Rosja grozi wstrzymaniem Nord Stream 1. Ekspert: Polska może pomóc Niemcom
Rosja mogła popełnić błąd, grożąc wstrzymaniem przesyłu gazu przez Nord Stream 1 - ocenił dr Andrzej Anusz w "Punkcie widzenia". Jak dodał, kremlowskie komunikaty wysyłane w dniu, gdy Olaf Scholz jest w Kijowie, to "próba wywarcia dodatkowej presji na Berlin". Z kolei Krzysztof Wojczar, autor książki "Trzecia dekada. Świat dziś i za 10 lat" stwierdził, że RFN "płaci cenę" za politykę energetyczną.
W czwartek ambasador Rosji przy Unii Europejskiej Władimir Czyżow przestrzegł, że gazociąg Nord Stream 1 może zostać "tymczasowo wyłączony. Rura, którą gaz płynie ze wschodu do Europy, jest położony pod Morzem Bałtyckim.
Czyżow stwierdził, że przyczyną wstrzymania przesyłu przez NS1 jest "konieczność naprawy turbin" w Kanadzie. Jednocześnie dodał, że zaniechanie przepływów byłoby "katastrofą" dla Niemiec.
ZOBACZ: Kaczyński: Moskwa chce wprowadzić Europę w wielowymiarowy kryzys
- Uzasadnienie strony rosyjskiej jest po prostu pretekstem. Jest to oczywiście strategia mająca na celu tworzenie niepewności i podniesienie cen - ripostował szef resortu gospodarki RFN Robert Habeck.
"Niemcy były 'oszczędzane', a teraz Rosja poddała je szantażowi"
O działaniach Kremla prowadzący "Punkt widzenia" Grzegorz Jankowski rozmawiał z dr. Andrzejem Anuszem, politologiem z Instytutu Piłsudskiego oraz Krzysztofem Wojczarem, autorem książki "Trzecia dekada. Świat dziś i za 10 lat".
Dr. Anusz przypomniał, że rosyjskie groźby pojawiły się w dniu, gdy kanclerz Niemiec Olaf Scholz, razem z liderami Francji, Włoch i Rumunii, zjawił się w Kijowie i spotkał z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.
- To próba wywarcia dodatkowej presji na Berlin, dla którego NS1 to główny kanał przesyłowy gazu. Do tej pory RFN była "oszczędzana", a teraz jest bezpośrednio poddana szantażowi. Pytanie, czy taki ruch Kremla nie wywoła odwrotnego skutku - mówił.
ZOBACZ: Rosja: Ogromny pożar na jednym z największych pól gazowych
Jego zdaniem Rosja "mogła popełnić błąd", bo - jak wyjaśnił - niemieckie społeczeństwo może wywrzeć dodatkową presję na swoje władze, by "bardziej stanowczo przeciwstawili się Putinowi".
WIDEO: "Polska może pomóc Niemcom". Jaka odpowiedź na gazowy szantaż Putina?
"Niemieccy politycy wyciągną wnioski po pogróżkach"
Jak zauważył dr. Anusz, "mamy do czynienia z wyścigiem z czasem". - Pytanie, na ile do jesieni i zimy uda się Niemcom oraz całej Europie znaleźć alternatywne źródła gazu. Nie jesteśmy bez szans, a Polska może służyć pomocą Berlinowi, gdyby jego zapasy nagle się wyczerpały. Na jesieni uruchomimy gazociąg Baltic Pipe (dostarczający surowiec z Norwegii - red.), a w Świnoujściu istnieje port odbierający skroplony gaz - wyliczał.
W jego ocenie niemieccy politycy "wyciągną wnioski" z czwartkowych pogróżek Rosji. Natomiast Krzysztof Bojczar dodał, że RFN "płaci cenę za niegdysiejszą politykę energetyczną".
ZOBACZ: Ukraina. Konferencja prasowa w Kijowie. Draghi, Macron i Scholz: popieramy kandydaturę Ukrainy do UE
- Nie rozpoczęli prac nad swoim terminalem LNG. Pamiętajmy, że przez decyzję kanclerz Angeli Merkel zarzucony został projekt gazociągu z Turkmenistanu - powiedział.
"Polska nie zapewni Niemcom całego zapotrzebowania na gaz"
Według Bojczara, nasz kraj będzie miał "ograniczone możliwości" pomocy Niemcom w kwestii gazu.
- Baltic Pipe ma przesył 10 mld m3 rocznie, a więc bardzo mały. Polska potrzebuje z tego 8,5 mld m3. Rozbudowany terminal w Świnoujściu to 6,5 mld m3 gazu. Niemiecki rynek jest na tyle chłonny, że nie zapewnimy im sporej części zapotrzebowania - wyjaśnił.
Czytaj więcej