Wojna w Ukrainie. SBU: Białoruś może wziąć udział w inwazji. Chodzi o ok. 15 tys. żołnierzy
Pięć białoruskich grup batalionowo-taktycznych, czyli około 5 tys. żołnierzy, już jest gotowych do wtargnięcia na terytorium Ukrainy. Łącznie w inwazji może wziąć udział 10-15 tysięcy białoruskich żołnierzy - ocenił generał Wiktor Jahun ze Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. O tym, że Białoruś może dołączyć do agresji, informuje też amerykańska stacja CNN powołując się na źródła białoruskie i NATO.
"Główne siły, które mogą zostać posłane do walki, są uzupełniane przez 5-tysięczne oddziały rezerwowe i dodatkowo przez kilka tysięcy żołnierzy w ramach tzw. trzeciego rzutu" - stwierdził Jahun, cytowany przez agencję informacyjną UNIAN. "Najważniejszym celem władz Białorusi pozostaje jednak zabezpieczenie logistyki rosyjskich wojsk" - dodał generał.
Białoruś włączy się do wojny? "Łukaszenka nie kontroluje wojsk"
W ocenie SBU ewentualnymi kierunkami natarcia białoruskiej armii mogą być Włodzimierzec w obwodzie rówieńskim, a także Łuck i miasto Kowel w obwodzie łuckim, nieopodal granicy z Polską. "Właśnie tamtędy transportowana jest większość broni i sprzętu wojskowego z Zachodu" - wyjaśnił Jahun.
ZOBACZ: Wojna na Ukrainie. Rosyjski żołnierz poddał się razem z czołgiem. Dostanie pieniądze i obywatelstwo
"Alaksandr Łukaszenka praktycznie nie kontroluje sił zbrojnych Białorusi. Tamtejsi dowódcy, w tym szef Sztabu Generalnego, znajdują się pod operacyjnym kierownictwem Rosjan" - dodał przedstawiciel ukraińskiej służby.
CNN: ostateczna decyzja nie została podjęta
Według CNN choć ostateczna decyzja o udziale Białorusi nie została jeszcze podjęta, NATO i USA oceniają, że jest to coraz bardziej prawdopodobne oraz że reżim w Mińsku przygotowuje grunt pod dołączenie do agresji.
"Putin potrzebuje wsparcia" - mówi cytowany przez telewizję przedstawiciel NATO. Według źródła w białoruskiej opozycji, jednostki wojskowe są już gotowe do wejścia na Ukrainę.
Zachodni oficjele uważają, że choć wysłanie wojsk byłoby ryzykowne dla reżimu Łukaszenki i może zachwiać jego stabilnością, decyzja w tej sprawie nie zostanie podjęta przez niego, lecz przez Kreml.
"Tu nie chodzi o to, czego chce Łukaszenka. Pytanie brzmi: czy Putin chce kolejnego niestabilnego państwa w swoim regionie" - powiedział rozmówca CNN.
Czytaj więcej