"Interwencja": Zabójstwo Iwony Cygan. Główny oskarżony na wolności
Nieoczekiwany zwrot w sprawie głośnego zabójstwa Iwony Cygan. Po pięciu latach z aresztu wyszedł główny oskarżony Paweł K. Rodzina brutalnie zamordowanej 17-latki boi się o swoje bezpieczeństwo. Obawia się również, że może to wpłynąć na świadków. Materiał "Interwencji".
O sprawie Iwony Cygan mówiliśmy już kilkakrotnie. Dziewczyna miała 17 lat. Mieszkała w Szczucinie - małym miasteczku koło Tarnowa. 13 sierpnia 1998 roku została brutalnie zamordowana. Sprawa jej śmierci przez prawie 20 lat pozostawała jedną z największych zagadek polskiej kryminalistyki.
- Pupa była na wierzchu, ściągnięte były spodnie… Leżała na brzuchu. Córka miała złamaną szczękę, buzia była pobita, miała wyrwane kolczyki, bardzo źle wyglądała - wspomina reporterowi "Interwencji" Mieczysław Cygan.
ZOBACZ: "Interwencja". Nieuczciwi dekarze ze Zduńskiej Woli. To ojciec i syn
Kilka lat temu w sprawie śmierci Iwony Cygan nastąpił długo wyczekiwany przełom. Zarzut zabójstwa usłyszał 50-letni dziś Paweł K. Pochodził ze Szczucina, ale pracował i mieszkał w Wiedniu. W sierpniu 1998 roku miał przyjechać do Polski na wesele do swoich znajomych.
Paweł K. twierdzi, że ma alibi
- On twierdzi, że tego dnia, kiedy doszło do zabójstwa Iwony, był jeszcze w Wiedniu. Potwierdził to jego austriacki pracodawca. Uważam, że w tej sprawie nie ma twardych i jasnych dowodów na winę Pawła K. To jest fikcja literacka - przekonuje Mateusz Baczyński, dziennikarz portalu Onet.pl.
- To jest takie alibi ich. Ja myślę, że oni sami sobie próbują to wmówić, że są normalnymi ludźmi - ocenia Mieczysław Cygan.
ZOBACZ: Zaginięcie Iwony Wieczorek. Mija 12 lat, odkąd widziano ją po raz ostatni. Sprawę bada Archiwum X
- Są na to dowody, są świadkowie, że Paweł K. był wtedy w Polsce, był w Szczucinie. Paweł K., jego ojciec i Robert K. są mordercami mojej siostry. I co do tego nie mam żadnych wątpliwości - dodaje siostra zamordowanej Aneta Kupiec.
Zdaniem śledczych z Archiwum X, oprócz Pawła K. w zbrodni brał udział też jego ojciec. W czerwcu 2018 roku rozpoczął się proces obydwu mężczyzn.
Jeden z oskarżonych na wolności
Rok temu sąd nieoczekiwanie podjął jednak decyzję o wypuszczeniu jednego z oskarżonych na wolność. Areszt opuścił Józef K. Powodem był jego podeszły wiek i wynikający z tego zły stan zdrowia.
- Stan jego zdrowia się pogorszył. Nie możemy mówić o szczegółach, dlatego że ingerujemy w dobra osobiste oskarżonego - tłumaczy Brygida Gradkowska-Ferenc z Sądu Okręgowego w Rzeszowie.
- Nie chodził… Jednak ludzie mi mówili, że już 2-3 dni po tym, jak wyszedł na wolność, to jeździł samochodem. Wyzdrowiał cudownie - komentuje Mieczysław Cygan, ojciec zamordowanej Iwony.
ZOBACZ: "Interwencja". Zamordował siekierą. Czy ktoś mu pomógł?
- Chodzić nie może, ale w samochód… Pojechał do siostry, to są dwa kilometry, może trzy. Na pewno nie będzie chciał rozmawiać. Zresztą, nie będę dyskutowała, do widzenia - mówi żona Józefa K.
Kilka tygodni temu w sprawie nastąpił kolejny zwrot. Sąd uchylił areszt wobec Pawła K. - głównego oskarżonego. Nałożył na niego kaucję w wysokości 200 tysięcy złotych.
WIDEO: "Interwencja": Zabójstwo Iwony Cygan. Główny oskarżony na wolności
"Nie czuję się bezpieczna"
- Ma zakaz opuszczania kraju, no i ma zakaz zbliżania się na 100 metrów do nas. Absolutnie nie czuję się bezpieczna - mówi Aneta Kupiec, siostra zamordowanej.
- Mnie to się nie mieści w głowie - dodaje Mieczysław Cygan.
ZOBACZ: Poznańskie Archiwum X wraca do sprawy śmierci małżeństwa sprzed 18 lat
Jak informuje Brygida Gradkowska-Ferenc z Sądu Okręgowego w Rzeszowie, podejmując decyzję wzięto "pod uwagę fakt, że areszt wobec oskarżonego trwał już ponad pięć lat. Tak długi areszt odczytywany jest jako antycypacja kary".
"Może ludziom w Szczucinie zamknąć usta"
W sprawie pozostało do przesłuchania około 130 świadków. Jaka jest gwarancja, że nie zostaną oni zastraszeni przez głównego oskarżonego?
- Zastosowane środki wolnościowe są dolegliwe - odpowiada Brygida Gradkowska-Ferenc.
ZOBACZ: "Interwencja". 88-latka odcięta od świata. Ciągle puka w okna
- On nie musi do żadnych świadków jeździć. Naprawdę, wystarczy, że on jest na wolności i to może ludziom w Szczucinie zamknąć usta - ocenia Aneta Kupiec.
- Biorąc pod uwagę dotychczasowe tempo Sądu Okręgowego w Rzeszowie, to proces może zająć jeszcze dwa lata. Jeśli do tego jeszcze dodamy apelację, to może on się toczyć dobre 10 lat - podsumowuje Dawid Serafin, dziennikarz portalu Interia.pl.
Czytaj więcej