennie na wodzie. Strażacy, żołnierze, szereg ludzi na co dzień związanych z Odrą wyławia ryby, ale w miejscu (wyłowionych) pojawiają się kolejne - dodał prof. Tański.
Prof. Tański: Ryby nie giną masowo
Profesor uściślił, że "nie jest tak, iż wszystkie ryby giną masowo", a w w miejscu "gdzie część została wyłowiona, pojawiają się nowe". - Być może te, które wyławiamy (w Szczecinie - red.) snęły kilkanaście kilometrów w górę rzeki - wyjaśniał.
Ekspert przypomniał też, że w Zalewie Szczecińskim nie ma tak silnego nurtu, jak w samej rzece. - Sprawę utrudnia jeszcze to, że mamy do czynienia z cofką. Wodę przytrzymują północne wiatry i nie spływa ona do morza. Ryby płyną wolno, a ich rozkład przyspiesza wysoka temperatura - mówił.
ZOBACZ: Tracz: Niemcy nie przyjechali klepać po plecach. Zawalili ministrowie Moskwa i Adamczyk
Jak opisał, niektóre martwe ryby, które widział w okolicach Gryfina były w takim stadium rozkładu, że "przelewałyby się przez zwykły podbierak".
- Ryby sną nie z powodu środka chemicznego, który miałby się uwolnić, ale mamy lawinowy efekt domina. Rozkładają się tony białka, powstają związki azotowe, które przekształcają się w te zagrażające życiu ryb - objaśniał prof. Tański.
WIDEO: Rozmowa z prof. Adamem Tańskim
Prof. Tański: Skala śnięć jest niewyobrażalna
- Oprócz tysięcy ryb giną również bezkręgowce, naturalne filtratory (...) ślimaki i mnóstwo organizmów, które dbają o to, by woda była czysta. Pozbyliśmy się filtratorów. Ten proces się pogłębia. Nie mam dobrych prognoz - tłumaczył.
Podkreślał, że "wszyscy chcieliby wierzyć, że szybko wrócimy do poprzedniego stanu". - Nie ma dzisiaj naukowca, który wyznaczyłby konkretną datę w kalendarzu. Dla mnie najlepszym przykładem będzie to, że jeśli w Odrze występowały sumy, który miały powyżej 200 cm, jeżeli one zginą to czas wzrostu do takich rozmiarów to na pewno 20 lat - mówił.
ZOBACZ: "Śniadanie Rymanowskiego". Tadeusz Cymański: To jest skandal. Sprawa Odry musi być rozliczona
- Ta skala śnięć jest niewyobrażalna. Jeszcze nigdy nie słyszałem, by na tak dużym odcinku doszło do takiej katastrofy - dodał.
"Każdy kilogram śniętych ryb zatruwa rzekę"
Zdaniem prof. Tańskiego obecnie najważniejsze jest jak najszybsze usunięcie martwych ryb z wody, ponieważ "każdy kilogram śniętych ryb wydobytych z wody to mnóstwo biogenów, które będą zatruwać rzekę". Wskazał, że przed zarybieniem trzeba mieć pewność, że toksycznych substancji nie ma już w rzece.
- Sugeruję, żeby opracować sposób zarybiana dla całej zlewni z uwzględnieniem najlepszych specjalistów w Polsce (...) To przyniesie najlepszy efekt, nie punktowo, ale spójnie, po to, aby odtworzyć ekosystem - tłumaczył.
Podkreślił, że Odra to ważny szlak migracyjny m.in dla ryb wędrownych w tym łososia, węgorzy, siei wędrownych i jesiotrów.
Czytaj więcej