Leżajsk. Marek T. odciął znajomemu dłoń tasakiem. Ruszył proces
44-letni Marek T. stanął przed sądem za to, że jednym ciosem tasakiem odciął lewą dłoń w nadgarstku znanemu sobie 22-letniemu Maksymilianowi B. Do zdarzenia doszło na ulicy w Leżajsku, gdy oskarżony jadąc skuterem zauważył naprawiającego rower pokrzywdzonego. Mężczyzna tłumaczył, że chciał jedynie nastraszyć znajomego, z którym rzekomo miał być skonfliktowany.
Marek T. na pierwszej rozprawie przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Proponował 3,5 roku więzienia za odcięcie dłoni i pół roku za posiadanie narkotyków, oraz wypłatę 20 tys. zł zadośćuczynienia dla pokrzywdzonego.
Na taki wymiar kary nie przystał jednak prokurator, który chce dla oskarżonego 10 lat pozbawienia wolności za odcięcie dłoni i 1 roku pozbawienia wolności za posiadanie narkotyków, a także podanie wyroku do publicznej wiadomości.
ZOBACZ: USA. Floryda. Dwuletni chłopiec zastrzelił ojca z niezabezpieczonej broni
W związku z brakiem porozumienia w tej sprawie proces będzie toczyć się normalnie; w środę otwarty został przewód sądowy
"Odruchowo machnął ręką"
Składając wyjaśnienia przed sądem Marek T. utrzymywał podobnie jak w śledztwie, że nie chciał odciąć dłoni wówczas 21-latka, a jedynie go nastraszyć. Jak mówił, chłopak odruchowo machnął ręką, a on go w tę rękę uderzył. Oskarżony wyraził też żal z powodu swojego czynu i przeprosił Maksymiliana B. Pokrzywdzonego nie było w środę w sądzie.
W odczytanych na sali przez sąd wyjaśnieniach Marka T. ze śledztwa oskarżony tłumaczył, że nóż, który miał przy sobie "to taki nóż, który się na wsi do kukurydzy używa". Mówił, że nóż nieraz woził ze sobą na skuterze i nie zamierzał go użyć, by zrobić krzywdę Maksymilianowi B.
ZOBACZ: Kopalnia w Bogdance. Czterech górników przysypanych węglem. 35-latek nie przeżył
Do tragicznego w skutkach zdarzenia doszło we wrześniu 2021 roku w Leżajsku. Jak informowała prokuratura w chwili skierowania aktu oskarżenia, Maksymilian B. jechał rowerem do swojego kolegi, w pewnym momencie spadł mu łańcuch, mężczyzna zatrzymał się by go założyć.
Odciął znajomemu dłoń i odjechał z miejsca zdarzenia
W tym czasie oskarżony Marek T. jechał skuterem ze stacji paliw do domu. - Przejeżdżając ulicą Lipy zauważył znanego mu Maksymiliana B. Następnie zatrzymał się, podszedł do pokrzywdzonego i przy użyciu tasaka zadał mu uderzenie w lewą rękę, powodując odcięcie dłoni, po czym odjechał z miejsca zdarzenia – opisywał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie prok. Krzysztof Ciechanowski.
ZOBACZ: Niemcy. Kierowca wjechał w tłum ludzi. Jedna osoba nie żyje, wielu rannych
Zaatakowany mężczyzna sam powiadomił telefonicznie o zdarzeniu kolegę i wezwał pomoc telefonując do Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Został przewieziony najpierw do szpitala w Leżajsku, a następnie do Szpitala Specjalistycznego im. Rydygiera w Krakowie.
Marek T. został zatrzymany około godz. 3 w nocy. Policjanci znaleźli przy nim i w jego mieszkaniu woreczki strunowe zawierające biały proszek oraz biało-kremowe kryształki.
- Jak wynika z opinii biegłych z pracowni badań chemicznych Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie ujawnione u podejrzanego przedmioty stanowią substancję psychotropową grupy II-P w postaci 4-CMC – wyjawił prokurator.
Marek T. był wielokrotnie karany
Prokuratura oskarżyła Marka T. o to, że przy użyciu tasaka zadał pokrzywdzonemu Maksymilianowi B. jedno uderzenie w nadgarstek lewej ręki odcinając mu dłoń. W następstwie pokrzywdzony doznał ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i kalectwa oraz, w wyniku masywnego krwotoku z lewej ręki, choroby realnie zagrażającej życiu.
Jak informowała prokuratura, Marek T. w czasie śledztwa przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia, które w niewielkim zakresie korespondują ze zgromadzonym w sprawie materiałem dowodowym.
ZOBACZ: Ostrówek. Zderzenie dwóch aut i ciężarówki. Pięć osób rannych, w tym dziecko
- Oskarżony wyjaśnił m.in. że poznał pokrzywdzonego w lokalu z automatami do gier, którego miał pilnować. Jak wyjaśnił, około miesiąc przed zdarzeniem w tym lokalu miało dojść pomiędzy nimi do nieporozumienia. Dlatego chciał nastraszyć pokrzywdzonego. Natomiast pokrzywdzony w swoich zeznaniach zaprzeczył, aby takie zdarzenie miało miejsce – przekazał rzecznik prokuratury.
Marek T. był wcześniej wielokrotnie karany m.in. za przestępstwa przeciwko mieniu, w tym kradzieży, kradzieży z włamaniem, paserstwa oraz kierowanie pojazdem mechanicznym po pijanemu.
Marek T. przebywa w areszcie.
Czytaj więcej