Wojna w Ukrainie. Rosyjski żołnierz o stratach: to nie kostnica, to wysypisko
W przechwyconej rozmowie żołnierz walczący po stronie Rosji opowiada żonie o stratach i miejscu składowania ciał poległych pod Donieckiem. "To nie kostnica, to wysypisko" - mówi kobiecie i opowiada, jak jego znajomy musiał za pieniądze szukać ciała swojego brata.
Służba Bezpieczeństwa Ukrainy przechwyciła rozmowę, z której wynika, że Rosjanie ukrywają informacje o swoich stratach, umieszczając nazwiska żołnierzy na liście "zaginionych".
"Ciała są składowane na prowizorycznych wysypiskach, gdzie jest tak wielu '200' (określenie używane na ciało zabitego żołnierza), że góry trupów dochodzą do dwóch metrów wysokości" - pisze w komunikacie SBU.
Jako dowód opublikowano przechwyconą rozmowę żołnierza z żoną z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Eksperci z ISW: wojska rosyjskie ponoszą poważne straty
"To nie kostnica, to wysypisko. (…) Ogrodzone, ochraniane, nikogo nie puszczają. Krótko mówiąc, tam tysiącami przywożą" - mówi wojskowy walczący przeciwko Ukrainie.
Jak wynika z rozmowy, "wysypisko" znajduje się pod Donieckiem i jest ochraniane i niedostępne. Mimo to ochroniarze mają za pieniądze pomagać krewnym poległych w odnalezieniu ich szczątków.
ZOBACZ: Bonnie i Clyde na koncercie rosyjskiej propagandy
Żołnierz, który prowadzi rozmowę, miał się o tym dowiedzieć, kiedy w taki sposób jego znajomy znalazł tam ciało brata.
Czytaj więcej