Wojna w Ukrainie. Jej syna zabili Rosjanie. "Pozwolili nam opuścić wieś, a potem zaczęli strzelać"
"Umówiliśmy się z okupantami i pozwolili nam wyjechać ze wsi. Machali rękami na pożegnanie. A potem zobaczyłam rakietę" – opowiada w telewizji Nastojaszczeje Wriemia Ukrainka Inna. Jej trzynastoletni syn i sześć innych osób zginęło w trakcie próby ewakuacji spod Kijowa.
"13-letni syn Ukrainki Inny został zabity, gdy kobieta wraz z dziećmi próbowała wyjechać z okupowanej wsi Peremoha" – relacjonuje w reportażu z wyzwolonej wsi internetowa telewizja Nastojaszczeje Wriemia, prowadzona przez Radio Wolna Europa.
ZOBACZ: Belgia. Zamrożono ponad 200 mld euro rosyjskich aktywów, najwięcej ze wszystkich państw UE
W reportażu Inna opowiada, że wraz z dziećmi ukrywała się u krewnych w Peremosze, licząc, że nie dojdą tam rosyjskie wojska. Tak się jednak nie stało, a gdy siły przeciwnika zajęły wieś, kobieta wraz z rodziną ukrywała się w piwnicy w domu krewnych. Obawiając się o życie, kobieta postanowiła podjąć próbę opuszczenia okupowanego miasta. Wieś znalazła się na linii frontu, a - według relacji mieszkańców - Rosjanie zabijali w mieście cywilów.
Rosjanie kazali jechać polną drogą
"Baliśmy się, ale słyszeliśmy, że ludzie wyjeżdżają ze wsi i postanowiliśmy spróbować. (…) Na każdym etapie umawialiśmy się z okupantami, prosiliśmy, żeby nas wypuścili" – opowiadała Inna.
Próbę ewakuacji podjęło ok. 20 osób w pięciu samochodach. "Rosjanie postawili warunki: mamy jechać polną drogą, bo na asfaltowej stała rosyjska kolumna" – mówiła kobieta. Ludzie mieli iść pieszo obok samochodów.
Na ostatnim posterunku Rosjanie pozwolili samochodom przejechać przez główną drogę, a potem "machali im z transporterów".
ZOBACZ: Ukraina. Zełenski po rozmowie z Johnsonem: pracujemy nad gwarancjami bezpieczeństwa
Gdy samochody wjechały na pole i ludzie wsiedli do nich, rozpoczął się ostrzał.
"Otworzyliśmy drzwi i rzuciliśmy się na ziemię. Czołgałam się po polu, ciągnąc za sobą trzyletniego syna za kaptur" – relacjonowała Inna.
Jej starszy syn był w drugim samochodzie. Zginął, podobnie jak sześć innych osób.
Mieszkańcy wrócili do wsi
Prokuratura obwodu kijowskiego, opisując kilka dni temu podobną sytuację, w której zabity został m.in. trzynastoletni chłopiec, podaje, że podczas ostrzału ewakuujących się ze wsi Peremoha samochodów cywilnych zginęły cztery osoby.
Mieszkańcom nie udało się wyjechać ze wsi – powrócili do niej, a później zabrali z pola ciała zabitych. Trzynastoletniego Jeliseja pochowano najpierw na podwórku - "przy krzaku maliny". Później, po wyzwoleniu wsi przez wojska ukraińskie, jego ciało ekshumowano i ponownie pochowano w rodzinnych Browarach.
Czytaj więcej