Żony ukraińskich żołnierzy o mężach na froncie: Codziennie się boję

Świat
Żony ukraińskich żołnierzy o mężach na froncie: Codziennie się boję
manhhai/Flickr/CC BY 2.0
Ukrainki opowiadają o swoich mężach walczących na wojnie

Od męża dostaję SMS-a dziennie, ale bywa i tak, że nie dostaję go wcale. Dzwoni rzadko, coraz rzadziej. Od miesięcy funkcjonuję jedynie dzięki środkom uspokajającym. Codziennie rozpaczam nad sytuacją, w jakiej znalazła się moja rodzina i mój naród - powiedziała Adrianna, żona wojskowego kierowcy dostarczającego na front amunicję i prowiant.

Taras, mąż pochodzącej z zachodniej Ukrainy Adrianny, wstąpił do wojska krótko po rozpoczętej przez Rosję inwazji.

 

- Wszyscy jego przyjaciele poszli walczyć. Mówił, że nie może bezczynnie stać z boku - powiedziała kobieta. Zapytana o reakcję na decyzję męża przyznaje, że "płakała i błagała o to, żeby nie szedł".

 

- Tak bardzo bałam się o jego życie… nadal codziennie się boję - dodała.

 

- Nie zdradza mi żadnych szczegółów, to zakazane. Na początku pytałam o wojnę więcej, teraz unikamy tego tematu - powiedziała kobieta. - Najczęściej rozmawiamy o rzeczach w ogóle niezwiązanych z walkami: o tym, co dziś jadł, czy dobrze się czuje, o rodzinie - wymieniała Adrianna.

"Nie wiem, co się z nim dzieje"

- Ze swoim mężem rozmawiam raz na kilka dni. Nie może mieć przy sobie telefonu, dostaje go jedynie czasem, żeby rozmawiać z rodziną; komunikacja jest bardzo ograniczona - przyznała z kolei Anna.

 

Żenia - jej mąż - wskutek ostrzału rakietowego w okolicach Kramatorska na wschodzie Ukrainy został na początku lipca poważnie ranny i obecnie znajduje się w szpitalu na zachodzie kraju.

 

ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Sztab Generalny: Rosjanom nie udało się zająć elektrowni cieplnej

 

- Nie wiem dokładnie, co się z nim teraz dzieje. Przez pierwsze dni po ataku wiedziałam jedynie, że przeżył, ale nie jest w stanie mówić. Szpital skontaktował się z jego pracodawcą, który później o wypadku powiadomił mnie - opowiadała kobieta.

 

- Podejrzewam, że dla lekarza łatwiej było rozmawiać z kimś, kto nie jest z moim mężem związany emocjonalnie tak silnie, jak ja - dodała.

 

Odpowiadając na pytanie o początek rosyjskiej inwazji i decyzję o wstąpieniu Żeni do wojska, zaznacza, że "jego pierwszym instynktem było bronienie mnie i naszego dziecka".

 

ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. W Mariupolu zauważono dużą kolumnę rosyjskiego wojska jadącą w stronę Zaporoża

 

- Dlatego najpierw - na godziny przed zajęciem przez Rosjan naszego rodzinnego Vorzela - ewakuował nas na zachód Ukrainy - tłumaczyła Anna. - Później wpisał się na listę gotowych do mobilizacji. Wiedział, że to jego obowiązek. Wezwano go po miesiącu, natychmiast został skierowany na wschód, gdzie przebywał do ostatniego ataku na jego oddział - opowiadała kobieta.

"Miałam nadzieję, że to wszystko zaraz się skończy"

Anna wspomina, że do ostatniej chwili - do samego wyjazdu męża - chciała go zatrzymać. - Miałam nadzieję, że to wszystko zaraz się skończy i nigdzie nie będzie musiał jechać. Wiem jednak, że gdyby Żeni i innych żołnierzy nie było na froncie, Rosjanie ze swoimi zbrodniami byliby teraz tutaj - powiedziała mieszkająca pod Kijowem kobieta.

 

Przyznała, że trudno jest jej pogodzić się z widokiem mężczyzn przebywających daleko od frontu. - Boli mnie to, że gdy wychodzę na ulicę, widzę tak wielu młodych, silnych mężczyzn bawiących się i cieszących życiem - tłumaczy. - Najlepsi z nas znajdują się teraz na froncie - dodaje.

 

ZOBACZ: Ambasador USA: Putin jest najprawdopodobniej świadomy zbrodni popełnianych przez Rosjan w Ukrainie

 

- Stres towarzyszy mi bez przerwy, czuję się przez niego otoczona, zamknięta w nim jak w akwarium - wyznała kobieta. - Większość czasu zabiera mi zajmowanie się dzieckiem, ale myśli są zawsze z Żenią, dlatego wszelkie czynności wychodzą mi automatycznie. Jestem jak robot - powiedziała Anna.

msm / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie