Prokurator o zeznaniach b. BOR-owca ws. wypadku Szydło: nic nie wnoszą do sprawy
Piotr Piątek, były funkcjonariusz BOR, który brał udział w wypadku z udziałem kolumny rządowej w 2017 r. w Oświęcimiu, składał we wtorek zeznania przed krakowskim sądem. - Nie wnoszą one nic do sprawy w zakresie ustalenia stanu faktycznego - ocenił po rozprawie prok. Rafał Babiński.
Piotr Piątek stawił się przed krakowskim sądem okręgowym. W rozmowie z dziennikarzami przed wejściem na salę, zadeklarował chęć podtrzymania swoich wcześniejszych publicznych przekazów. - Będę podtrzymywał to, że podczas tego przejazdu sygnały świetlne były włączone, ale sygnałów dźwiękowych włączonych nie mieliśmy - wyjaśnił były funkcjonariusz.
"Te zeznania nie wnoszą nic do sprawy"
Rozprawa z jego udziałem odbyła się za zamkniętymi drzwiami. - Na temat dzisiejszych zeznań nie mogę powiedzieć nic, z uwagi na to, że były one rejestrowane w kancelarii tajnej - zastrzegł po opuszczeniu sali prokurator okręgowy Rafał Babiński.
ZOBACZ: Wypadek Szydło. Sąd zawiadomi prokuraturę ws. kierowcy BOR, bo jechał bez sygnalizacji dźwiękowej
Obrońca oskarżonego w tej sprawie wniosek o przesłuchanie Piątka złożył po grudniowej publikacji "Gazety Wyborczej", która napisała, że funkcjonariusze b. Biura Ochrony Rządu, którzy brali udział w wypadku auta, którym jechała ówczesna premier Beata Szydło, składali fałszywe zeznania w śledztwie dotyczącym okoliczności zdarzenia. W rozmowie z gazetą przyznał to Piątek - jeden z oficerów, b. funkcjonariusz BOR.
Prok. Babiński - pytany we wtorek o to, czy w kontekście treści złożonych przed sądem zeznań, koncepcja prokuratury, co do przebiegu zdarzenia sprzed ponad pięciu lat się zmieniła - odpowiedział: "nie, w najmniejszym stopniu". - Te zeznania nie wnoszą nic do sprawy. W zakresie ustalenia stanu faktycznego, dotyczącego ustalenia odpowiedzialności oskarżonego, nie wnoszą do niej dokładnie nic - ocenił.
"Kwestia sygnałów dźwiękowych jest wtórna"
Wyjaśnił, że "przedmiotem oceny sądu był sposób zachowania kierowcy seicento (Sebastiana Kościelnika - red.); został on ustalony na podstawie określonego materiału dowodowego". - Ten materiał to zeznania świadków, protokoły oględzin, w końcu opinie. Mogę powiedzieć tylko tyle, że treść zeznań w najmniejszym stopniu nie zmienia ustaleń dotyczących odpowiedzialności i sposobu zachowania kierowcy seicento 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu - wyjaśnił prokurator okręgowy.
Jego zdaniem "błędne informacje medialne" mają wskazywać na to, "kwestia sygnałów dźwiękowych i świetlnych ma tutaj znaczenie". - Znaczenie ma sposób zachowania kierowcy seicento i to jego zachowanie poddawane jest ocenie - podkreślił prok. Babiński; dodał, że "kwestia tego, czy były sygnały dźwiękowe czy nie, jest wtórna".
ZOBACZ: Mija pięć lat od wypadku z udziałem Szydło. Kierowca seicento: moje życie wywróciło się o 180 stopni
Ponieważ rozprawa odbyła się z wyłączeniem jawności, jej przebiegu komentować nie chcieli pełnomocnik byłego funkcjonariusza, adw. Ryszard Kalisz i sam Piotr Piątek, a także oskarżony w sprawie kierowca Sebastian Kościelnik i jego obrońca, adw. Władysław Pociej.
Wcześniej jednak reprezentujący b. funkcjonariusza zapewnił, że zeznania Piątka "będą takie, jak jego wypowiedzi publiczne przed dwoma, trzema miesiącami". Z kolei obrońca kierowcy ocenił, że mogą one "stanowić początek jakiegoś istotnego przełomu w sprawie". Z kolei sam oskarżony wyraził nadzieję, że ostateczne rozstrzygnięcie toczącej się od kilku lat sprawy będzie sprawiedliwe.
Wypadek w Oświęcimiu
W opisywanym przez "GW" wątku ewentualnych fałszywych zeznań w śledztwie, chodzi właśnie o sygnały dźwiękowe w rządowej kolumnie, które - jak zeznali funkcjonariusze BOR - były włączone w czasie, gdy wydarzył się wypadek. Kościelnik - kierowca seicento, w które uderzył pojazd z Szydło, twierdził jednak, że sygnałów nie było. Podobne zeznania złożyli inni świadkowie zdarzenia. Piątek przyznał w grudniowej rozmowie z "GW", że sygnały dźwiękowe były wyłączone.
Młodego kierowcę oświęcimski sąd uznał w 2020 r. winnym nieumyślnego spowodowania wypadku; zarazem warunkowo umorzył postępowanie na rok. Sąd uznał także, że za wypadek odpowiada też kierowca BOR. Z taką decyzją sądu nie zgodziła się ani prokuratura, ani obrona Kościelnika. W marcu ubiegłego roku ruszył proces odwoławczy w tej sprawie, który toczy się obecnie przed sądem okręgowym.
ZOBACZ: Śledczy: za wypadek Szydło nie można winić tylko Sebastiana K. Szef prokuratorów: niech oceni sąd
Do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Policja podała, że trzy rządowe samochody z Szydło (jej pojazd był w środku) wymijały fiata seicento. Jego kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto, którym jechała ówczesna szefowa rządu, a które w konsekwencji uderzyło w drzewo. Poszkodowana została premier oraz funkcjonariusz BOR. Prokuratura oskarżyła kierowcę fiata o nieumyślne spowodowanie wypadku.
Pod koniec ub.r. nowosądecka prokuratura poinformowała, że ponownie przeprowadzi śledztwo w związku z uszkodzeniem płyt DVD, które stanowiły dowody w sprawie wypadku. Na zniszczonych nośnikach znajdował się m.in. zapis przejazdu rządowej kolumny.
Czytaj więcej