Wypadek autokaru w Chorwacji. Minister zdrowia Adam Niedzielski o stanie poszkodowanych
- W autokarze znajdowały się 44 osoby, z czego dwie, to byli kierowcy. Na miejscu zginęło 11 osób, 12-sta zmarła po przewiezieniu do szpitala - powiedział minister zdrowia Adam Niedzielski w Zagrzebiu. 32 ranne osoby są rozlokowane w pięciu szpitalach, 19 z nich jest w stanie ciężkim. Wieczorem minister przekazał, że czworo poszkodowanych w wypadku wróci do Warszawy z delegacją.
Poszkodowani pielgrzymi są leczeni w dwóch szpitalach na północ do Zagrzebia i trzech w stolicy kraju.
- Stan pozostałych rannych osób jest określany jako średni - dodał minister zdrowia.
ZOBACZ: Chorwacja. Wypadek polskiego autokaru. Wiadomo, skąd pochodzili pielgrzymi
Misja medyczna z polski podzieliła się na dwa zespoły. Jeden z nich pomaga pacjentom na północy od Zagrzebia, gdzie zbiera ich dokumentacje medyczną. Następnie będzie kwalifikował, czy dla poszkodowanych istnieje możliwość transportu do Polski.
- Jeżeli jakikolwiek pacjent po ocenie będzie możliwy do przetransportowania, wróci prawdopodobnie jeszcze dziś wieczorem z nami do kraju - mówił Adam Niedzielski.
Wieczorem minister zdrowia przekazał, że chodzi o cztery poszkodowane w wypadku osoby.
"Polskie państwo nie pozostawia swoich obywateli bez pomocy. Wraz z polską delegacją do Warszawy wraca czwórka poszkodowanych w tragicznym wypadku w Chorwacji. Pozostali pozostają pod najlepszą opieką w chorwackich szpitalach. Jesteśmy na bieżąco informowani o ich stanie zdrowia" - zapewnił Niedzielski na Twitterze.
Ciężki stan rannych w Zagrzebiu
Szef resortu zdrowia podziękował "całemu narodowi chorwackiemu" za opiekę nad polskimi pielgrzymami. - Wszystkie bagaże zostały w autobusie - pacjenci dostaną tutaj podstawowe materiały i wsparcie. Są tutaj doskonale zaopiekowani - zapewnił Niedzielski.
Odpowiadając na pytania dotyczące stanu rannych leczonych w szpitalu w Zagrzebiu, minister zdrowia podkreślał, że mają oni "bardzo rozległe, wielonarządowe obrażenia" - To jest naprawdę bardzo dużo złamań - żebra, kości nóg - to naprawdę bardzo poważne złamania - mówił minister zdrowia.
Marcin Przydacz apeluje w sprawie infolinii
Minister zdrowia Chorwacji Vili Beros podziękował służbom, które brały udział w akcji ratunkowej. W planach ministrów jest udanie się do kolejnych szpitali i sprawdzenie stanu poszkodowanych.
- Wyrazy głębokiego współczucia i żalu w związku ze śmiercią obywateli polskich. Od samego początku polskie służby konsularne obecne na miejscu aktywnie działały wspólnie z chorwackimi parterami, aby udzielić niezbędnego wsparcia Polakom, którzy zostali poszkodowani w tej katastrofie - mówił wiceminister polskiego MSZ Marcin Przydacz. Podkreślił, że polski konsul był na miejscu wypadku i w szpitalach.
Przydacz przypomniał, że Ambasada RP w Zagrzebiu uruchomiła specjalną infolinię dla rodzin ofiar wypadku pod nr tel.
+385 148 99 414. Zaapelował, by pozostawić ją dla rodzin członków pielgrzymki podróżującej z Warszawy i z Częstochowy w kierunku Medziugorie. - Musimy mieć świadomość, że w Chorwacji znajdują się tysiące polskich turystów. Jeśli mamy możliwość skontaktowania się z nimi, to prośba, aby tą infolinię pozostawić przede wszystkim rodzinie - mówił wiceminister.
ZOBACZ: Wypadek polskiego autokaru w Chorwacji. Ambasada RP w Zagrzebiu uruchomiła infolinię dla rodzin
Do wypadku doszło w sobotę rano, ok. godz. 5:40 na autostradzie do Zagrzebia. Autokar z polskimi pielgrzymami podróżującymi do Medziugorie z niewyjaśnionych przyczyn zjechał z drogi. Wśród ofiar śmiertelnych ma być kierowca pojazdu.
Ważne badania techniczne. Kierowca mógł zasnąć
- Pojazd miał ważne badania techniczne, przeszedł je 13 czerwca i są ważne do 13 grudnia. Zakładamy, że był w dobrym stanie, to też zapewne będą badali biegli. Tutaj trzeba czekać na ustalenia śledczych, tak samo, będzie trzeba przenalizować czas pracy kierowców - mówił Polsat News Alvin Gajadhur, Główny Inspektor Transportu Drogowego.
Polsat News skontaktował się też z właścicielem firmy, która wynajmowała pojazd - Jarosławem Miłkowskim z biura pielgrzymkowego U Brata Józefa.
- To był wynajęty, sprawny autokar. Z tą firmą współpracuję już kilka lat i nigdy nie było problemu. Nie wiem, co mogło być przyczyną - mówił.
Wśród najbardziej prawdopodobnych przyczyn tragedii eksperci wymieniają zaśnięcie kierowcy autokaru.
- Z Warszawy do Zagrzebia mamy prawie tysiąc kilometrów. W tej chwili panują bardzo wysokie, ekstremalne temperatury. Jeżeli kierujący autokarem jechał z maksymalną dozwoloną prędkością 100 km/h na autostradzie. Gdy przymknął oczy, zasnął, to jechał prawie 20, 30 metrów bez żadnej kontroli - tłumaczył Marek Konkolewski, ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Czytaj więcej