Wojna w Ukrainie. Ilu uchodźców w Warszawie. Dane ratusza
Szacujemy, że przez Warszawę do tej pory przewinęło się około 200 tysięcy Ukraińców. W miejskich szpitalach urodziło się 7 dzieci, których mamy przybyły z Ukrainy - poinformowała we wtorek na briefingu rzeczniczka stołecznego ratusza Monika Beuth-Lutyk.
- Szacujemy, ze przez Warszawę do tej pory, od początku tego kryzysu przewinęło się około 200 tysięcy Ukraińców. Jak zaznaczyła, nie wszyscy zostali w mieście, prawdopodobnie większość pojechała dalej. Nie wiadomo, ile też osób przyjechało prywatnym transportem i nie skorzystało z systemu pomocy miejskiej - powiedziała rzeczniczka.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Ośrodek Studiów Wschodnich: wojska rosyjskie obniżyły tempo natarcia
Wczoraj w trzech miejskich punktach (na dworcu Zachodnim, Wschodnim oraz w Centrum Wielokulturowym) udzielono pomocy prawie 30 tysiącom ludzi. "Dokładnie 28010 osobom" - sprecyzowała rzeczniczka. Dodała, że jest to niesamowita skala zwłaszcza, że po weekendzie było to 18 tysięcy osób. - W ciągu jednej doby przybyło nam 10 tysięcy osób, które przeszli przez nasze ręce - podkreśliła. Przypomniała, że pierwszego dnia, kiedy rozpoczął się kryzys migracyjny, było to 1500 osób.
W poniedziałek miejskie punkty obsłużyły ruch z 14 pociągów i 117 autokarów. Miasto zapewniło nocleg 3 262 osobom. "Dzięki panu wojewodzie mamy punkty wielkopowierzchniowe, do których też przywozimy te osoby" - zaznaczyła rzeczniczka ratusza. Na specjalnej infolinii odebrano 1200 połączeń. "To jest spadek liczby, więc być może część osób, które uzyskały informację, nie ponowią tych telefonów" - wskazała.
Warszawa: urodziło się 7 dzieci, których mamy przybyły z Ukrainy
Codziennie z Warszawy odjeżdżają autokary do innych miast. Warszawa zaapelowała do przewoźników o pomoc w transporcie międzymiastowym. - Bo Warszawa, jako samorząd, zajmuje się transportem wewnętrznym, miejskim - wyjaśniła Monika Beuth-Lutyk i dodała, że udało się tysiąc osób w ten sposób przewieźć. Podziękowała firmom, które odpowiedziały na miejski apel.
W miejskich szpitalach urodziło się 7 dzieci, których mamy przybyły z Ukrainy. 113 osobom udzielono pomocy szpitalnej, 33 osoby są hospitalizowane.
W miejskiej bazie wolontariuszy jest w tej chwili zarejestrowanych 7795 osób. Warszawiacy zgłosili 4224 mieszkania, 200 osób już w nich zamieszkało.
ZOBACZ: Niemcy. Aktywiści pomalowali statek z rosyjską ropą
- W punktach pobytowych jest duża rotacja. Bardzo wiele osób przyjeżdża do nas i zostaje 2-3 dni. Kiedy odpoczną, bardzo często wiele osób jedzie dalej. A na ich miejsce kwaterujemy kolejnych - powiedziała rzeczniczka.
Około tysiąca dzieci z Ukrainy dołączyło do warszawskich placówek oświatowych. W przedszkolach jest 267 dzieci, w szkołach podstawowych 678, a w liceach 53 uczniów. - W kolejnych dniach na pewno będzie się ta liczba zwiększać - dodała rzeczniczka. - Dzieci te nie mówią po polsku, mówią tylko po ukraińsku. Tworzymy dla nich oddziały przygotowawcze" - powiedziała i dodała, że tworzona jest baza nauczycieli, które posługują się językiem ukraińskim. - Zachęcamy do zgłaszania się do naszego biura edukacji uchodźczyń, które są nauczycielkami lub przedszkolankami - wskazała.
"Cały czas wysyłamy pociągi z darami na Ukrainę. W sumie tych pociągów pojechało już 13. W poniedziałek pojechał kolejny pociąg z darami do Kijowa. To była pomoc humanitarna współorganizowana ze Szwajcarią" - przekazała.
Izby przyjęć na stołecznych dworcach
Jak zaznaczyła, cały czas zmieniają się punkty informacyjne. - Na Dworcu Zachodnim pojawił się ogrzewany namiot - stołówka na 150 osób, do którego wyprowadziliśmy posiłki z dworca. Na dworcu musi panować porządek. Musi cały czas odbywać się ruch i musi być bezpiecznie. Staramy się szukać nowych powierzchni na zewnątrz - dodała. Miasto ustawiło też na zewnątrz specjalny punkt medyczny. - Na obu dworcach mamy już w zasadzie regularne izby przyjęć. To są kontenery, żeby w jak najlepszych warunkach udzielać pomocy - powiedziała Monika Beuth-Lutyk.
Wytłumaczyła, dlaczego tak wiele ludzi zostaje na dworcach, pomimo tego, że jest dla nich miejsce noclegowe. - Większość z tych osób po prostu jedzie dalej. Oni albo czekają na informację, kiedy jest pociąg do miejsca, do którego chcą się udać, albo mają już to połączenie i ono będzie za 4-5 czy 10 godzin. Nie chcą nigdzie jechać, chcą już tu poczekać - powiedziała.
- Spodziewamy się coraz większej liczby uchodźców i te dworce są po prostu niewydolne" - zaznaczyła rzeczniczka i zaapelowała do rządu o przekierowanie pociągów już z granicy. Żeby nie jechały do Warszawy tylko do innych miast, które chcą przyjąć uchodźców. - Chodzi o to, żeby Warszawa nie była jednym, dużym węzłem przesiadkowym - podkreśliła.