"Państwo w Państwie". Udawał prawnika, wyłudzał pieniądze. Jest bezkarny
Udawał prawnika, a pełnomocnictwa wykorzystywał, żeby wyłudzać pieniądze. Mimo tego jest bezkarny. Okazuje się, że to tylko jedno z wcieleń Arkadiusza S. który oszukiwał nie tylko zwykłych obywateli, ale także sądy, prokuraturę i policję, które korzystały z jego usług, powoływały na biegłego. Reportaż Agnieszki Zalewskiej w programie "Państwo w Państwie".
Małgorzata i Grzegorz Antczakowie zajmowali się rolnictwem. Mieli 10-hektarowe gospodarstwo, utrzymywali się głównie z produkcji zwierzęcej. Kilka lat temu stracili płynność finansową. Mieli problemy ze spłatą kredytu. Szukali pomocy, aby nie stracić ziemi i nie mieć problemów z komornikiem.
ZOBACZ: "Państwo w Państwie": rolnicy stracili pieniądze i maszyny, nikt nie poniósł odpowiedzialności
- Wszystko było dobrze, dopóki nie przyszła choroba, wtedy zaczęły się problemy. Mieliśmy duże gospodarstwo, utrzymywaliśmy się z produkcji zwierzęcej, ale straciliśmy płynność finansową. Mieliśmy kredyty, baliśmy się komornika, że stracimy ziemię więc szukaliśmy pomocy - opowiada Grzegorz Antczak.
"Straciliśmy już ponad 300 tysięcy złotych, 9 hektarów ziemi..."
Małgorzata Antczak natrafiła wtedy na ogłaszającą się w internecie kancelarię Arkadiusza S. Okazało się, że mężczyzna jest oszustem, który jedynie podszywa się pod prawnika, aby uzyskać od swoich ofiar pełnomocnictwa.
- Nic nie wskazywało na to, że to jest oszust. Nie mieliśmy żadnych podejrzeń. Pokazywał dokumenty, nawet taką plakietkę, że jest prawnikiem. Później się okazało, że to wszystko jest podrobione - tłumaczy Małgorzata Antczak.
Arkadiusz S. pod adresem rolników zarejestrował kilka firm, na które zaciągał kredyty. Potem firmy zamykał, pozostawiając Antczaków z ogromnymi długami. Rolnicy dowiedzieli się o tym dopiero, gdy komornik zaczął licytować ich gospodarstwo.
- Straciliśmy już ponad 300 tysięcy złotych, 9 hektarów ziemi, zwierzęta, maszyny... Zostaliśmy po prostu zniszczeni przez tego człowieka - opowiada Małgorzata Antczak.
WIDEO: - W Polsce jest tak, że oszust ma większe prawa niż poszkodowany. Biedny po prostu jest spalony i nie ma nawet po co iść do sądu - mówi pan Grzegorz
"Oszust ma większe prawa niż poszkodowany"
Gdy rolnicy próbowali odzyskać pieniądze, sąd oddalił ich powództwo twierdząc, że Arkadiusz S. nie musi im nic oddawać - miał przecież ich pełnomocnictwo i formalnie działał w ich imieniu. Prokuratura również umorzyła postępowanie przeciwko pseudoprawnikowi.
- W Polsce jest tak, że oszust ma większe prawa niż ten, co jest po prostu poszkodowany. Biedny po prostu jest spalony i nie ma nawet po co iść do sądu - mówi pan Grzegorz.
To nie pierwsza sytuacja, w której S. udaje kogoś, kim nie jest. Twierdził, że jest byłym oficerem Wojskowych Służb Informacyjnych. Twierdził, że skończył Wojskowy Ośrodek Naukowo-Doświadczalny w Dreźnie, przedstawiał nawet dyplom wydany przez tę uczelnię. Problem w tym, że taka szkoła... nigdy nie istniała.
Sądy powoływały go na biegłego
Arkadiusz S. podawał się również za doktora nauk medycznych, prezentował dyplom wydany w Chinach przez Akademię Medyczną w "Noishi". Problem w tym, że nie ma takiej miejscowości. Z jego domniemanej wiedzy i umiejętności wielokrotnie korzystały sądy i prokuratury powołując go na biegłego w prowadzonych postępowaniach.
Można powiedzieć, że to był wręcz człowiek renesansu, przedstawiał się jako ekspert z bardzo różnych, czasami odległych dziedzin - z jednej strony z kryminalistyki. ale też medycyny, cybernetyki, neurobiologii... Trafiłem kiedyś na jego opinię. Tam wystarczyło przeczytać kilka zdań, żeby zobaczyć, że ta opinia jest niepoprawna, że nie ma pojęcia o czym pisze - tłumaczy prof. dr hab. Tadeusz Tomaszewski, biegły sądowy, pismoznawca.