Wojna w Ukrainie. Fotograf o okrucieństwie Rosjan: zapomnieliśmy, czym była druga wojna światowa
Fotograf Peter Beym powiedział, że "nie ma dobrego zdjęcia z konfliktu zbrojnego". - Przemoc, morderstwo, czy tragedia ludzi, to nie są dobre zdjęcia. Ale to są zdjęcia, które mówią o cierpieniu tych ludzi, którzy tam są - zaznaczył. - Są pewne sprawy, które trzeba udokumentować, dlatego, że ludzie bardzo szybko zapominają - dodał.
Fotograf Peter Beym m.in. w Czernihowie i Zaporożu w Ukrainie dokumentował wojnę z Rosją.
Do Ukrainy trafił z konwojem humanitarnym, z pomocą, którą organizuje w Opolu poseł KO Witold Zembaczyński. - Ostatnio wieźliśmy do Winnicy wózki inwalidzkie, których brakuje - mówił Peter Beym.
"Za tą tabliczką może być min"
Fotograf wykorzystał pobyt w Ukrainie, by udać się w inne miejsca i pokazać rosyjską agresję.
- Są pewne sprawy, które trzeba udokumentować, dlatego, że ludzie bardzo szybko zapominają. Trzeba to ludziom pokazywać, że te zbrodnie są i trzeba ludzi uświadamiać, że są wśród nas zbrodniarze, którzy popełniają takie czy inne czyny - powiedział Beym.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Parlament Europejski chce zajęcia i konfiskaty majątków rosyjskich oligarchów
Wyjaśnił, że w latach 90. ubiegłego stulecia zajmował się tego typu dokumentacją w Srebrenicy na Bałkanach. - Pracowałem wtedy dla amerykańskiej gazety "Stars and Stripes".
- Przede wszystkim tłumy na granicy to była pierwsza rzecz. Ale najbardziej zwróciłem uwagę na zniszczone domy, porzucone wszędzie samochody - mówił fotograf. - Drogi są już przejezdne, Ukraińcy już sprzątają - dodał.
- Widać też dużo białych tabliczek przy drogach, co oznacza, że są tam miny - dodał. - Pół metra za tą tabliczką może być mina, dlatego jedzie się wyłącznie swoim pasem - wyjaśnił.
WIDEO: Peter Beym w latach 90. ubiegłego stulecia zajmował się dokumentacją zbrodni w Srebrenicy na Bałkanach
Fotograf: zapomnieliśmy już, czym była druga wojna światowa
- Nie ma dobrego zdjęcia z konfliktu zbrojnego. Przemoc, morderstwo, czy tragedia ludzi, to nie są dobre zdjęcia. Ale to są zdjęcia, które mówią o cierpieniu tych ludzi, którzy tam są. Będąc tam, chcę to pokazać, żeby uświadomić to wolnemu światu, w którym my żyjemy, bo zapomnieliśmy już, czym była druga wojna światowa - dodał.
Fotograf opowiedział o dwóch braciach, które przez tydzień ukrywały się w piwnicy, gdy na wyższych piętrach przebywali Rosjanie. najeźdźcy nie zorientowali, się, że ktoś ukrywa się w domu. - Mieli szczęście, że Rosjanie ich nie zobaczyli - powiedział.
Zwrócił uwagę na brutalność i bezduszność wojsk rosyjskich. Wyjaśnił jednak, że w pracy nie dopuszcza emocji, które mogą ujawnić się w mniej wymagających okolicznościach.
ZOBACZ: Wojna Rosja-Ukraina. Szef dyplomacji Watykanu odwiedził Buczę - miejsce masakry ludności
- Na granicy ukraińsko-polskiej, wracając z uchodźcami z Azowstalu, polska Straż Graniczna poprosiła panią, żeby wyrzuciła jakieś tam jedzenie, które miała ze sobą, którego nie można do Polski wwieźć - wtedy się rozkleiłem. Musiałem się odwrócić, żeby nie widzieli, że łzy mi lecą - powiedział i wyjaśnił, że w czasie pracy ucieka w profesjonalizm, by unikać emocji. - Widzę kadr, robię zdjęcie - mówił.
"Co mnie naprawdę poruszyło? Grób 11-latki"
- To co mnie naprawdę poruszyło to wizyta na cmentarzu w Czernihowie, gdzie jest grób 11-letniej dziewczynki, a obok inny grób, na którym postawiona była szklanka wódki jako pożegnanie. Spalone domy nie robią aż takiego wrażenia - dodał.
- Widziałem dziewczynę, która miała psa i torebkę ze szminką. Nic więcej nie miała. Nic więcej nie posiadała. To jedyne, co mogła ze sobą zabrać. Ludzie w czasie wojny zachowują się irracjonalnie. Widziałem kobiety uciekające w szpilkach. Człowiek nie myśli w takich okolicznościach - powiedział Beym.
Czytaj więcej