Wojna w Ukrainie. Polski ochotnik dla Polsat News: muszę ich bronić
- Przychodzi taki moment w życiu człowieka, że leży i czuje, że tam gdzie jest, to nie jest to jego miejsce na Ziemi. Czułem, że muszę się tu znaleźć - mówił polski ochotnik z Lwowa reporterowi Polsat News Pawłowi Naruszewiczowi. Rozmówca, który chciał pozostać anonimowy przyznał, że aktualnie "panuje organizacyjny chaos", a ochotnicy załatwiają wiele spraw na własną rękę.
Aktualnie ochotnik przebywa we Lwowie. Chciał pozostać anonimowy. W rozmowie z Pawłem Naruszewiczem ujawnił, że w przeszłości "nie był świętym człowiekiem" i że jeżeli jest komuś coś winny to "ukraińskiemu narodowi" i "bombardowanym dzieciom". - Jestem od tego, żeby ich bronić - mówił.
ZOBACZ: Ukraina. Pożary w pobliżu elektrowni atomowej w Czarnobylu. Państwowa Agencja Atomistyki uspokaja
Ochotnik zapewnił, że potrafi walczyć i ma "praktykę wojskową", która pozwalała "mu przeżyć od 20 roku życia".
- Nie byłem dobrym człowiekiem i teraz tutaj jest moje miejsce. Tutaj odżyłem - mówił ochotnik.
Pytany czy na Ukrainę przyjechało "dużo osób takich jak on" rozmówca Polsat News potwierdził. - Dużo osób z przeszłością wojenną, z całego świata chłopaki. Byłem w Jaworowie (mieście ostrzelanym przez Rosjan), więc wiem co to znaczy - dodawał. Informował też o ostrzelanym punkcie przy granicy, w którym zginęli cywile.
Polski ochotnik na Ukrainie. "Organizujemy się na własną rękę"
Pytany o dalsze ruchy z Lwowa, ochotnik przyznał, że liczy na pomoc mera miasta i lokalnych władz. - Na razie jest chaos. Czekamy na dokumenty, które umożliwią nam transport, poruszanie się po terenie Ukrainy, posiadanie broni i dołączenie tam, gdzie będziemy potrzebni. Mamy swoje grupy - łączymy się językowo. Polacy z Polakami, Anglicy z Anglikami, Francuzi z Francuzami. Mamy swoje trasy przerzutowe, mamy socjal zapewniony, ja jestem od koordynacji tego wszystkiego - mówił rozmówca Polsat News.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Separatyści porwali konwój ewakuacyjny z pracownikami
- Na razie jest ciężko, bo policja mówi co innego, wojsko mówi co innego, a władze Ukrainy na razie zamilkły. Więc liczę na jakiś kontakt i podjęcie decyzji. Póki co sami na własną rękę organizujemy sobie ewentualny transport do Kijowa, Odessy czy Dniepropetrowska (Dniepru - red.) - dodawał.
Pytany, które nacje przeważają wśród ochotników wymienił m.in. Kanadyjczyków, Francuzów i przyjezdnych z krajów skandynawskich. - To tak jakbyś włączył "Good Morning Vietnam", przez "Pluton", a skończyłbyś na ostatniej części "Wikingów" - odpowiadał.
- Oni wiedzą po co tutaj są - zapewnił.
Rozmówca nie chciał odpowiadać na pytanie, czy ochotnicy mają broń.
Czytaj więcej