Wirusolog: Przeciwko małpiej ospie mamy szczepionki, bardziej obawiam się nowych odmian SARS-CoV-2
Małpia ospa jest medialna, ale mamy przeciwko niej skuteczne szczepionki. Bardziej obawiam się nowych odmian SARS-CoV-2. Chiny po raz kolejny mogą stać się przyczyną wybuchu kolejnej fali zachorowań - mówił wirusolog dr Paweł Zmora. kierownik Zakładu Wirusologii Molekularnej Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN w Poznaniu. Stwierdził też, że zniesienie w Polsce stanu epidemii było przedwczesne.
Dr Paweł Zmora przyznał, że małpia ospa "jest bardzo medialna", ponieważ wywołuje bardzo specyficzne symptomy. - Z drugiej strony cały świat zainteresował się małpią ospą, bo cały czas szukamy wspólnego elementu łączącego osoby, które zachorowały na nią w Portugalii, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii - powiedział.
ZOBACZ: Małpia ospa. Belgia wprowadziła 21-dniową kwarantannę dla zarażonych
Wskazał, że do tej pory przypadki zachorowania na małpią ospę były związane z podróżami do państw środkowoafrykańskich, bądź kontaktami ze zwierzętami z tego regionu. Dodał, że w przypadku nowych zachorowań w Europie w ostatnich dniach, wykluczono możliwość zakażenia w trakcie podróży do krajów tropikalnych i do tej pory nie zidentyfikowano czynnika odpowiedzialnego za zakażenie, co jeszcze bardziej podsyca zainteresowanie opinii publicznej.
Małpia ospa to nie koronawirus
- Musimy jednak pamiętać, że przeciwko małpiej ospie mamy skuteczne szczepionki - dostępne w Europie szczepionki przeciwko ospie prawdziwej, które chronią również przed małpią ospą, jak i nowsze szczepionki konkretnie przeciwko małpiej ospie, m.in. dopuszczone do użytku w 2019 r. w USA. I mamy dostępne leki przeciwko tego typu wirusom, takie jak na przykład tekowirymat. W tym przypadku nie obawiałbym się epidemii o takiej skali jak pandemia wywołana przez koronawirusa - wskazał.
- Musimy pamiętać, że małpia ospa to nie koronawirus. To nie jest choroba, która przenosi się tak łatwo jak SARS-CoV-2. Żeby się nią zarazić, trzeba mieć bezpośredni kontakt z płynami ustrojowymi zakażonego, bądź trwale pozostawać z nim w kontakcie - dodał.
ZOBACZ: Małpia ospa nie wymaga specjalnego leczenia. "Większość wraca do zdrowia w ciągu kilku tygodni"
Przyznał, że na zainteresowanie małpią ospą wpłynął również fakt, iż w latach 80. XX w. w ZSRR pracowano nad zastosowaniem małpiej ospy jako broni biologicznej. - Należy uspokoić społeczeństwo - małpia ospa, zwłaszcza u osób, które były zaszczepione przeciwko ospie prawdziwej, czyli urodzonych przed 1980 r., nie powinna stanowić zagrożenia. Szczepionka przeciwko ospie prawdziwej w większości przypadków chroni przed małpią ospą - podkreślił ekspert.
- Bardziej obawiam się tego, co będzie dziać się jesienią i nowych odmian SARS-CoV-2 - zaznaczył.
"Chiny mogą stać się przyczyną wybuchu kolejnej fali zachorowań"
Jak podkreślił, pandemia trwa, a informacje o opanowaniu rozprzestrzeniania się koronawirusa w Chinach mogą nie mieć pokrycia w rzeczywistości.
- Informacje, jakie płyną ze świata nauki wskazują, że niestety, chińska szczepionka przeciw SARS-CoV-2, oparta o inaktywowanego wirusa, nie spełnia swojego zadania. Jej skuteczność jest zdecydowanie niższa niż szczepionek opartych na technologii mRNA czy preparatów firm AstraZeneca i Johnson&Johnson. Zatem Chiny po raz kolejny mogą stać się przyczyną wybuchu kolejnej fali zachorowań - wskazał Zmora.
Naukowiec podkreślił, że według dostępnych oficjalnych danych z sekwencjonowania koronawirusa w Chinach dominuje obecnie wariant omikron. - Ale czy rzeczywiście tak jest? Musimy mieć na uwadze to, że dane z Chin po części są filtrowane przez tamtejszy aparat partyjny i nie do końca muszą odzwierciedlać rzeczywistość - zaznaczył.
Zniesienie w Polsce stanu epidemii 16 maja było przedwczesne
Wirusolog ocenił, że zniesienie w Polsce stanu epidemii 16 maja było przedwczesne, a polskie społeczeństwo nie osiągnęło odporności populacyjnej przeciwko SARS-CoV-2.
- Zdecydowanie odporność populacyjną powinniśmy opierać tylko i wyłącznie na szczepieniach, a nie na przechorowaniu COVID-19, zwłaszcza tym łagodnym czy bezobjawowym, dlatego, że niestety, nie pozostawia ono trwałej odporności w naszym organizmie. To z kolei może spowodować, że jesienią będziemy wprowadzać stan epidemii po raz kolejny i po raz kolejny system ochrony zdrowia będzie kierował wszystkie siły do walki z COVID-19 - powiedział.
ZOBACZ: Koronawirus. Badania: szczepionki przeciw COVID-19 nie wpływają na płodność ani ciążę
Ekspert podkreślił, że przez wysoką zakażalność wariantu omikron najnowsze dane wskazują, iż odporność populacyjną na koronawirusa można uzyskać przy poziomie 90-95 proc. wyszczepienia społeczeństwa. - Czyli jest to porównywalne z odpornością wymaganą przy ochronie populacji przed wirusem odry - zaznaczył. Według ostatnich danych Ministerstwa Zdrowia w Polsce w pełni zaszczepionych przeciw SARS-COV-2 jest prawie 22,5 mln osób.
Naukowiec ocenił, że najbliższej jesieni sezon zachorowań na COVID-19 może rozpocząć wariant omikron, przy czym niekoniecznie będzie on odpowiedzialny za wszystkie zakażenia przez cały okres jesienno-zimowy. - Obawiam się, że w związku z dużą liczbą nowych przypadków wariant omikron będzie mutował, a sezon jesienno-zimowy będzie kończył się z innym, nowym wariantem SARS-CoV-2. Niestety, w chwili obecnej nie wiemy, w jakim kierunku wirus będzie ewoluował i czym może nas zaskoczyć - powiedział.
Odra - poważne zagrożenie epidemiologiczne
Wirusolog zwrócił również uwagę, że polskie społeczeństwo straciło odporność populacyjną przeciwko wirusowi odry. - Dlatego, że ruchy antyszepionkowe są bardzo silne w naszym kraju, a rodzice, niestety często nie szczepią dzieci m.in. przeciwko odrze. A w tej chwili musimy pamiętać, że mamy też bardzo dużą liczbę uchodźców z Ukrainy, którzy również nie są szczepieni na odrę - zaznaczył.
ZOBACZ: PAHO: z powodu COVID-19 odradza się odra i błonica. W Amerykach dzieci nie przechodzą szczepień
- Rok do roku na Ukrainie odnotowywano kilka tysięcy przypadków zachorowań na odrę. To zaczyna być naprawdę poważne zagrożenie epidemiologiczne - powiedział.
Zmora ocenił, że zwiększona liczba przypadków odry może wystąpić jeszcze w tym roku. - W przeszłości w naszym kraju było kilka-kilkanaście przypadków odry w ciągu roku. Obawiam się, że w tym roku i w następnych latach liczba ta zacznie rosnąć do kilkuset, a nawet kilku tysięcy w najgorszym scenariuszu - ocenił.
Czytaj więcej