"Ostateczna 'pieczątka' ws. Ukrainy i Mołdawii to wizyta liderów Francji, Niemiec i Włoch w Kijowie"
Decyzję o przyznaniu statusu kandydatów do UE Ukraina i Mołdawia zawdzięczają wizycie prezydenta Francji, kanclerza Niemiec, premiera Włoch i prezydenta Rumunii w Kijowie - powiedział Grzegorz Schetyna Piotrowi Witwickiemu w "Gościu Wydarzeń". - To była ostateczna "pieczątka", która otworzyła im drzwi do Wspólnoty - mówił były lider PO. Dodał, że Polska za rządów PiS straciła pozycję w Europie.
Grzegorz Schetyna zgodził się w "Gościu Wydarzeń", że status kandydata do Unii Europejskiej przyznany Ukrainie i Mołdawii ma symboliczne znaczenie.
"Pieczątką" była wizyta Macrona, Scholza i Draghiego
- To bezpośredni efekt wizyty prezydenta Francji, kanclerza Niemiec i premiera Włoch sprzed kilku dni w Kijowie. To był ostatni moment tego wahania, żeby otworzyć drzwi do UE - powiedział Schetyna.
Zapytany o polski lobbing powiedział, że miał on znaczenie "jak całe wsparcie dla uchodźców ukraińskich" . - Wszystko miało znaczenie - stwierdził wymieniając w tym kontekście wizytę sekretarzy stanu USA, pomoc "ze strony wolnego świata" udzielaną przez Stany Zjednoczone i Europę oraz działania krajów graniczących z Ukrainą, mając na myśli głównie Polskę.
Jego zdaniem "ostateczną pieczątką" była jednak wizyta liderów Francji Niemiec i Włoch oraz prezydenta Rumunii.
ZOBACZ: Chorwacja. Prezydent: Decyzja o przyznaniu Ukrainie statusu kandydata do UE to bezczelny cynizm
- Mówiłem wtedy, że szkoda, że w tej wizycie nie było polskiego akcentu - powiedział Schetyna. - Będziemy długo wspominać ten ostatni etap. Rola Polski jest nie do przecenienia, musi być nadal ważna i musi być jeszcze ważniejsza powiedział Schetyna.
- Decyzje o polityce europejskiej podejmują dzisiaj największe kraje Europy. One nadają ton i budują jej politykę - powiedział - Kiedyś, osiem, dziesięć, dwanaście lat temu mieliśmy wpływ na te politykę europejską, głównie jeśli chodzi o politykę wschodnią, chociażby poprzez powołanie Partnerstwa Wschodniego, dlatego, że mieliśmy przez Trójkąt Weimarski i współpracę z Berlinem i Paryżem wpływ na politykę całej UE - powiedział.
- Dziś tego brakuje z różnych powodów - dodał. - To jest efekt siedmiu lat rządów PiS, polityka którego nie jest proeuropejska, propraworządnościowa i prodemokratyczna. I to ma wpływ na nasze miejsce i pozycję w Europie i tego mi jest szkoda - mówił.
Polska powinna być w pierwszej linii odbudowy Ukrainy
Jego zdaniem w odbudowaniu tej pozycji nie pomogło przyjęcie uchodźców. - Wszyscy uznali naszą pomoc, otwarcie naszych serc i drzwi naszych domów - i to jest wielka rzecz. Mówił o tym prezydent Biden na dziedzińcu Zamku Królewskiego - mówił Schetyna.
- Ale to jest pewien etap. Mówię o tym, co dzieje się w relacjach UE - Ukraina, Mołdawia i zaraz w perspektywie Gruzja i mówię o tym, że dzisiaj Polska musi wrócić do swojej pozycji, którą miała w UE - stwierdził.
- Po zakończeniu działań wojennych, a przecież ta wojna kiedyś się skończy, będzie wielki projekt odbudowy Ukrainy. I dzisiaj to właśnie Polska musi mieć na to wpływ. To polskie firmy, polska polityka musi być w pierwszej linii aktywnych inwestycji w Ukrainę, która będzie się odbudowywała po wojnie z Rosją - powiedział.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Michał Dworczyk: Polska zaangażuje się w odbudowę Ukrainy
Jego zdaniem to ciągle cel do zrealizowania. Według Schetyny życie toczy się naprzód i nie należy być zadowolonym i usatysfakcjonowanym tym, co zrobiliśmy w ciągu ostatnich miesięcy.
- Tam będzie już twarda walka o narodowe interesy. Musimy o tym pamiętać i wiedzieć, co chcemy zrobić jutro, pojutrze i w następnych dniach - powiedział Schetyna.
WIDEO - Grzegorz Schetyna w "Gościu Wydarzeń"
Musimy mieć wpływ na wschodnią politykę europejską
Zapytany o sytuację w Ukrainie i dostawy uzbrojenia dla walczącego kraju powiedział: "Im ciszej będziemy to robić, tym skuteczność dotarcia uzbrojenia będzie pewniejsza".
- Amerykańskie transfery robią naprawdę duże wrażenie, ale ta sytuacja jest obiektywnie trudna. Być może już nawet samo wsparcie wojskowe nie wystarczy, ponieważ siła tych potencjałów wojskowych jest jednak spora. Musimy pomagać i robimy to i ja rozumiem, że to jest dzisiaj rzecz najważniejsza. Ale, z perspektywy przyszłości, musimy także pomyśleć w jaki sposób wpływać na politykę europejską - powiedział.
Schetyna obawia się przy tym, że Europa "zapomni o wojnie". - Nawet jeżeli skończy się wojna nie skończy się problem z agresywną polityką Putina, z bezpieczeństwem krajów bałtyckich, Polski, czy wszystkich krajów ościennych - zastrzegł.
ZOBACZ: Niemcy. Media: Prezydent Biden dobrze wyczuł intencje kanclerz Merkel wobec Putina
Według niego Polska powinna budować pomysł, "który musimy pokazywać i prowadzić w polityce europejskiej".
- My dzisiaj w relacjach z największymi krajami nie jesteśmy dobrym partnerem - powiedział. - Złośliwości są zbędne, dzisiaj skuteczność jest najważniejsza - powiedział.
Przyznał, że zaangażowanie krajów Europy Zachodniej w wojnę początkowo nie było wystarczające ze względu na przekonanie, że konflikt ten toczy się "gdzieś na obrzeżach Wspólnoty". - Ale dziś to jest problem całej Europy i nie możemy się na to obrażać - powiedział.
Dodał także, że nie można pouczać największych krajów Europy. Zdaniem Schetyny należy zaczekać z "wysoką samooceną", bowiem "tutaj nic nie jest jeszcze skończone".
- Musimy mieć wpływ na wschodnią politykę europejską jeśli chodzi o bezpieczeństwo i przyszłość - zaznaczył.
"W czterech, pięciu blokach przegramy te wybory"
Zapytany przez Piotra Witwickiego, dlaczego wysoka inflacja nie powoduje znaczących zmian w sondażach poparcia dla PiS i PO powiedział, że to "wynik procesu".
- Nie wiemy jak będzie ta sytuacja ewoluować i jakie będą następne tygodnie, miesiące, bo te perspektywy i prognozy są bardzo czarne - powiedział Schetyna.
- Nie życzę źle Polsce i życzę, żebyśmy wykaraskali się z tych ogromnych tarapatów, ale nie jestem optymistą - wyjaśnił.
Jego zdaniem półtora roku, które zostało do wyborów "może przynieść najróżniejsze rozwiązania". - Rozmawiam z ludźmi, nie oddzielam się ochroniarzami i widzę, jakie jest złorzeczenie i wielki zawód wobec polityki - powiedział Schetyna.
Przyznał jednak, że notowania PO nie "eksplodowały" mimo, że PiS musi borykać się z niekorzystnymi okolicznościami gospodarczo-ekonomicznymi.
- To jest też kwestia pewnego pomysłu na propozycję, która powinna być położona na stole i która powinna wynikać z porozumienia środowisk, ugrupowań, partii opozycji demokratycznej - mówił Schetyna. - Myślę, że to kwestia propozycji koalicyjnej. To nie będzie łatwe, żeby jedna partia wygrała z PiS-em - powiedział.
ZOBACZ: Sondaż: Tusk, Trzaskowski i Hołownia to najbardziej wpływowi politycy opozycji
Przyznał, że opozycja musi zorganizować wielką mobilizację. - To jest możliwe, opozycja musi pokazać Polakom, że ma alternatywną wizję lepszego państwa i wyprowadzenia Polski z kryzysu, skutecznej walki z drożyzną i zamknięcia tych złych rządów (Zjednoczonej Prawicy)- dodał.
Zapytany, dlaczego koalicjanci "niespecjalnie się do tego pomysłu palą" odpowiedział, że "te wybory będą wyborami o wszystko".
- To nie jest kwestia zapłonu tylko kalkulacji - zaznaczył. - Każde następne wybory będą już innymi wyborami - dodał.
- Trzeba tak zorganizować opozycję, tak zbudować zaufanie między jej liderami i jej środowiskami, żeby wygrać te wybory. Czy to będzie jedna lista, dwie listy, to jest kwestia rozmowy i ustaleń liderów. To jest dziś największe wyzwanie - dodał, przyznając, że " jest przekonany, że tak się stanie".
- Upadający PiS przyniesie nową sytuację. Jestem przekonany, że ta drożyzna ich dopadnie, propaganda telewizji i mediów publicznych, zakłamywanie rzeczywistości, tworzenie inflacji poprzez dodrukowywanie pieniędzy, to wszystko ma swój kres - argumentował.
Nie zgodził się z opinią socjologa prof. Jarosława Flisa, że opozycja musi iść do wyborów razem. - Jest coś takiego jak D'Hondt. Jeśli pójdziemy w czterech, czy pięciu blokach czy komitetach, to przegramy te wybory, tu nie ma żadnych złudzeń - dodał Grzegorz Schetyna.
Schetyna o Polaku w NBA: Nowy, dobry napęd
Polak Jeremy Sochan został wybrany przez amerykański zespół San Antonio Spurs z dziewiątym numerem w drafcie do ligi NBA.
19-letni skrzydłowy z uniwersytetu Baylor będzie czwartym koszykarzem reprezentującym Polskę, który wystąpi w amerykańsko-kanadyjskich rozgrywkach.
- Jestem dumny, że Jeremy Sochan z tak wysokim numerem został wylosowany dzisiaj w nocy. Jest to najwyższy numer w historii polskiej koszykówki i NBA - przyznał Grzegorz Schetyna.
ZOBACZ: Draft NBA. Polak Jeremy Sochan wybrany przez San Antonio Spurs
- (Cieszę się, że) trafił do Gregg Popovicha, wybitnego trenera i do San Antonio Spurs, który jest zespołem kultowym, ale który czeka przebudowa i uważam, że znajdzie tam swoje miejsce - zaznaczył Schetyna.
- To znaczy, że koszykówka dostanie znowu nowego dobrego napędu. To będzie dobry czas na jej promocję i na kibicowanie Jermyemu Sochanowi na parkietach NBA - dodał polityk KO.
Problem z przesmykiem Suwalskim
W drugiej części programu rozmowa z prezydentem Suwałk Czesławem Renkiewiczem.
Portal Politico, powołując się na zachodnich planistów wojskowych, napisał, że w razie starcia między Rosją i NATO przesmyk suwalski prawdopodobnie byłby "pierwszym punktem kontaktu". Przesmyk suwalski to obszar wokół Suwałk, Augustowa i Sejn, łączący Polskę z Litwą i pozostałymi krajami bałtyckimi, który zarazem oddziela należący do Rosji Obwód Kaliningradzki od Białorusi.
ZOBACZ: Były szef MON: Otwieranie frontu na przesmyku suwalskim przekracza rosyjskie możliwości wojskowe
We wtorek minister obrony Mariusz Błaszczak zapewnił, że obszar ten jest "dostatecznie chroniony", m.in. przez jednostki NATO.
- Rosja jest zaangażowana na Ukrainie w zasadzie na pełnię swoich możliwości. Otwieranie nowego frontu na przesmyku suwalskim, który byłby konfrontacją z NATO, przekracza rosyjskie możliwości wojskowe - mówił z kolei w czwartek na antenie Polsat News Janusz Onyszkiewicz, były minister obrony narodowej.
Program prowadzi Piotr Witwicki.
Dotychczasowe wydania "Gościa Wydarzeń" można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej