Dziennikarka Marina Owsiannikowa zatrzymana przez rosyjską policję. Miała zdyskredytować armię
Marina Owsiannikowa, była pracownica rosyjskiej telewizji, została zatrzymana. Na Telegramie dziennikarki pojawiły się zdjęcia, na których widać, jak rosyjscy policjanci zabierają ją do furgonetki. Owsiannikową jednak zwolniono do domu, chociaż miała być oskarżana o "zdyskredytowanie rosyjskiej armii".
Według prawnika dziennikarki Dmitrija Zachwatowa została ona zatrzymana w Moskwie w pobliżu swojego domu. Później Zachwatow przekazał BBC, że przewieziono ją do komisariatu policji w okręgu Krasnosielskim.
Sama Owsiannikowa powiedziała w wywiadzie dla kanału telegramowego "We Can Explain", że została zatrzymana podczas spaceru z psami w pobliżu swojej wioski. Na komisariat pozwolono jej wezwać prawnika. Następnie dziennikarka została zwolniona do domu.
"Zdyskredytowanie rosyjskiej armii"
Policja sporządziła protokół, w którym oskarżono kobietę o "zdyskredytowanie Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej". BBC podaje, powołując się na kopię protokołu, którą ma dysponować, że 13 lipca Owsiannikowa udzieliła wywiadu mediom, w którym stwierdziła, że uważa rosyjską "specjalną operację wojskową" za "straszną zbrodnię XXI wieku" i jest pewna, że "przestępcy staną przed Międzynarodowym Trybunałem". Dodała, że "wydarzenia na Ukrainie to szaleństwo, szalona próba utrzymania władzy w ich rękach".
ZOBACZ: Marina Owsiannikowa protestowała w rosyjskiej telewizji. Ma nową pracę w "Die Welt"
W protokole nie jest napisane, o kim konkretnie mówiła dziennikarka. Policja donosi jednak, że Owsiannikowa publicznie wyraziła swój negatywny stosunek do "trwającej operacji wojskowej Sił Zbrojnych FR i działań Naczelnego Wodza". Uznano to za zdyskredytowanie armii.
Sprawa dziennikarki zostanie rozpatrzona w Sądzie Rejonowym Meshchansky w Moskwie 21 lipca.
Ustawka na wizji?
Rosyjską dziennikarkę Marinę Owsiannikową poznał cały świat, kiedy podczas programu na żywo w państwowej telewizji protestowała przeciwko wojnie w Ukrainie.
Protest dziennikarki odbył się w połowie marca podczas programu informacyjnego na żywo w rosyjskiej państwowej telewizji Kanał 1.
Pojawiła się ona w kadrze, trzymając przed sobą dużą płachtę papieru, z napisami: "No war. Przerwijcie wojnę. Nie wierzcie propagandzie. Tu was okłamują. Russians against war" (hasła po angielsku: nie dla wojny, Rosjanie przeciwko wojnie - red.).
Kobietę zatrzymano. Dzień później sąd w Moskwie wymierzył jej grzywnę w wysokości 30 tys. rubli (280 dolarów), uznając winną wykroczenia administracyjnego, tj. pokazania na wizji plakatu wzywającego do protestowania przeciwko wojnie w Ukrainie i zorganizowania "nieskoordynowanej akcji publicznej".
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Prezydent Francji obiecuje pomoc dziennikarce Marinie Owsiannikowej
Dziennikarkę zatrudnił niemiecki dziennik "Die Welt". Kobieta wróciła jednak do Rosji tłumacząc się względami rodzinnymi.
Wokół kobiety nie brakuje kontrowersji. Po incydencie na wizji niektórzy zastanawiali się, czy nie był on wyreżyserowany.
Uważał tak choćby członek Rady Najwyższej Ukrainy Roman Hryszczuk, odwołując się m.in. do hasła "no war" (nigdy więcej wojny - red.) w języku angielskim. Inni komentatorzy zwracali uwagę na niski wymiar kary i łagodne potraktowanie przez organy sprawiedliwości.
Sama Owsiannikowa, w wywiadzie dla włoskiej telewizji RAI, wspomniała m.in. o tym, że wojna w Ukrainie obudziła "wielką rusofobię".
Wzywała też do zniesienia sankcji i zaznaczyła, że kary wymierzone przez UE powinny być kierowane wyłącznie w stronę Putina, a nie zwykłych Rosjan. Komentatorzy z różnych krajów, nie tylko Ukrainy, zwracali uwagę, że te wypowiedzi tylko umacniają przekonanie, że dziennikarka może stać po stronie Kremla.
Czytaj więcej