Wojna na Ukrainie. Rosja może zaatakować Mołdawię. Generał Roman Polko komentuje
Potencjał armii rosyjskiej wyczerpuje się, atak na Mołdawię to byłoby absurdalne zadanie z wojskowego punktu widzenia - uważa gen. Roman Polko. Jego zdaniem, informacje o możliwości takiego ataku, to propaganda i próba zastraszenia kolejnego państwa.
W czwartek telewizja Kanał 24, powołując się na źródło w ukraińskich służbach specjalnych, poinformował, że Rosja opracowała szczegółowy plan agresji na Mołdawię, a dniem jej rozpoczęcia może być 9 maja.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Straty Rosji. Ukraińcy zestrzelili śmigłowiec i dziewięć dronów
Były dowódca jednostki specjalnej GROM gen. dyw. rezerwy Roman Polko ocenił, że atak na Mołdawię to "absurdalne zadanie z wojskowego punktu widzenia, ponieważ jest to zaprzeczenie zasad sztuki wojennej" według których rozproszenie potencjału wojskowego nie prowadzi do osiągnięcia założonych celów. Polko powiedział, że jego zdaniem widać wyraźnie że "potencjał rosyjskiej armii się wyczerpuje".
Generał podkreślił, że wojska rosyjskie mają trudności ze zdobyciem bądź utrzymaniem takich miejscowości jak "Popasna, Rubieżne czy Izium, pomimo że jest to niewielki wycinek Donbasu, mają też problem ze zdobyciem Słowiańska". Dlatego jego zdaniem informacje o potencjalnym rosyjskim ataku na Mołdawie to "zmyłka, propaganda i próba zastraszenia kolejnego państwa".
Generał Polko: położenie Odessy stało się trudne
Zdaniem Polko gdyby doszło do ataku Rosji na nowym kierunku "położenie Odessy stałoby się trudne" ze względu na "możliwość wzięcia miasta w kleszcze". Jednak, dodał, "podbicie Mołdawii przez Rosję ostatecznie wcale nie byłoby takie łatwe".
Były dowódca GROM powiedział, że taki pomysł mógłby się zrodzić w głowach prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina i ministra obrony Siergieja Szojgu, czyli "ludzi, którzy o wojsku nie mają żadnego pojęcia". - Ten generał (Szojgu) nigdy nie służył w armii, to może być jedynie przerost ambicji nad rzeczywistymi możliwościami - dodał.
Zdaniem Polko Ukrainie grozi "pełzająca agresja", destabilizacja kraju i doprowadzenie do jego upadłości oraz to, że w takiej sytuacji "Zachód znudzi się gospodarczym i militarnym wsparciem Ukrainy" bez którego "nie jest ona w stanie przetrwać". Generał podkreślił, że to od zachowania państw Zachodu "zależy czy ta wojna skończy się sukcesem Putina czy nie", jednak - stwierdził - "choć rzeczywistość na polu walki wygląda inaczej, Putin i tak ogłosi zwycięstwo".
Media: Rosja może uznać niepodległość Naddniestrza
Według telewizji Kanał 24, która powołała się na źródło w ukraińskich służbach specjalnych, istnieje ryzyko, że Rosja uzna niepodległość Naddniestrza - zdominowanej przez ludność rosyjskojęzyczną separatystycznej "republice" na terytorium Mołdawii - tak jak to uczyniła w przypadku okupowanych obszarów ukraińskich obwodów ługańskiego i donieckiego. To ułatwiłoby Moskwie dostarczenie dużej ilości broni do Naddniestrza, które w przyszłości Putin mógłby zechcieć włączyć do Rosji.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Kadyrowcy okradają Rosjan. Przechwycono nagranie
Wspomniane źródło podkreśliło, że prawdopodobne powodzenie rosyjskiej agresji doprowadziłoby do otwarcia drugiego frontu w wojnie z Ukrainą. "Otwarcie drugiego frontu ma strategiczne znaczenie, gdyż będzie on angażować rezerwy ludzkie oraz sprzęt Sił Zbrojnych Ukrainy. Co więcej, kontrwywiad jest zdania, że obecność wojsk rosyjskich w tym regionie będzie destabilizować sytuację polityczną na Bałkanach" – podała telewizja.
W ostatnich dniach w Naddniestrzu odnotowano eksplozje nieopodal ministerstwa bezpieczeństwa w Tyraspolu, zniszczenie dwóch przekaźników radiowych, "atak" na jednostkę wojskową i domniemany ostrzał w pobliżu rosyjskich składów broni. W ocenie ukraińskiego wywiadu wojskowego są to prowokacje Kremla, które mają na celu wciągnięcie Naddniestrza w trwającą wojnę.
Czytaj więcej