Park Narodowy Czeska Szwajcaria. Polscy strażacy pomagają gasić pożar. Szef PSP: Warunki są trudne
Polscy strażacy i policjanci we wtorek udali się do Czech, by wspomóc tamtejsze służby w gaszeniu pożaru w Parku Narodowym Czeska Szwajcaria. - Ktoś może powiedzieć, że 100 hektarów to nie jest dużo, ale warunki są tam naprawdę niesprzyjające - powiedział w Polsat News generał brygadier Andrzej Bartkowiak, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej.
Pożar lasów w parku narodowym Czeska Szwajcaria wybuchł w niedzielę rano. We wtorek polscy strażacy i policjanci zaoferowali południowym sąsiadom swoją pomoc.
Do Czech poleciał policyjny helikopter blackhawk. Strażacy zabrali ze sobą dwa specjalne zbiorniki Bambi Bucket, które służą do pobierania wody z akwenu i zrzucania jej w miejscu, gdzie pojawił się ogień.
- Wczoraj zapadła szybka decyzja pana ministra, aby tam polecieć. Współpraca z generałem Szymczykiem (komendantem głównym Policji, przyp. red.) przebiegała fenomenalnie. O godz. 15 wylot, o godz. 18 już na miejscu i praktycznie z marszu, z racji tego, że sytuacja jest naprawdę trudna, strażacy weszli do akcji - relacjonował w Polsat News generał brygadier Andrzej Bartkowiak.
WIDEO: Polscy strażacy pomagają Czechom w gaszeniu parku narodowego. Szef PSP: Warunki są naprawdę trudne
Górzystość terenu utrudnia akcję
- Strażacy z Czech muszą podejmować szybkie decyzje o ewakuacji mieszkańców. Pożar cały czas może się jeszcze rozwijać. Nasi strażacy i policjanci już są po odprawie i ruszają do akcji z dwoma helikopterami wojskowymi, Sokołami z Czech. Będą z naszym śmigłowcem atakować te miejsca najbardziej newralgiczne. Nasz sprzęt jest akurat największy, blackhawk ma bardzo duży udźwig, trzy tony wody. Czesi takiego sprzętu nie posiadają - stwierdził szef PSP.
Generał brygadier Andrzej Bartkowiak został zapytany, jakie czynniki sprawiają, że pożar w Parku Narodowym Czeska Szwajcaria jest trudny do opanowania.
- To teren górzysty. Dojazd samochodami jest bardzo trudny, ciężko również zaopatrywać się w wodę. (...) Trzeba dobrze organizować pracę, aby nie doprowadzić do sytuacji, w której strażacy sami znajdą się w zagrożeniu - odpowiedział.
Bartkowiak: Odrobiliśmy lekcję po Biebrzy
- Wzięliśmy dwa Bambi Bucket w razie, gdyby któryś zawiódł. W Polsce mamy sześć takich zbiorników. Odrobiliśmy lekcję po Biebrzy (potężny pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym w 2020 roku, przyp. red.). Po rozmowach z panem ministrem podjęliśmy decyzję o zakupie sprzętu. Mamy porozumienie z policją, strażą graniczną i wojskiem. W Polsce jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do gaszenia takich pożarów - powiedział komendant główny Państwowej Straży Pożarnej.
Andrzej Bartkowiak opowiedział również o tym, jakie szkolenia przechodzą strażacy, którzy biorą udział w tego typu akcjach i jak się do nich przygotowują.
- Do Czech polecieli specjaliści z wysokościowych jednostek, którzy ćwiczyli to wcześniej. Szlaki przecierali w Turcji, gdzie po raz pierwszy polecieliśmy blackhawkiem. My już od dwóch lat ćwiczymy z policją gaszenie precyzyjne. Policyjny pilot, z ogromnym szacunkiem to mówię, umie trafić dosłownie metr na metr w to miejsce, gdzie jest potrzebny zrzut - stwierdził.
- To już są tak zgrane załogi, że rozumieją się bez słów. Wystarczy spojrzenie żeby zadziałać - podsumował szef PSP.
Czytaj więcej