Holandia, Rotterdam: Żołnierz zabił niemowlę. Tłum bliski wymierzenia samosądu
Niespełna półroczna dziewczynka z Rotterdamu została zabita nożem przez swojego ojca. 22-letni Ruud S. to zawodowy żołnierz, który miał mieć problemy psychiczne. Gdyby nie obecność policjantów sąsiedzi mężczyzny prawdopodobnie dokonaliby samosądu.
Dramat rozegrał się w niedzielę ok. godz. 17:15 w mieszkaniu w dzielnicy Charlois. Wujek dziecka powiedział policji, że razem ze swoją matką był w kuchni, podczas gdy dziewczynka i jej rodzice w pokoju obok.
ZOBACZ: Szczecinek: Mężczyzna podpalił się. "Motywy nie są znane"
"W pewnym momencie moja siostra krzyknęła: 'Dziecko! Spójrzcie na dziecko'. Obok niego leżał nóż, krew była wszędzie" - mówił na nagraniu, do którego dotarła stacja Rijnmond. Gestem wskazywał, że dziecku poderżnięto gardło.
Stały na ulicy i błagały o pomoc
Zeznania mężczyzny pokrywają się z relacjami sąsiadów. Jeden z nich, który przedstawiający się jako Robino w rozmowie z RTL Nieuws przekazał, że matka i babcia dziewczynki wyszły na ulicę, wołały o pomoc i próbowały zatrzymać przejeżdżające auta.
Sąsiad rodziny wybiegł ze swojego mieszkania i uruchomił auto. - Babcia dziewczynki usiadła przy mnie z dzieckiem, matka z tyłu. Jechałem przez miasto jak szalony, czułem się jak w filmie. W pewnym momencie przestałem słyszeć dziecko - mówił Robino.
Dziewczynka prawdopodobnie zmarła w drodze do szpitala. Lekarze potwierdzili zgon dziecka.
- Gotowałam, kiedy usłyszałam krzyki babci i matki, tuż obok mojego mieszkania. "Moje dziecko, moje dziecko". To było przerażające - relacjonowała sąsiadka rodziny.
O krok do samosądu. 22-latek miał problemy psychiczne
Policja, która przyjechała na miejsce zatrzymała 22-letniego ojca dziecka. W tym samym czasie przed kamienicą zebrał się tłum sąsiadów. Gdy jeden z obecnych zapytał mężczyznę, czy zabił dziecko, ten potwierdził kiwając głową. Sąsiedzi zareagowali na gest furią - niektórzy próbowali zbliżyć się do mężczyzny i sami "wymierzyć sprawiedliwość", inni krzyczeli "zabójca dzieci". Policja musiała uspokajać tłum.
Z ustaleń lokalnych mediów wynika, że 22-letni Ruud S. był zawodowym żołnierzem, pracował w dziale informatycznym w Holenderskich Siłach Zbrojnych. Od kilku miesięcy przebywał na urlopie zdrowotnym. Matka mężczyzny w rozmowie z dziennikiem "Algemeen Dagblad" przyznała, że zmagał się z problemami psychicznymi. Policja miała wielokrotnie odwiedzać jego mieszkanie przez "napiętą sytuację rodzinną".
Koninklijke Marechaussee, holenderska państwowa żandarmeria wojskowa, nie komentuje sprawy.
Czytaj więcej