Warszawa. Pożar w Miasteczku Wolności przed Sejmem. "Z dymem poszło ponad sześć lat historii"
Około 2:00 w nocy w Miasteczku Wolności przed Sejmem doszło do pożaru. W ogniu stanęły namioty protestujących. - Pożar zauważyli patrolujący teren policjanci. Wezwali posiłki, weszli do środka i obudzili trzech mężczyzn. Wykorzystali kilka gaśnic, ale nie udało się opanować ognia. Nikt nie doznał obrażeń - mówił Polsat News rzecznik stołecznej policji Sylwester Marczak.
Paliło się pięć z siedmiu namiotów. Jak relacjonował nadkom. Marczak policja pomogła wynieść część sprzętów z namiotów, w tym sześć butli gazowych. Kolejnych pięć wydostali strażacy przybyli w międzyczasie na miejsce.
Pożar w Miasteczku Wolności przed Sejmem. Okoliczności wyjaśnia prokuratura
Dziennikarze przytoczyli słowa aktywistów, którzy twierdzą, że przyczyną pożaru najprawdopodobniej było podpalenie.
- Na tę chwilę zachęcałbym do powstrzymania się od używania sformułowań typu "najprawdopodobniej". Okoliczności pożaru wyjaśni prokuratura, w tym powołany biegły z zakresu pożarnictwa. Na tym etapie jest to tylko gdybanie. Najważniejsze, że dzięki szybkiej reakcji policji, nikomu nic się nie stało - odparł Marczak.
Miasteczko Wolności od 2016 r.
Namiotowe miasteczko, skupiające protestujących przeciwko rządom PiS, stoi naprzeciwko gmachu Sejmu na skwerze imienia François Mitterranda. Jego początku sięgają 2016 roku.
Jak piszą organizatorzy na Facebooku miasteczka, jest to "jedyne w Polsce miejsce, gdzie non stop 24 godziny na dobę, 365 dni w roku" broniona jest demokracja, konstytucja i prawa człowieka.
"Z dymem poszło ponad sześć lat historii. Miasteczko Wolność spłonęło dziś w nocy... Straciliśmy praktycznie wszystko - sprzęt, dokumenty, ubrania" - napisał na Facebooku Maciej Bajkowski z Miasteczka.
Czytaj więcej