Marcin Przydacz: Joe Biden przyjechał do najważniejszego sojusznika w tej części świata"
- My jako Polska cieszymy się, że po tym nadzwyczajnym szczycie NATO w Brukseli prezydent Joe Biden przyjeżdża właśnie do nas, na wschodnią flankę, do najważniejszego sojusznika w tej części świata - zapewnił w programie "Gość Wydarzeń" wiceszef MSZ Marcin Przydacz. Polityk nie skomentował doniesień na temat ewentualnej wizyty Romana Abramowicza w Polsce. - Proszę to uszanować - powiedział.
Prowadzący Marcin Fijołek zapytał Marcina Przydacza, co będzie głównym przesłaniem wizyty Joe Bidena w Polsce.
- To jest historyczna wizyta, bo żyjemy w bardzo trudnych, wymagających czasach twardych decyzji i odważnego "leadershipu", a takim musi wykazywać się prezydent USA. My jako Polska cieszymy się, że po tym nadzwyczajnym szczycie NATO w Brukseli prezydent Joe Biden przyjeżdża właśnie do nas, na wschodnią flankę, do najważniejszego sojusznika w tej części świata.
- Te rozmowy będą dotyczyły kwestii bezpieczeństwa, będą dotyczyły Ukrainy, tego jak jeszcze możemy wspierać Ukrainę politycznie, dyplomatycznie, przez kolejne dostawy oraz w jaki sposób możemy naciskać na Rosję i jak doprowadzić do rozwiązania tej trudnej sytuacji. Wiadomo, że musi to być uwarunkowane wycofaniem się wojsk z terytorium Ukrainy.
ZOBACZ: Andrzej Duda: jesteśmy w stanie przyjąć kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy USA
Przydacz dodał, że "drugi blok rozmów to wzmocnienie wschodniej flanki NATO". - Sama obecność Bidena w tym momencie w Polsce jest takim strategicznym sygnałem w kierunku Rosji oraz innych państw, że sojusznicy będą się wzajemnie wspierać. Obecność amerykańskich wojsk oraz sama wizyta w Rzeszowie, która ma wymiar symboliczny, pokazuje jak bardzo jest to ważne.
Wiceszef MSZ podkreślił, że trzecim ważnym aspektem wizyty są kwestie humanitarne. - Spodziewam się, że Joe Biden będzie chciał podziękować Polsce i Polakom za ten wysiłek jaki poczynili pomagając swoim sąsiadom.
Przydacz: Rosja nie jest partnerem, a strategicznym wrogiem
Prowadzący zapytał, jak realnie będzie wyglądało wzmocnienie wschodniej flanki NATO w Polsce. Marcin Przydacz odpowiedział, że na czwartkowym szczycie NATO "zapadła decyzja polityczna, co do wzmocnienia flanki NATO, co nie zawsze było takie proste". Jak przyznał "pierwszą decyzją, co do dużej obecności wojsk natowskich jest szczyt NATO w Warszawie w 2016 roku".
- Dziś sytuacja bezpieczeństwa wymaga od nas jako sojuszu reakcji, adaptacji siebie do tej sytuacji - powiedział.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Brytyjskie media: rosyjski dowódca zabity przez własnych żołnierzy
- Poprzednia koncepcja strategiczna NATO jest sprzed kilkunastu lat. Padają tam takie stwierdzenia jak "Rosja jest partnerem", "Rosja jest podmiotem, z którym należy rozmawiać". W 1997 roku podobne stwierdzenia padały w akcie stanowiącym NATO-Rosja, dziś zupełnie podeptanym przez Rosję. Rosja nie jest partnerem, jest strategicznym przeciwnikiem, co udowodniła prowadząc swoją politykę. Ta strategia musi zostać odnowiona i taki jest cel na szczyt w Madrycie, w czerwcu tego roku. Równolegle celem jest realne dostosowanie wschodniej flanki NATO do dzisiejszych wyzwań - powiedział Przydacz.
Marcin Przydacz w "Gościu Wydarzeń"
Ilu żołnierzy trafi do Polski?
Wiceminister podkreślił, że nie można jeszcze mówić o konkretnych liczbach żołnierzy, którzy trafią do Polski. - Nie tylko liczby mają tutaj znaczenie. Chodzi także o sprzęt, o to, jakiego rodzaju formacje przyjadą i z jakim wyposażeniem, czy będą to jednostki gotowe do obrony, czy tylko pewne wsparcie. To wszystko będzie przedmiotem dyskusji. My optujemy za tym, żeby przyjechały jednostki "combat ready", czyli gotowe do wypełnienia konkretnych zadań. Czy to będzie kilka tysięcy, czy kilkanaście tysięcy, to będzie przedmiotem ustaleń. Ważne żeby były wyposażone w konkretny sprzęt - tłumaczył.
Marcin Przydacz powiedział, że nowoczesny amerykański sprzęt już trafia do Polski m.in rakiety Patriot. - Tego powinno być więcej - dodał.
ZOBACZ: Papież poświęcił Rosję i Ukrainę Niepokalanemu Sercu Maryi. Mówił o bezsensownej i okrutnej wojnie
- Jesteśmy w historycznym momencie, jeśli chodzi o to, co dzieje się wokół naszych granic, ale też minęło już tyle lat od wejścia Polski do NATO, że jest czas na przedyskutowanie tej formuły. Do tej pory Polska zawsze zachowywała się lojalnie, wypełniała swoje obowiązki, w związku z tym nasze oczekiwania mogą rosnąć. Myślę, że na te oczekiwania prezydent Biden będzie odpowiadał. Nie spodziewałbym się, że to będą jednak dokładne cyfry. Ważny jest sygnał polityczny, a zwłaszcza z ust lidera światowej demokracji, jakim są Stany Zjednoczone.
Przydacz: nie sądzę, aby Rosja pokusiła się o starcie z państwami NATO
Marcin Fijołek zapytał o to, czy Polacy powinni się bać ewentualnego ataku Rosji na Polskę.
- Sojusz permanentnie przygotowuje się na potencjalne zagrożenia - powiedział Przydacz.
- Myślę, że dzisiejsza sytuacja wymaga przejrzenia wszystkich dotychczasowych strategii, tak aby mieć pewność, że NATO w momencie próby zareaguje błyskawicznie. To nawet dziś ma funkcję odstraszania. Jeśli Rosja będzie miała świadomość, że reakcja NATO byłaby błyskawiczna, a nie, że dopiero wtedy planiści siądą i będą dyskutować i wymyślać, co zrobić, to myślę, że może to wpłynąć na gorące głowy na Kremlu - tłumaczył.
Podkreślił, że "Rosja chce przestraszyć i podzielić zachód, bo wie doskonale, że jest słabsza w porównania do państw NATO". - Myślę, że wielu dziś przejrzało na oczy, że ta potężna armia rosyjska tak naprawdę nie radzi sobie z podstawowymi problemami logistycznymi. A to brakuje paliwa, a to żołnierze kradną kury zwykłym Ukraińcom, bo nie mają co jeść. Rozbija się w proch i w pył to przekonanie o wielkości rosyjskiej armii - powiedział .
ZOBACZ: Były słowacki wojskowy przekazywał Rosji informacje o NATO. Zarobił prawie 50 tys. euro
- Im bardziej armia sobie nie radzi, tym bardziej rośnie retoryka straszenia nas wszystkich. Powinniśmy spokojnie do tego podchodzić. Jesteśmy naprawdę najpotężniejszym sojuszem na świecie. Nie sądzę, aby Rosja, która nie radzi sobie z podstawowymi problemami, pokusiła się o starcia z państwami NATO. Joe Biden mówi wprost "artykuł piąty jest naszym świętym zobowiązaniem. Będziemy bronić każdego calu ziemi naszego sojusznika".
Co z misją pokojową NATO w Ukrainie?
- Taka misja musiałaby odbyć się za zgodą czy w konsensusie, po wspólnej decyzji państw NATO. Pojawiła się idea, w związku z tym co widzimy na co dzień na Ukrainie, czyli bombardowaną infrastrukturę cywilną, cierpiące kobiety z dziećmi. Dla każdego z nas są to obrazki nie do przyjęcia. Pytanie na którym etapie my, jako wspólnota euroatlantycka powiemy "dość". Mamy świadomość, że odpływ ludzi z Ukrainy napotyka na przeszkody chociażby w Mariupolu. Dostarczanie pomocy humanitarnej również napotyka na przeszkody. Taka misja miałaby zapewnić korytarze humanitarne, wsparcie dla Ukrainy, ale to może odbyć się tylko przy wspólnej decyzji NATO - wyjaśnił Przydacz.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. W Melitopolu 70 żołnierzy rosyjskich odmówiło walki
Powiedział, że "póki co nie ma takiej decyzji, ale pomysł cały czas jest na stole i jest wart rozważenia".
- Dopóki nie będzie wspólnej decyzji absolutnie Polska nie będzie realizować takiej misji - podsumował.
- Myślę, że warto rzucać takie pomysły, nie tylko w kuluarach. Tam wielu polityków powie "nie, lepiej tego nie róbmy, bo to ryzykowne". Nacisk opinii publicznej i mediów czasami jest pomocny w podjęciu takiej decyzji. Gdyby nie nacisk medialny być może Niemcy nadal wysyłałyby tylko hełmy na Ukrainę, a dziś są w zupełnie innym miejscu - powiedział Przydacz.
Przydacz: nie widzę porozumienia w najbliższych dniach
Marcin Przydacz został zapytany jak długo mogą potrwać jeszcze rozmowy pokojowe między Rosją, a Ukrainą.
- Jeśli te rozmowy mają faktycznie do czegoś doprowadzić, to nie powinny one się odbywać w studiach telewizyjnych. Nie chce wchodzić w szczegóły tych rozmów. My je śledzimy z uwagą. Wiemy w jakim kierunku idą te rozmowy. Ja nie widzę wielkiego przełamania w ciągu najbliższych dni, co nie znaczy, że nie może się to wydarzyć. Historia dyplomacji zna różne przypadki. Na tym etapie jednak porozumienia w najbliższych dniach czy godzinach nie widzę - podkreślił.
Przydacz: Andżelika Borys jest osobą niewinną
Wiceszef MSZ odniósł się również do uwolnienia Andżeliki Borys z białoruskiego więzienia. Poinformował też, że Andrzej Poczobut nadal pozostaje w więzieniu.
- Od wielu miesięcy toczą się rozmowy między stroną Polską, a Białoruską. Uwolnienie Andżeliki Borys to m.in jeden z efektów. Andżelika Borys wyszła z aresztu, jest w tej chwili na terytorium Białorusi, mamy kontakt z nią i z jej rodziną. Mamy świadomość, ze czuje się dobrze, ale jej zdrowie ucierpiało w tym czasie - powiedział.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Rząd Holandii chce utworzenia specjalnych osad dla uchodźców
Podkreślił, że "tego typu decyzja jest decyzją polityczną". - My prowadzimy ze stroną białoruską dialog. Tą decyzję odczytujemy jako krok pozytywny. Zabiegaliśmy o to, by Andżelika Borys mogła funkcjonować na wolności, bo jest osobą niewinną. Przesiedziała rok w areszcie tylko ze względu na swoje pochodzenie i swoją aktywność społeczną, jako Polka mieszkająca na Białorusi. Będziemy kontynuować nasze rozmowy z Białorusią. Na ten moment oczywistym priorytetem jest uwolnienie Andrzeja Poczobuta - zapewnił.
Przydacz o doniesieniach ws. wizyty Abramowicza w Polsce: nie mam nic do powiedzenia
Marcin Fijołek zapytał Marcina Przydacza o medialne doniesienia na temat pojawienia się w Polsce Romana Abramowicza, który miałby spotkać się z przedstawicielami amerykańskiej dyplomacji.
- Nie mam w tej sprawie nic do zakomunikowania publicznie. Tak jak wielokrotnie powtarzamy: działania dyplomatyczne są skuteczne wtedy, gdy odbywają się w zaciszu gabinetów. Gdybyśmy w ostatnich miesiącach każdy krok komunikowali publicznie, to prawdopodobnie nie udałoby się np. uwolnić Andżeliki Borys z aresztu. Proszę o uszanowanie decyzji, że nie będziemy komentować tego typu medialnych informacji. Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia - podsumował Przydacz.
Poprzednie programy "Gość Wydarzeń" do obejrzenia na polsatnews.pl
Czytaj więcej