Siostra Jonasza Alicja Bukowska w programie "Gość Wydarzeń 24": żyjemy w ciągłym napięciu
- Poprzedni tydzień zapisze się każdemu na zawsze. Wybuchy były słyszalne (...). Teraz, gdy jest spokojniej, a włącza się syrena, to człowiek zamiera na chwilę. Nie wiadomo, czy następny wybuch nie będzie w naszym domu. To trudne chwile, żyjemy w ciągłym napięciu - mówiła w programie "Gość Wydarzeń 24" siostra Jonasza Alicja Bukowska, elżbietanka z Czarnomorska w pobliżu Odessy.
W momencie wybuchu wojny siostra Jonasza znajdowała się na rekolekcjach w Polsce. Mimo niebezpieczeństwa zdecydowała się samotnie wrócić na Ukrainę. Jak przyznaje "to była najbardziej hardkorowa wyprawa w życiu".
- Przeważyło to, że w pracy czuję się spełniona. Bardzo pokochałam ten kraj. Moi dziadkowie pochodzą z okolic Kamieńca Podolskiego, więc urodzili się w dzisiejszej Ukrainie. Czuję się związana z tym krajem. Moja współsiostra została sama w klasztorze w Czarnomorsku. Pomyślałam, że nie mogę jej tam zostawić i nie będzie możliwości innej pomocy. Ja miałam samochód, więc w razie gdyby trzeba było uciekać to byłam jedynym ratunkiem - mówiła w programie "Gość Wydarzeń 24".
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Doradca prezydenta Zełenskiego: musimy Rosjanom zacisnąć pętlę
Jak podkreśliła, mimo obaw rodziny i przyjaciół "w sercu wiedziała, że musi wrócić".
WIDEO: Fragment programu "Gość Wydarzeń 24"
Siostra Jonasza organizuje w Ukrainie pomoc humanitarną oraz transport dla osób chcących wyjechać do Polski.
Czytaj więcej