"Interwencja". Zabójstwo w Kudowie-Zdroju. Później zginął ktoś jeszcze…
Reporterzy „Interwencji” ruszyli tropem zabójstwa małżonków w Kudowie-Zdroju. Ich ciała znaleziono zawinięte w folie i dywany. Według śledczych para zginęła z rąk córki Julianny S. oraz jej 19-letniej przysposobionej córki Karoliny Z. Śledczy sprawdzają, czy kobiety mogą mieć na sumieniu więcej ofiar. Po zabójstwie małżeństwa w tajemniczych okolicznościach zginął bowiem ojciec Karoliny Z.
Konradów to mała wieś w pobliżu Lądka-Zdroju. Kilka lat temu w tej niewielkiej społeczności pojawił się ktoś nowy: 40-letnia pasjonatka koni Julianna S.
- Jak przyjechała, to na początku wydawała się taka subtelna dziewczyna. Ja z nią nie miałam problemów, ale ona ze swoimi rodzicami. Jak pamiętam panią Basię, to byli ludzie bardzo wyniośli. Przez dwadzieścia lat mieszkali w RPA, następnie byli w Anglii i przyjechali z Julianną, z całym dobytkiem, kupili jej nieruchomości. Ona wielokrotnie mówiła, że ona chce się pozbyć rodziców. Nieraz biła się z ojcem... Ja widziałam dwa razy – opowiada znajoma Julianny.
ZOBACZ: Dziennikarze "Raportu" w zamkniętej grupie putinowskich trolli. "Zabiję cię i pójdę siedzieć"
W prowadzonym przez siebie gospodarstwie Julianna S. rozpoczęła hodowlę koni. Założyła też fundację mającą ratować konie przeznaczone na rzeź. Jej wolontariuszką została nastolatka z pobliskiego Lądka-Zdroju 16-letnia wówczas Karolina Z.
- Jej rodzice byli rozwiedzeni, a ona nią manipulowała, chodziły tu nawet pogłoski, że może jakaś lesbijka, czy coś, bo wzięła tu sobie taką dziewczynę. Robiła jej wodę z mózgu. Mogłaby być jakimś guru sekty, robiła ludziom mętlik w głowie – twierdzi znajoma Julianny S.
- Niektórzy opowiadają, że Karolina była ofiarą Julianny, że ta ją tak zmanipulowała, że Karolina wyrzekła się ojca, uciekła od niego i oskarżyła o to, co najgorsze – mówi Marcin Torz, dziennikarz „Super Expressu”. Chodzi o oskarżenie o pedofilię, które pojawiło się, gdy ojciec próbował rozdzielić córkę z Julianną S.
Sprawa jest bardzo tajemnicza
W czerwcu 2021 roku Julianna S. wystąpiła do Sądu Rodzinnego z wnioskiem, aby stać się dla Karoliny matką zastępczą. W swoim piśmie stwierdziła, że dziewczynka padła ofiarą molestowania ze strony swojego ojca - znanego w okolicy sportowego blogera Tomasza Z. Prokurator przedstawił mężczyźnie zarzut molestowania nieletniej.
- Z zawiadomienia wynika, że do tego molestowania miało dojść na przestrzeni lat 2014 – 2018. Jak wynika z postawionych temu ojcu zarzutów, te zdarzenia miały być co najmniej dwa. Nie przyznawał się on do popełnienia zarzucanych mu czynów – informuje Tomasz Orepuk z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
ZOBACZ: Polskie myśliwce będą patrolować przestrzeń powietrzną nad Słowacją
Jak tłumaczy Maciej Szota, prezes Sądu Rejonowego w Kłodzku, poza zeznaniami Karolina Z. nie przedstawiła innych dowodów na to, że doszło do molestowania. - Była tylko informacja z jej strony, w szkole opowiedziała o tej całej sytuacji. Zdarzają się sytuacje, kiedy dzieci pomawiają rodziców o różne rzeczy, nawet o stosowanie przemocy w sytuacji, kiedy rodzic robi rzeczy, których dziecko nie akceptuje. Cała ta sprawa jest bardzo tajemnicza – mówi.
„Kazał mi ściągnąć spodnie i siadać z ugiętymi nogami i mnie obmacywał po nogach, piersiach... (…) Powiedział, że jak komukolwiek powiem, co on robi, to zabije mnie jak psa i że zna każdego i jak powiem cokolwiek na temat dotykania, to mu powiedzą” – brzmi fragment zeznań Karoliny Z.
- Jeżeli dziecko przychodzi i mówi: jestem krzywdzone, to nie ma innej możliwości, niż podjęcie działań. Nawet jeżeli później okazuje się, że była to decyzja błędna – podkreśla Maciej Szota, prezes sądu w Kłodzku.
Ofiara manipulacji?
W lipcu zeszłego roku sąd przychylił się do wniosku Julianny S. i ustanowił ją matką zastępczą dla Karoliny Z. Kilka tygodni temu ojciec Karoliny zamieścił w internecie niepokojący wpis. Brzmiał jak list pożegnalny. Mężczyzna zaprzeczył w nim wszelkim oskarżeniom pod jego adresem. Stwierdził, że jego córka padła ofiarą manipulacji, a historia o molestowaniu, to wymysł stworzony w głowie Julianny S.
- Oskarżył Juliannę S. o manipulowanie córką i dokonał samospalenia. Podpalił dom i zginął żywcem – mówi Marcin Torz z „Super Expressu”.
- Jakbym się miała wieszać, tobym się powiesiła, po co bym się miała jeszcze podpalać? Na zapas? Że się lina urwie? A on podpalił dom i się jeszcze powiesił – dodaje znajoma Julianny S.
„Powiedziała, że rodzice wyjechali do Austrii”
Kilka dni temu na jednym z osiedli w Kudowie-Zdroju miała miejsce kolejna tragedia. W jednym z mieszkań odnaleziono zwłoki dwóch osób. Były w zaawansowanym rozkładzie. Okazało się, że to szczątki Barbary i Mieczysława S. – rodziców Julianny, z którymi kobieta jeszcze niedawno pozostawała w konflikcie. Oboje zostali zamordowani.
Zwłoki zawinięte były m.in. w worki foliowe i dywany. Znajdowały się w stanie znacznego rozkładu, bo przeleżały w mieszkaniu kilka miesięcy.
- Przyczyną zgonu zarówno kobiety, jak i mężczyzny były rany postrzałowe. Nie ujawniamy, w których częściach ciała ujawniono rany wlotowe i wylotowe. W tym mieszkaniu był włączany klimatyzator, był włączany ozonator, były też porozwieszane, poroznoszone po całym mieszkaniu typowe zapachy, które możemy kupić w każdej drogerii – opowiada Tomasz Orepuk z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
ZOBACZ: "Interwencja". Sądziła, że dzwonią z banku. Straciła wszystko
- Było czuć taki specyficzny zapaszek. Myśmy myśleli, że to Bułgarzy coś gotują. Oni od stycznia nie żyli, a ja ją widziałam na początku kwietnia. Rodziców zastrzeliła, a dalej przychodziła. Powiedziała, że rodzice wyjechali do Austrii – mówi sąsiadka zamordowanych.
- Ona podczas zeznań zaczęła tłumaczyć, dlaczego zamordowała swoich rodziców, co ciekawe, powiedziała, że zrobiła to dlatego, że rodzice ją źle wychowali i przez to złe wychowanie stała się osobą nieszczęśliwą – dodaje Marcin Torz z „Super Expressu”.
Julianna S. i Karolina Z. zostały zatrzymane tego samego dnia. Obydwie przyznały się do zabicia rodziców Julianny. Zdaniem śledczych do zbrodni doszło 18 stycznia tego roku - dwa miesiące przed śmiercią ojca Karoliny Tomasza Z.
- Dziwne to jest wszystko. Rozmawiałam z jego matką, to ona mówi, że nie podejrzewa, żeby syn mógł sam to zrobić. Może one już coś knuły? – zastanawia się znajoma Julianny S.
- To, że doszło do samobójczej śmierci ojca, następnie ujawniono zwłoki tych dwóch starszych osób, sekwencja tych zdarzeń, umożliwia snucie różnego rodzaju przypuszczeń – mówi Maciej Szota, prezes Sądu Rejonowego w Kłodzku.
- Czekamy w tej sprawie na zlecone opinie biegłych, które mają do nas wpłynąć – dodaje Tomasz Orepuk z prokuratury w Świdnicy.
Julianna i Karolina zostały aresztowane na trzy miesiące. Obie w areszcie poczekają na proces. Kilka dni temu przedstawiciele gminy w asyście policji zabezpieczyli zwierzęta, które pozostały w gospodarstwie Julianny S. Wiele wskazuje bowiem na to, że kobiety już nigdy nie będą mogły się nimi zająć.
ZOBACZ: Tomasz Trela zawiadomił prokuraturę. Krystyna Pawłowicz ma się czego obawiać?
- Dostanie dwadzieścia pięć lat, bo się doszukają tego, że była nieszczęśliwa w dzieciństwie i wyjdzie po piętnastu latach. Wróci na wioskę i się będzie mścić. Weźmie, wyciągnie noża, pchnie, no i co? Jak ona swoim rodzicom odebrała życie, to co dla niej obcego człowieka? Pewnie empatii w niej zero. Ona naprawdę jest psychopatką. Jestem tego pewna i wiem, co mówię – podkreśla znajoma Julianny S.