Warszawa. Ukrainka brutalnie pobita i okradziona na Bemowie. Szła odebrać dziecko z przedszkola
Wyzwiska, napaść, kradzież i pobicie - oto co spotkało Ukrainkę, która szła odebrać córkę z przedszkola na Bemowie. O sytuacji w mediach społecznościowych informował Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych - po ich reakcji, sprawą zajęła się prokuratura.
Hanna to Ukrainka, która od sześciu lat mieszka w Polsce. Jak podaje Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych jej dramat rozegrał się na początku czerwca, gdy kobieta zmierzała do jednego z bemowskich przedszkoli, by odebrać stamtąd córkę.
Ukraińska mowa wywołała wściekłość
Wszystko zaczęło się w momencie, gdy Hanna odebrała telefon - była wówczas na ul. Powstańców Śląskich, w okolicy budynku nr 85. Kobieta zaczęła mówić po ukraińsku, w tym momencie, bez ostrzeżenia została zaatakowana.
Kobieta, która rzuciła się na Ukrainkę, miała być "skrajnie agresywna".
"Wielokrotnie uderzyła Hannę w głowę oraz wykrzykiwała w jej kierunku słowa: Jesteś ukraińską prostytutką, szmata jeb..., spie... na Ukrainę, ja pracuję i płacę podatki, więc dostajesz 500+" - podaje OMZRiK.
ZOBACZ: Wypadek na A1. Nie żyje Dominika, 24-letnia druhna OSP. Strażacy w żałobie
Zaatakowana odpowiedziała, że ona również pracuje w Polsce i od 6 lat płaci podatki, jednak napastniczka nic sobie nie robiła z słów swojej ofiary.
Zareagowali przechodnie
Chwilę później agresywna kobieta miała wytrącić z rąk Hanny jej telefon, a kiedy ten zaczął ponownie dzwonić, a Ukrainka chciała po niego podbiec, została po raz kolejny zaatakowana.
"Napastniczka ją spoliczkowała i ponownie zaatakowała od tyłu, bijąc po głowie i powodując krwotok z ucha ofiary. W tym momencie agresywna kobieta zerwała też z szyi Ukrainki złoty łańcuszek z krzyżykiem" - czytamy na stronie OMZRiK.
W tym momencie Hanna zaczęła wzywać pomocy i prosić, aby ktoś zadzwonił na policję. Zareagował na to nieznany mężczyzna, który z balkonu filmował całe zajście. Miał do niej krzyknąć, że "zejdzie jej pomóc". Z kolei inna, przechodząca obok osoba zadzwoniła na policję.
Usłyszało hasło "policja" i uciekła
Napastniczka, gdy tylko usłyszała, że wezwano służby zaczęła uciekać - jak wskazuje OMZRiK - Hanna próbowała ją zatrzymać, jednak bezskutecznie.
ZOBACZ: Watykan. Papież Franciszek: Niech skończy się szaleńcza wojna na Ukrainie
"W tym czasie przybiegł mężczyzna, który filmował wszystko przez telefon i również próbował napastniczkę zatrzymać, ale zaatakowała go, podrapała i uciekła" - czytamy na stronie ośrodka.
Postępowanie w sprawie kradzieży
Policja pojawiła się na miejscu kilkanaście minut przed godziną 17 - napastniczki już tam nie było. Dzień później Ukrainka udała się komisariat, by złożyć zeznania.
"Kobieta dokładnie opisała incydent, jednakże funkcjonariusze policji przyjęli jedynie zawiadomienie o kradzieży łańcuszka, celowo pomijając kwestię ataku na tle narodowościowym" - twierdzi OMZRiK.
Prokuratura wszczęła śledztwo
W sprawę włączył się Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, którego pracownicy złożyli zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Na tej podstawie prokuratura wszczęła śledztwo.
ZOBACZ: Granica polsko-ukraińska. Nieudana próba przemytu. Zatrzymano chroniony gatunek żółwia
"Właśnie otrzymaliśmy informację o wszczęciu śledztwa w tym zakresie. To oznacza, że agresywnej kobiecie, która zaatakowała Hannę będzie grozić dodatkowo kara do 5 lat pozbawienia wolności za napad na tle ksenofobicznym" - czytamy w mediach społecznościowych.
Czytaj więcej