Wojna w Ukrainie. Ukraińskie bliźnięta urodzone w Polskim szpitalu. W ojczyźnie byłyby bez szans

Polska
Wojna w Ukrainie. Ukraińskie bliźnięta urodzone w Polskim szpitalu. W ojczyźnie byłyby bez szans
Polsat News/Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi
By uratować dzieci lekarze w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi musieli zrobić dwa zabiegi wewnątrzmaciczne. Wymaga to m.in. odpowiedniego sprzętu.

Gdyby nie pomoc lekarzy z Centrum Zdrowia Dziecka w Łodzi, 26-letnia Katia straciłaby bliźniaczą ciążę. Kobieta musiała przejść skomplikowaną operację. Maluchy urodziły się zdrowe, a ich mama nie kryje wdzięczności - wie, że na Ukrainie, z której uciekła, nie miałaby szans na urodzenie bliźniąt. W Polsce od początku rosyjskiej inwazji urodziło się ponad trzy tysiące ukraińskich dzieci.

W szpitalu w Mikołajowie trzy lata temu otwarto nowoczesną izbę przyjęć. Jedną z najlepszych w Ukrainie. Szpital ostrzeliwany od początku wojny z Rosją, teraz jest kompletnie zniszczony.

Lekarz: Strzelają cały czas. Gra na loterii 

- Strzelają cały czas. Ludzie kładą się spać w nocy i budzą się następnego ranka z uczuciem, że grają na loterii. Nikt nie wie, czy się obudzi. Czy będzie żywy i czy wszystko będzie dobrze - mówi Oleg Koritov, dyrektor szpitala w Mikołajowie.

 

Po ostatnim nalocie na Mikołajów trzy osoby zostały ranne. Płonęła przychodnia, zniszczony został magazyn z artykułami medycznymi i żywnością.

 

ZOBACZ: Niezwykła operacja zakończona sukcesem. W Brazylii rozdzielono bliźnięta syjamskie złączone mózgami


Ludzi ratować trzeba, ale warunki są dramatycznie złe.

 

- Nie mamy tu specjalnie wyposażonego podziemnego schronu przeciwbombowego - wyjaśnił Segiej Metrijenko, dyrektor medyczny szpitala w Mikołajowie. Podobnie wyglądają inne szpitale.

 

Wiele innych zostało całkowicie zniszczonych podczas rosyjskiej inwazji.

Wiedziała, że w Ukrainie nie ma szans

Dlatego 26-letnia Katia Bondarenko wie, że w Ukrainie nie miałaby szans na urodzenie zdrowych bliźniąt.

 

Pochodzi z miejscowości Wołnowacha w obwodzie donieckim. Uciekła przed wojną razem z mamą, 4-letnią córką i 10-letnią siostrą.

 

- Lekarze w Polsce wykryli wadę płodu. Niczego nie rozumiałam, nie znałam języka. Wysłali mnie do szpitala. Powiedzieli, że muszę mieć operację - mówi "Wydarzeniom" Katia Bondarenko.

 

ZOBACZ: Niemcy. 99-letni bliźniacy zmarli tego samego dnia. Niezwykła historia nierozłącznych braci

 

Medycy stwierdzili u dzieci syndrom podkradania. To powikłanie ciąży bliźniaczej polegające na przecieku krwi od jednego z płodów do drugiego.

 

- Jeden pompuje krew swoją do drugiego i szczerze mówiąc w tej sytuacji nie jest szczęśliwy ani jeden ani drugi, bo jeden jest niedokrwiony, a drugi jest tą krwią przepompowany - mówi "Wydarzeniom" prof. Piotr Kaczmarek z Instytutu Centrum Zdrowia matki Polki w Łodzi.

 

WIDEO - Gdyby nie polscy lekarze, dzieci mogłyby nie przeżyć

 

Dwa zabiegi wewnątrzmaciczne, by uratować dzieci

By uratować dzieci lekarze w Centrum Zdrowia Matki Polki musieli zrobić dwa zabiegi wewnątrzmaciczne. Wymaga to odpowiedniego sprzętu i wiedzy.

 

- One się urodziły wcześniej. Jeden ważył 1500 gramów, a drugi - 1350, bo jedną z cech tego podkradania jest, że jeden płód jest mniejszy, a drugi jest większy - mówi prof. Kaczmarek.

 

ZOBACZ: Wiceminister rodziny: liczba urodzeń dramatycznie spada

 

- Jeszcze nikt nie wymyślił takich słów, żebym mogła powiedzieć, jak jestem wdzięczna - powiedziała Katia Bondarenko. Jej synowie otrzymali imiona Andrzej i Arkadij.

 

Chłopcy niebawem opuszczą szpital. Mają mieszkać w Sulęcinie. Ale w nienajlepszych warunkach. Do drugich urodzin będą pod kontrolą lekarzy.

Jarosław Kuś/hlk / Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie