"Interwencja". Wojna o transport w Karpaczu. Kto podpalił autobusy?
W środku nocy, na parkingu w centrum Karpacza, doszło do tajemniczego podpalenia dwóch autobusów, należących do Tadeusza Kalupy. Mężczyzna twierdzi, że to zemsta taksówkarzy, którym nie podoba się, że prowadzi w mieście linię komunikacji miejskiej. Twardych dowodów brak. Są za to nagrania, na których widać, jak wygląda walka o transport w Karpaczu. Materiał "Interwencji".
- Plan był taki, że chciał spalić wszystko. Jestem pewien na sto procent, że to nie wybryk chuligański. Pewien pan do mnie przyszedł i powiedział, że dostał zlecenie, żeby mnie spalić - opowiada Tadeusz Kalupa.
Tylko dzięki temu, że w momencie pożaru obok przejeżdżał znajomy właściciela autobusów, nie doszło do tragedii. Bardzo szybko zaalarmowano straż pożarną.
ZOBACZ: "Interwencja": Zabójstwo Iwony Cygan. Główny oskarżony na wolności
- Dostałem telefon od kolegi, który akurat przejeżdżał główną ulicą. To była chwila, jak tu zjechałem, bo mieszkam 700 metrów stąd, byłem zaraz za OSP Karpacz - wspomina Tadeusz Kalupa.
Kiedy mężczyzna pojawił się na miejscu, zaczął ratować pozostałe pojazdy. Odstawił je jak najdalej od płonących dwóch autobusów. Dzięki temu ogień nie rozprzestrzenił się. Strażacy twierdzą, że pożar zagrażał nawet okolicznym budynkom.
- Trzy zastępy, 17 ludzi zostało skierowanych do tego zdarzenia. Pożar, gdyby się dalej rozwinął, mógłby spowodować zajęcie się kolejnych pojazdów - mówi Krzysztof Zakrzewski z Państwowej Straży Pożarnej w Jeleniej Górze.
- Kwota strat to 700 tysięcy złotych. W tej sprawie policjanci prowadzą czynności operacyjne. Czyn ten jest zagrożony karą do 10 lat więzienia - informuje Edyta Bagrowska z Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze.
Kto podpalił autobusy?
Kiedy pan Tadeusz przejrzał monitoring, nie miał wątpliwości: doszło do podpalenia. Na nagraniu można zauważyć postać podpalacza, który prawdopodobnie ucierpiał w wyniku podłożenia ognia. Mężczyzna przypuszcza, kto stoi za zniszczeniem jego autobusów - to osoby związane z miejscowym środowiskiem taksówkarzy.
- Na tym filmie widać, gdy podpala pojazd i sam się oblewa. Tego dokładnie nie widać, ale jest oblany, bo sam się zapala - co już widać. Przed tym zdarzeniem jeden z moich kolegów zadzwonił do mnie i powiedział, że taksówkarze chcą się spotkać, żeby ustalić ze mną działania mojej komunikacji miejskiej. Ja mam licencję, zezwolenia z urzędu miasta, ale oni chcą ustalić, jak te autobusy mają jeździć - opowiada o nagraniu Tadeusz Kalupa.
Mężczyzna prowadzi lokalną firmę transportową. Posiada kilka autobusów i busów. Organizuje wycieczki. Nie tak dawno za zgodą władz miasta stworzył pierwszą w Karpaczu linię komunikacji miejskiej. Teraz ma problemy z grupą taksówkarzy.
- Linia komunikacyjna funkcjonuje rzeczywiście od niedawna, bo 14 miesięcy. Gmina nie posiada swojej komunikacji. Mam też inną linię do Czech, do Pecu pod Śnieżką. To też im się nie podoba - twierdzi Tadeusz Kalupa.
ZOBACZ: "Interwencja". Bój o miejsce na cmentarzu. "To nie jest ksiądz, to materialista"
- To miejscowość po drugiej stronie Śnieżki, gdzie komfortowo można gondolą wjechać na Śnieżkę. Jak firma nie istniała, to głównie na nich się opierał transport, a jak firma powstała, to my głównie wozimy ludzi. Zajmujemy się wycieczkami, mamy linię do Pecu – tłumaczy kierowca Waldemar Matuszewski.
"Taksówkarz rzucił się z łapami na mnie"
- Widzę, jak się taksówkarze zachowują, podbierają nam turystów 10 minut przed kursem, blokują drogi. Miałem raz taką sytuację, że taksówkarz rzucił się z łapami na mnie – dodaje inny kierowca autobusu Łukasz Róż.
Problemy z niektórymi taksówkarzami ma również pan Andrzej, którego dwie kolejki turystyczne wożą wczasowiczów po Karpaczu. Zostało to odebrane przez niektórych przewoźników jako konkurencja.
- Moja kolejka też była solą w oku, też się nie podobała, też były próby zlikwidowania działalności, nasyłanie policji i inspekcji. Kontrole przetrwałem i działam – tłumaczy Andrzej Talaga, właściciel kolejek turystycznych.
Dodaje, że "działania pana Tadeusza wywołały spore zamieszanie". - Uruchomił usługę, której nie było w naszym mieście - komunikację miejską i naraził się innym przewoźnikom. To środowisko transportu, taksówkarze, ale nie można generalizować, to nie wszyscy – dodaje.
"Nikt z taksówkarzy nie robi na złość"
Ekipa "Interwencji" podjechała na miejscowy postój. Niektórzy taksówkarze na widok ekipy telewizyjnej zaczęli uciekać, inni zaprzeczają oskarżeniom.
- Jeżdżą tam, gdzie nie powinni i stąd to się bierze. Autobus jest łapany na rękę, czyli staje tam, gdzie nie powinien – mówi jeden z taksówkarzy z postoju.
- Nikt z taksówkarzy nie robi na złość. To są pomówienia – zapewnia inny taksówkarz.
Reporter: - Nie macie nic wspólnego z podpaleniem?
Taksówkarz: - Nie.
Reporter: - Nie zajeżdżacie innym drogi?
Taksówkarz: - Nie zajeżdżamy, to kłamstwo, my ustępujemy.
ZOBACZ: "Interwencja". Porwali, znęcali się i zgwałcili 14-latkę. Nowe fakty
Jednak nagrania pokazują coś zupełnie innego. "Interwencja" dotarła do monitoringu, na którym widać taksówkarza wyprzedzającego samochody na podwójnej ciągłej i przejściu dla pieszych, aby gwałtownie zajechać drogę kolejce turystycznej. I zmusić ją do gwałtownego hamowania.
- Turysta, który tutaj przyjeżdża, ma wyjechać zadowolony i on ma zadecydować, czy pojedzie taksówką, kolejką czy komunikacją miejską - uważa Andrzej Talaga.
Pan Tadeusz wyznaczył 50 tysięcy zł nagrody za wskazanie podpalacza. - Oczekuję sprawiedliwości, że pewne elementy, które chodzą po Karpaczu, pójdą siedzieć. Takie rzeczy nie mają prawa być w Karpaczu, w Polsce, na świecie – podsumowuje Tadeusz Kalupa.
Czytaj więcej