Georgette Mosbacher: Polsce należą się przeprosiny ze strony USA i UE
Unia zajmuje się w tej chwili praworządnością w Polsce i debatuje nad sankcjami. Pora powiedzieć to głośno - jeśli chodzi o problemy z praworządnością, spora część z tego, co docierało na Zachód była efektem rosyjskiej dezinformacji - powiedziała w rozmowie z Interią była ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher. Dyplomatka stwierdziła też, że Polsce należą się przeprosiny od UE i USA.
Marcin Makowski, Interia: Rosyjska agresja na Ukrainę to - choćby pod względem liczby uchodźców - wydarzenie bezprecedensowe od czasu II wojny światowej. Czy na naszych oczach tworzy się nowy porządek geopolityczny Europy?
Georgette Mosbacher, była ambasador USA w Polsce: - Myślę, że tak. Wszystko się zmieniło, również w wyniku negatywnego szoku, który przeżywają wielkie demokracje Zachodu. USA, Francja, Niemcy i Wielka Brytania - choć teraz działają spójnie - nie potrafiły zapobiec tej wojnie. Prędzej czy później będziemy się musieli z tym faktem zmierzyć. Największe potęgi gospodarcze i militarne świata nie potrafiły zatrzymać dyktatora, rządzącego państwem o PKB Teksasu. Przecież Putin od dekad sugerował, co zrobi - kawałek po kawałku odcinając ziemię Ukrainy i napadając na niepodległe państwa. A jednak Zachód stał biernie.
Czy politycznie i dyplomatycznie widzi pani jakikolwiek pozytywny efekt zburzenia mitu "Rosji, z którą można się dogadać"?
- Na pewno jest nim powszechne zrozumienie natury Putina, przebudzenie NATO i Unii Europejskiej, po którym nie będzie powrotu do status quo. To również uświadomienie sobie, jak fundamentalna dla bezpieczeństwa narodowego jest niezależność energetyczna. Za mojej kadencji jako ambasadora USA ogromną uwagę poświęcaliśmy właśnie temu zagadnieniu, podpisując umowy na dostawę LNG oraz dyskutując o rozwoju energetyki jądrowej, w tym małych reaktorów SMR. Polska pod tym względem była bardziej zapobiegawcza i długowzroczna niż Unia, odcinając się od dostaw Gazpromu.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. KE zaprezentowała plan szybkiego uniezależnienia się UE od dostaw gazu z Rosji
Czy potrzeba było wojny, aby zrozumieć, że np. budowa gazociągu Nord Stream 2 to dawanie strategicznej przewagi Rosji?
- Wygląda na to, że w sercu Europy musiała wybuchnąć krwawa wojna, żeby niektórzy - zwłaszcza Niemcy - uświadomili sobie konsekwencje wiązania się umowami handlowymi z Moskwą. O tym, jak oporny był to proces niech świadczy fakt, że dopiero kilka miesięcy temu Unia zmieniła taksonomię energetyczną, uznając gaz i atom jako zielone źródło energii. Zatrzymajmy się przy tym na chwilę... jak krótkowzroczne były to działania. Gdy Berlin wygaszał kolejne reaktory, Rosja zwiększała wpływy na kontynencie. Przechodząc do LNG - tutaj też trzeba było lat, aby uznać gaz jako etap pośredni w drodze do dekarbonizacji w przypadku państw, których energetyka oparta jest w dużej mierze na węglu. To szokujące. Na początku 2022 r. około 20 proc. energii w Europie pochodziło z Rosji. Jak można było na to pozwolić? Jak można było dopuścić do tego, aby państwo autorytarne korzystało z ropy i gazu jak z broni, budując z politykiem anektującym Krym i Donbas wspólny gazociąg?
Czy w konsekwencji wojny na trwałe zmieni się również pozycja Polski?
- Myślę, że tak. Polska jest dzisiaj najważniejszym państwem regionu, które koordynuje politykę humanitarną oraz transport broni na Ukrainę. Jesteście w pełnym tego słowa znaczeniu wschodnią flanką NATO - kluczowym elementem architektury bezpieczeństwa kontynentu. Warszawa jest modelowym przykładem stopniowego zwiększania wydatków na obronność oraz modernizacji armii. Niestety niektórzy nie chcą uznać tego faktu. Unia zajmuje się w tej chwili praworządnością w Polsce i debatuje nad sankcjami. Pora powiedzieć to głośno - jeśli chodzi o problemy z praworządnością, spora część z tego, co docierało na Zachód była efektem rosyjskiej dezinformacji. Zarówno Unia jak i Ameryka przyjmowały ją bezkrytycznie.
O tym, dlaczego według byłej ambasador Polsce należą się przeprosiny od UE i USA, przeczytacie w dalszej części wywiadu w portalu Interia.pl