Alex Salmond: Coraz mniej przemawia za tym, by Szkocja pozostała w Wielkiej Brytanii

Świat
Alex Salmond: Coraz mniej przemawia za tym, by Szkocja pozostała w Wielkiej Brytanii
Wikimedia Commons/Scottish Parliament
Były szef rządu Szkocji Alex Salmond

Maleje liczba argumentów przemawiająca za tym, by Szkocja pozostała częścią Zjednoczonego Królestwa - uważa były szef rządu Szkocji Alex Salmond. Jego zdaniem z czasem przeciwnikom niepodległości będzie trudniej je znajdować. Obecna premier Nicola Sturgeon pod koniec czerwca tego roku ogłosiła, że planuje przeprowadzić referendum niepodległościowe 19 października 2023 r.

Alex Salmond - który wynegocjował przeprowadzenie referendum niepodległościowego w 2014 r. - podczas spotkania w Stowarzyszeniu Prasy Zagranicznej w Londynie (FPA) oświadczył, że "ktokolwiek zostanie wybrany liderem torysów i zostanie premierem (Wielkiej Brytanii), musi zdać sobie sprawę, że woli narodu szkockiego i wybranego przez niego parlamentu nie można kwestionować w nieskończoność".

 

ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Sztab Generalny: Wielka Brytania przeszkoli ukraińskich żołnierzy

 

Salmond stał na czele szkockiego rządu w latach 2007-2014, a rezygnację złożył krótko po tym, jak w wynegocjowanym przez niego z rządem brytyjskim referendum większość Szkotów (55:45 proc.) opowiedziała się przeciwko niepodległości. Salmond, który przez 20 lat był liderem Szkockiej Partii Narodowej (SNP), w zeszłym roku założył nowe ugrupowanie niepodległościowe, Partię Alba.

Szkocja planuje referendum

Jego następczyni Nicola Sturgeon pod koniec czerwca tego roku ogłosiła, że planuje przeprowadzić nowe referendum 19 października 2023 r., choć ustępujący premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson nie zgadza się na jego rozpisanie, argumentując, że sprawa ta została rozstrzygnięta w 2014 r., a teraz nie jest właściwy czas, by wracać do budzącej duże podziały kwestii.

 

Dwójka kandydatów, którzy wciąż pozostają w grze o zastąpienie Johnsona - Liz Truss i Rishi Sunak również nie jest skłonna, by pozwolić na przeprowadzenie głosowania. W związku z odmową, rząd szkocki złożył wniosek do brytyjskiego Sądu Najwyższego o zbadanie tego, czy może on rozpisać referendum bez zgody rządu w Londynie.

Alex Salomond wierzy w porozumienie z rządem

Salmond podczas spotkania powtórzył argumenty na rzecz przeprowadzenia ponownego referendum – to, że w związku brexitem, któremu wyraźna większość Szkotów była przeciwna, zasadniczo zmieniła się sytuacja, oraz to, że partie opowiadające się za niepodległością mają większość w szkockim parlamencie oraz wśród szkockich posłów w brytyjskiej Izbie Gmin.

 

ZOBACZ: Wielka Brytania. Dwoje faworytów wyścigu o stanowisko premiera

 

- Argumenty na rzecz demokracji są przytłaczające, kwestią jest tylko, czy zostanie to zrealizowane poprzez porozumienie z brytyjskim rządem – a sądzę, że tak się stanie. Historia pokazuje, że Westminster wiele razy mówi "nie", a później pod presją zmienia zdanie – powiedział.

50 krajów pod zwierzchnictwem brytyjskim uzyskało niepodległość

Zwrócił uwagę, że nawet bardzo nielubiana w Szkocji konserwatywna premier Margaret Thatcher nie kwestionowała co do zasady prawa Szkotów do określania swojej przyszłości, więc odmowa tego przez Borisa Johnsona jest nową sytuacją. Wskazał też, że od zakończenia II wojny światowej ok. 50 krajów będących pod zwierzchnictwem brytyjskim uzyskało niepodległość i niemal w każdym przypadku rząd w Londynie początkowo oponował, ale ostatecznie wyrażał na to zgodę.

 

- Cechą wspólną tych 50 krajów, dużych i małych, bogatych w surowce i nie, jest to, że wszystkie po uzyskaniu niepodległości chciały ją zachować. Nie było ani jednego przypadku, by któryś myślał o tym, by wrócić pod rządy Westminsteru – powiedział były szef szkockiego rządu.

"Coraz mniej argumentów za Zjednoczonym Królestwem"

Salmond pytany o to, czy widzi jakieś argumenty na rzecz pozostania Szkocji w Zjednoczonym Królestwie, odparł, że widzi ich coraz mniej.

 

- W 2014 r. obóz 'nie' w referendum mówił, że jednym z powodów do głosowania na 'nie' jest zabezpieczenie miejsca Szkocji w Unii Europejskiej. Mówili, że jak Szkocja zagłosuje za niepodległością, nie zostanie do niej przyjęta - mówił. Nie sądzę, by to była prawda, ani że to było logiczne, ale był to jeden z kluczowych argumentów - dodał.

 

ZOBACZ: Rosja: Lista "państw nieprzyjaznych" rozszerzona o pięć krajów Unii Europejskiej

 

Jego zdaniem "kwestie, które przemawiały na korzyść Zjednoczonego Królestwa w 2014 r. zmieniły się zasadniczo. Dalej, moje przywiązanie do Jej Królewskiej Mości jest dobrze znane i jest ona wspaniałą osobą, ale nie należy się spodziewać, że będzie ona panowała jeszcze przez wiele nadchodzących lat, więc ten aspekt też zniknie. Argumenty na rzecz unii słabną i obozowi 'nie' będzie coraz trudniej je znajdować".

"Więcej argumentów za niepodległością"

Wskazując na trwający na świecie kryzys energetyczny, Salmond przekonywał, że przyrasta natomiast argumentów na rzecz niepodległości.

 

- Jesteśmy jednym z głównych producentów energii odnawialnej w Europie. Wytwarzamy pięć razy więcej ropy i gazu niż konsumujemy, potencjalnie możemy produkować ze źródeł odnawialnych 10 razy więcej energii niż konsumujemy. Tymczasem w Szkocji płacimy ogromne pieniądze za ogrzewanie domów – mówił.

 

ZOBACZ: Wielka Brytania. Problem z systemem obsługi bagażu na lotnisku Heathrow. Walizki zalegają w halach

 

Dodał jednak, że w trwającej debacie na temat referendum chodzi też o coś innego. - Fundamentalną sprawą, której prounijni politycy nie doceniają, jest to, że zdecydowana większość Szkotów - niezależnie od tego, czy są za niepodległością, czy nie, bo to się rozkłada 50:50 - wierzy w prawo do samostanowienia. Wierzą, że powinni mieć prawo do odpowiedzi na to pytanie, a dalsze znaczenie ma to, czy są za niepodległością, czy przeciw – podkreślił.

mst / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie