Finlandia. Mors przepłynął Bałtyk i zmarł nad Zatoką Fińską. Jego ciało trafi do muzeum
Mors przepłynął Bałtyk i trafił nad Zatokę Fińską. Tam zmarł w transporcie do szpitala dla zwierząt. Przyczyną było prawdopodobnie niedożywienie. Jak poinformowało Fińskie Muzeum Historii Naturalnej, skóra i szkielet morsa, zostaną poddane zabiegom konserwacyjnym. Następnie trafią na ekspozycję i będą udostępnione publiczności.
W środę władze helsińskiego ogrodu zoologicznego poinformowały, że wycieńczony mors, który przybył w ostatnich dniach do Zatoki Fińskiej, nie przeżył transportu do szpitala dla dzikich zwierząt w Helsinkach. "Podróż okazała się dla niego zbyt ciężka" - napisano w komunikacie.
Mors został znaleziony na trawniku prywatnego domu w miejscowości Kotka we wschodniej części Zatoki Fińskiej we wtorek. W nocy był przewożony do zoo w Helsinkach.
Jak wynika ze wstępnych badań z sekcji zwłok przeprowadzanej w czwartek, prawdopodobną przyczyną śmierci tego arktycznego drapieżnika było niedożywienie. Według weterynarzy, zwierzę utraciło też warstwę tłuszczu i nie byłoby w stanie o własnych siłach znaleźć drogi na otwarte morze. Region Morza Bałtyckiego pozbawiony jest pożywienia, którego potrzebuje zwierzę.
W Finlandii obecność morsa wzbudziła duże zainteresowanie mieszkańców i lokalnych mediów. Mors przypłynął m.in. do przystani dla łodzi w Hamina. Wpłynął też w sieci i przewrócił łódź z rybakiem. Gdy przybył do posesji prywatnego domu w Kotka stratował m.in. trzepak.
Ciało morsa pojawi się w muzeum
"Mors wzbudził tak duże zainteresowanie, że chcemy zachować go w możliwie najlepszy sposób i pokazać jego historię" - przekazano w komunikacie helsińskiego muzeum historii naturalnej.
Uważa się, że to pierwszy przypadek, gdy mors, płynąc przez Bałtyk dotarł do brzegów Finlandii. W ostatnich tygodniach mors, przybyły prawdopodobnie z północno-zachodnich wybrzeży Norwegii, obserwowany był m.in. przy brzegach Danii, Niemiec, Polski i Łotwy. Spekuluje się, że mógł być to ten sam osobnik, który był wcześniej widziany na plaży w Mielnie.
Dyrektor ds. opieki i ochrony zwierząt helsińskiego ogrodu zoologicznego Nina Trontti zauważyła, że placówka otrzymywała wiele pytań od ludzi, dlaczego morsowi wcześniej nie udzielono pomocy. Na przykład poprzez podawanie mu jedzenia i wody. - Sytuacja była dla wszystkich nowa. Staraliśmy się jak najlepiej pomóc zwierzęciu. Mam nadzieję, że ludzie to zrozumieją - powiedziała Trontti. Przyznała też, że zwierzę trudno byłoby schwytać we wcześniejszym etapie.
Czytaj więcej