"Interwencja". Choruje od 20 lat. KRUS "uzdrowił" rencistkę
Zastanawiające "uzdrowienie" w KRUS-ie. 61-letnia Bożena Gazda z Dobrego Miasta na Warmii jest rencistką, którą przez 20 lat kolejne komisje uznawały za całkowicie niezdolną do samodzielnej egzystencji. Dwa lata temu kobieta dostała też dodatek pielęgnacyjny. Po roku KRUS zmienił jednak zdanie i świadczenie odebrał. Pismo dotarło do jej skrzynki, zanim wróciła z komisji. Materiał "Interwencji".
- Mam dużo chorób zwyrodnieniowych od dziecka. Od piętnastego roku życia kręgosłup. Jednak człowiek był młody, nie wiedział. Później pracowałam na gospodarce. W wieku 37 lat poszłam do szpitala. Okazało się, że mam skoliozę obustronną, dyskopatię całego kręgosłupa, przepukliny w kilku miejscach, przepuklinę przełykową. Ja tych chorób mam bardzo dużo - opowiada reporterowi "Interwencji" Bożena Gazda.
- Jest coraz to gorzej. Ona ma takie bóle, że nawet leki przeciwbólowe nie pomagają. Na ramionach nie może spać, bo prawdopodobnie ma zanik ścięgien mięśni - tłumaczy mąż Eugeniusz Gazda.
"Ból, którego nie można wytrzymać"
- Rano wstanę, mąż tam zrobi jakieś śniadanie i mnie myje. Musi, bo nie uniosę rąk. I co chwila kładę się, żeby odpocząć. Na plecach nie mogę, bo rozciąga mi się kręgosłup, na rękach nie mam jak, bo ból jest nie do wytrzymania. Kto ma ścięgna pourywane, to wie, o czym ja mówię. To jest ból, którego nie można wytrzymać. Wszystko przez ciężką pracę. Ja, mając 17 lat, poszłam do męża na gospodarkę w 1978 roku. Tam były tylko widły i łopaty - dodaje pani Bożena.
W wieku 37 lat pani Bożenie przyznano rentę. Przez ponad 20 lat kolejne komisje lekarskie uznawały ją za całkowicie niezdolną do samodzielnej egzystencji. Dwa lata temu kobieta wystąpiła również o dodatek pielęgnacyjny.
ZOBACZ: "Interwencja": Przepracował 31 lat. Zdaniem ZUS-u renta mu się nie należy
- Stawałam na komisję i lekarz stwierdził, że jestem całkowicie niezdolna do samodzielnej egzystencji - mówi pani Bożena.
Dodatek okazał się znaczną pomocą dla rodziny. Pani Bożena ma niewielką rentę, a pan Eugeniusz emeryturę.
- Mieszkanie wynajmujemy i trzeba płacić 950 zł, do tego leki dla żony. Żeby podwieźć ją do ośrodka, trzeba wziąć taryfę, to na koniec prawie nic nie zostaje - 300 zł może 200 - przyznaje mężczyzna.
Straciła dodatek w "dziwnych" okolicznościach
Pani Bożenie przyznano około 500 zł dodatku. Niestety, już rok później kobieta go straciła, bowiem zdaniem KRUS-u stan jej zdrowia, pierwszy raz od 20 lat, nagle się poprawił. Okoliczności podjęcia tej decyzji były - jak twierdzi pani Bożena - co najmniej dziwne.
- Stanęłam na tę komisję 17 marca, a wracając z niej mąż odruchowo zajrzał do skrzynki na listy. Było pismo z KRUS-u, a w dokumencie napisane, że już 15 marca KRUS wypisał, że mam zabraną rentę. Zostałam pozbawiona pierwszej grupy i nie ma nic, od 1 grudnia dostaję 1080 zł. Bez badania - mówi Bożena Gazda.
Reportaż "Interwencji" do obejrzenia tutaj.
- Należałoby zapytać lekarza, który przeprowadza badanie, na jakiej podstawie orzekł, że ktoś po 23 latach wyzdrowiał. Osoba podejmująca decyzję o przyznaniu bądź nie tego dodatku, to nie jest osoba z wykształceniem medycznym, która musi się znać na schorzeniach beneficjenta. Dla tej osoby podstawą do wydania decyzji jest orzeczenie lekarza i nie może podjąć takiej decyzji bez badania. Podstawą do wydania tej decyzji jest prawomocne orzeczenie lekarskie. Tylko i wyłącznie - tłumaczy Iwona Kaszuba z KRUS-u.
- Ja bym takiemu lekarzowi, który mnie osądza, na jedną dobę oddała, tylko na jedną dobę moje wszystkie choroby i ciekawe, czy wtedy ten pan ortopeda z sądu odpowiedziałby: nie jest tak źle - mówi pani Bożena.
Sprawa trafiła do sądu
Sprawa trafiła do sądu, w którym, w pierwszej instancji pani Bożena przegrała. Kobieta ze względu na stan zdrowia nie stawiła się na rozprawie, na której KRUS reprezentowany był przez trzech prawników.
- Żeby KRUS tak traktował kalekę? Żeby się bronić przede mną, KRUS bierze trzech adwokatów? To jakie to jest sprawiedliwe? Na mnie, kalekę? To nie tak ma być - podsumowuje.
Czytaj więcej