Londyn. 31-letni Polak pobity do nieprzytomności. Twierdzi, że atak był rasistowski
- Bolą mnie plecy, oko, policzek i twarz. Bili mnie, aż straciłem przytomność - zrelacjonował brytyjskim mediom 31-letni Polak. Przyjechał do Londynu, bo chciał spotkać się tam z przyjaciółmi. Prosząc przypadkowych przechodniów o pomoc, nie spodziewał się, że padnie ofiarą przemocy. - Boję się nawet wyjść do sklepu, nie mogę spać - dodał mężczyzna.
Do zdarzenia doszło 18 czerwca na Elizabeth Street w pobliżu dworca Victoria. Imigrant z Polski przyjechał do Londynu z oddalonego o 150 kilometrów miasta Bath, aby spotkać się z przyjaciółmi w pubie.
Zanim 31-latek dotarł do stolicy Wielkiej Brytanii, rozładował mu się telefon. Postanowił poprosić o pomoc dwóch napotkanych mężczyzn.
"Spytali mnie skąd jestem". Nagle nieznajomi zaczęli bić Polaka
- Chciałem się dowiedzieć, gdzie mogę naładować telefon i gdzie jest stacja metra. Poprosiłem ich o pomoc. Spytali mnie skąd jestem, więc odpowiedziałem, że z Polski - relacjonował Polak w rozmowie z "Daily Mail".
ZOBACZ: Wrocław. Był poszukiwany od 20 lat. Namierzyli go Łowcy Głów
Wtedy mężczyźni przystąpili - jak określa ofiara - do rasistowskiego ataku i brutalnie pobili bezbronnego 31-latka. Zdarzenie nagrała jedna z osób, które były świadkami całej sytuacji.
"To był rasistowski atak"
W wyniku ataku imigrant stracił przytomność. Odzyskał świadomość dopiero w szpitalu.
ZOBACZ: Starogard Gdański. Rówieśnicy jak oprawcy: bili nastolatka teleskopową pałką. Sześciu na jednego
- Bolą mnie plecy, oko, policzek i twarz. To był rasistowski atak. Zaczęli mnie bić dopiero, gdy powiedziałem, że jestem z Polski. Bili mnie, aż straciłem przytomność - powiedział brytyjskim mediom Polak.
Dodał, że "jest przerażony". - Boję się nawet wyjść do sklepu, nie mogę spać - wyliczał.
Policyjne śledztwo
Sprawę ataku wyjaśnia londyńska policja, ale napastników wciąż nie udało się zidentyfikować. Tymczasem - według świadków zdarzenia- mundurowi mieli zbagatelizować sytuację i mimo zgłoszenia sprawy nie podjęli interwencji na miejscu zdarzenia.
"Funkcjonariusze nie uczestniczyli w tym incydencie, ale od tego czasu rozmawiali zarówno z ofiarą, jak i świadkami tej napaści. Trwa śledztwo w celu zidentyfikowania osób odpowiedzialnych za ten atak. Kiedy policja otrzymuje telefony w sprawie incydentów, ocenia je pod wieloma względami, także tym, czy istnieje bezpośrednie zagrożenie życia. W tym przypadku dzwoniący stwierdził, że podejrzany opuścił miejsce zdarzenia i wezwano karetkę" - poinformowała policja, a jej oświadczenie przytaczają brytyjscy dziennikarze.
Czytaj więcej